http://www.joemonster.org/art/22817/Garsc_ciekawostek_o_Iron_MaidenWnikliwi fani niczego nowego się stąd nie dowiedzą, ale polecam tym, którzy Majdanów słuchają z doskoku albo dopiero zaczynają przygodę z bogami heavy metalu
-----
Minęło już 10 dni od koncertów Maidenów w PL, a tutaj zero opinii. Czyżby nie tylko mnie koncert delikatnie rozczarował?
Nie wiem jak było w Gdańsku, ale łódzkie show było raczej średnie. Miałem dziwne wrażenie, że chłopaki na scenie wyglądali na strasznie zmęczonych. Dave Murray, który na każdym koncercie jaki widziałem na żywo lub oglądałem na youtubie był zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha. Teraz z tą swoją beznadziejną fryzurą (kolejne zaskoczenie in minus
) sprawiał wrażenie, jakby czekał aż tylko koncert się skończy i będzie można położyć się wygodnie w łóżku. Podobnie rzecz miała się z Janickiem Gersem i Dickinsonem. Janick na początku oczywiście tworzył najlepsze show z całego zespołu, ale po kilku utworach stał się zdecydowanie bardziej statyczny. Natomiast Dickinson, który jak na siebie był bardzo mało gadatliwy (i któremu w krótkich włosach jest zdecydowanie bardziej do twarzy
) większą część koncertu przespacerował. Może to scena, która była małych rozmiarów nie pozwoliła mu rozwinąć dobrze skrzydeł? Mam nadzieję, ale bardziej prawdopodobna jest opcja, że wiek zaczyna już robić swoje. A może po prostu, tak jak swego czasu Dariuszowi Dziekanowskiemu, nie służyło im łódzkie powietrze?
Z drugiej strony wcale zmęczeniu Maidenów się nie dziwię. Cyrkulacja powietrza w Atlas Arenie chyba nie istniała. Kompletnie nie było czym oddychać, a po dwóch utworach byłem CAŁY mokry (łącznie ze sznurówkami i paskiem od spodni). Ponadto wierząc słowom kumpla w okolicach The Number of the Beast wyglądałem tak, jakbym przebiegł maraton.
No i całe show mogłoby potrwać trochę dłużej. Jak usłyszałem "Fear of the Dark" to przez głowę przebiegło mi - "Jak to? Już?"
Ale niech te minusy nie przesłonią nam plusów - stałem bardzo blisko sceny (chyba 3 rząd), mogłem bawić się przy utworach z mojej ulubionej płyty i podziwiać zajebistą scenografię, wysoką klasę pokazali Steve Harris i Adrian Smith, no i przede wszystkim zaliczyłem kolejny koncert Iron Maiden. Trochę mniej udany niż Gwardia 2008 czy Bemowo 2011, ale pewnie niedługo nie będę o tym pamiętał. Już godzinę po koncercie siedząc w autokarze do Warszawy zacząłem razem ze znajomymi żałować, że nie kupiłem biletu na koncert w Gdańsku. Czyli chyba nie było jednak aż tak źle