Byłam wczoraj w HMV Apollo na koncercie wspaniałego pana Chrisa Rea : )
Koncert oczywiście był świetny ale niestety za sprawą beznadziejnej publiczności skończył się o wiele za wcześnie... żadnych bisów
ta hołota, stonka, buraki i nie wiem co jeszcze powiedzieć o nich, zaczęli wychodzić gdy zespół zszedł ze sceny przed bisem! Żadnych oklasków, wiwatu, no nic, zupełnie.... tylko nieliczni czekali z nadzieją, ale po paru minutach jak cale tłumy tej hołoty zaczęły wychodzić, pojawiła się ekipa i zaczęli zwijać sprzęt! Porażka totalna, jestem strasznie rozczarowana i zawiedziona bo Chris na pewno zagrałby jeszcze ze dwie lub trzy piosenki... Poza tym to był ostatni koncert podczas tej trasy! Dobrze, że ta chu*nia (widownia) nie wyszła po Road to Hell!!
Ogromny plus dla artysty bo świetnie zachowywał się na scenie, boki zrywać czasem : )
W zeszłym tygodniu byłam na McCartney'u w Royal Albert Hall i tam nikomu nie przyszłoby do głowy żeby wychodzić! Jakby się dało to całą noc byśmy tam byli : ) Paul wychodził trzy razy na bis