Wczoraj przypadkiem ich usłyszałem po raz pierwszy i moje skojarzenie - "to brzmi jak jakaś wariacja na temat zeppelinowskiego Black Dog", po czym patrze, a w sklepie leci płyta GVF i już pojąłem skąd się wzięły te wszystkie zachwyty zespołem. Takiej muzyki mi ostatnio brakowało.
Zespół otwarcie mówi, że interpretuje na nowo utwory, które pół wieku temu artyści zdefiniowali. Wszyscy mają wielkie nadzieje co do nich i po pierwszym pełnoprawnym albumie zobaczymy co z tego wyjdzie.
Sprawdziłem z ciekawości ich zaplanowaną trasę - 3/4 SOLD OUT, nie są to oczywiście stadiony, ale kluby. Jest potencjał.