Soulfly - Kraków, Lochness (12.06.2010)
Zacznę od tego, że takiego gwiazdora jak Max Cavalera to już dawno nie widziałem. Przed koncertem każdego członka można było dorwać i pogadać z nim czy zrobić sobie fotkę, a Cavalera cały czas siedział w autobusie i dupy mu się do fanów nie chciało ruszyć (dzięki nim, przecież zarabia) Przed wejściem Soulfly na scenę Max jeszcze siedział w autokarze i ochrona powiedzaiła, że jeśli fani nie odejdą to Cavalera nie wyjdzie (kurde gwiazdor ani Madonna) i wkońcu wszedł do klubu w eskorcie uwaga, uwaga aż 8 ochroniarzy!!! Po koncercie było to samo nie wyszedł nawet do małej grupki osób mimo, że było raptem 10 może 15 osób (ale mnie domoczył deszcz przez tego gwiazdora Maxa... i jeszcze ten przeklęty grad...)
Koncert był niezły, ale trochę krótki, bo zaledwie 75min. zagrali, ale nie dziwie się w tym żałosnym klubie ledwo ja wytrzymałem stojąc a co dopiero jakbym musiał ponad godzinę drzeć mordę do mikrofonu:) Lochness nie nadaje się na większe koncerty. Nawet stojąc przy oknie cieknie pot z ciebie jak ze świni i jeszcze do tego ta niska scena. Wstyd, że w tym klubie zagoszczą jeszcze tego roku DevilDriver i Fear Factory...
Setlista:
Intro
Blood fire war hate
Corrosion creeps
Prophecy
Primitive
SeeknStrike
I And I
Babylon
Kingdom
Refuse resist
Bloodbath and beyond
Lotm/walk
Porrada
Drum Jam
Troops of doom
Carved inside
Arise again
Unleash
Roots bloody roots
Jumpdafuckup
Eye for an eye
Moje niektóre klipy:
Prophecy -
Troops Of Doom -
Unleash -
Roots Bloody Roots/Jumpdafuckup/Eye For An Eye -