Wróciłem właśnie z Festiwalu im. Ryśka Riedla więc pozwolę sobie napisać kilka spostrzeżeń...
Jeżeli chodzi o muzykę to na Marku Piekarczyku byłem w namiocie, ale patrzyłem na telebim, generalnie ta płyta Źródło nie przypadła mi do gustu, więc i koncertu obiektywnie nie ocenię, ale jak ktoś lubi to chyba był dobry, tyle, że jeszcze o wczesnej godzinie, więc atmosfera nie ta zapewne. Hey zagrało słabo, to znaczy ja byłem na ich koncercie pierwszy raz i też nie mam porównania, ale znajomi bardzo narzekali, jeżeli chodzi o moje osobiste spostrzeżenia to Nosowska wokalnie świetnie, niesamowity głos, ale aranżacja muzyczna mi nie przypadła do gustu, a to co zrobili z piosenką Zazdrość to już w ogóle skandal. Na zakończenie zagrało Cree, świetny koncert, blues rockowe granie na najwyższym poziomie, Jurek Styczyński zagrał jako gość, a także był skrzypek elektryczny, niestety podczas jego sola zaczął pierdzieć mikrofon Riedla i było trochę średnio słyszalne... Drugiego dnia pierwszy koncert na jakim byłem to Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa, niesamowita energia, typowe bluesowe granie, dużo harmonijki, były też gościnnie skrzypce, także wkręciłem się niesamowicie w koncert, niestety zagrali tylko około godziny... Na Martynie Jakubowicz byłem w sklepie, także nie ocenię, gdy wróciłem była końcówka Pukam do nieba bram po czym chyba zakończyła koncert, może jeszcze jedną piosenkę zagrała, nie wiem bo się kręciłem po okolicach namiotu. Potem zagrało T.Love, byłem pełen obaw bo ostatnio na wrocławskich juwenaliach strasznie mi się ich koncert nie podobał (jeżeli chodzi o set), ale tutaj zagrali naprawdę świetny koncert, zaczęli od Whisky i Naiwnych pytań Dżemu, potem polecieli trochę nowszych kawałków, coś nowego, a potem do końca same klasyki plus covery na bis bawiłem się niesamowicie i ludzie z którymi gadałem podzielali mój entuzjazm, aż szkoda, ze nie zagrali z godzinę dłużej
Ogólnie tego dnia koncerty były dość krótkie, chyba gonili aby Dżem się zbyt nie spóźnił, gdyż szykowali aż trzygodzinny set
Pierwsza godzina to w dużej mierze kawałki na nową płytę, więc wiadomo inna zabawa jest jak się zna utwory, ale potem, a szczególnie po zejściu po około 1,5 godziny i powrocie na scenę lecieli już samymi wspaniałymi klasykami, był też Sebastian Riedel jako gość, na Śnie o victorii całe pola rozbłysły zapalniczkami, efekt był przedni, ogólnie poza pierwszą godziną gdzie jak mówię nie znałem utworów koncert był świetny i oceniam go bardzo pozytywnie, na koniec minuta ciszy pamięci muzyków którzy nas opuścili... Jeżeli chodzi o kwestie organizacyjne to rozłożyłem namiot blisko namiotu z piwem co było błędem, gdyż po koncercie zaczynało się tam małe jam session przy udziale harmonijki i gitary, generalnie muzyka leciała do 4:30, a potem zaczynały się chóralne śpiewy podchmielonych panów, połączone z włażeniem w namiot powracających już z zabawy, dodatkowo średnio co 15-20 minut leciało Whisky albo List do M., generalnie od Dżemu muszę trochę odpocząć
za rok jednak wybiorę drugi koniec pola namiotowego, bo planuję tam wrócić, warto było jechać. Cały teren koncertu był podzielony na strefy gdzie stała ochrona i co chwilę sprawdzała opaski na rękę, przy wejściu, przy przejściu z pola na piwo, z piwa na toi toie, z pola na strefę koncertową, paranoja, niektórym już puszczały nerwy i nie dziwię się... Oczywiście kompletny zakaz wnoszenia i picia piwa poza małą strefą Warki (5zł). Toi toie były, prysznice nie, wykąpać się można było na pobliskim kąpielisku Fala za 4,50 (cena promocyjna dla uczestników), do sklepu niedaleko, generalnie było to w sąsiedztwie Stadionu Śląskiego więc blisko było do sklepu, a także można było między koncertami pospacerować po parku, miejsce niezłe. Generalnie jestem bardzo zadowolony, wiadomo, zawsze mogło być lepiej, szczególnie ochrona była irytująca, ale warto było pojechać. A jeszcze na plus dodam promocję Przewozów Regionalnych dzięki której przy powrocie pociągiem tej spółki płaciło się mniej, do Katowic pojechałem za 20 złotych, wróciłem za 11.