I słusznie. Dobra troszkę ochłonąłem, więc moge napisac co nieco o koncercie. Elton miał zajebistą ekipę. Spodziewałem się, że będzie więcej muzyków, a tu: gitara, bass, organy (wiadomo czasem trąbka się przyda), perkusja, instrumenty perkusyjne, czyli tzw. przeszkadzajki no i cztery czekoladki w wieku od 30 do 70 lat. "Czekoladki" śpiewały znakomicie. Juz wiem dlaczego wszyscy w chórkach mają "czekoladki". Poza tym jedna z nich była członkinią Sly & The Family Stone, więc kawałek historii był na scenie. Poza "czekoladkami" chórki robili tez muzycy na scenie. Każdy był siwiutki i każdy potrafił śpiewać jak ta lala, więc jeżeli w utworze było potrzeba męskich chórków, to "czekoladki" schodziły ze sceny a chórki robili chłopaki.
Fajny tez był myk z supportem. Jak się dowiedziałem, że to Ci wiolonczeliści, to za bardzo mi się to nie podobało, ale cóż miałem zrobić. Weszli punktualnie o 19:30 i zaczęli o Smooth criminal, potem smells like ten spirit, no i już myślałem, że będę usypiał, aż tu nagle niespodzianka. Słysze riff "highway to hell". No i grają. I nagle dołącza do nich koleś o perkusyjnych z ekipy Eltona i potem basista i na końcu grają całym bandem prawie i wchodzi Elton i koncert się rozpoczął. Podobało mi się to, że chłopaki na wiolonczelach towarzysza Eltonowi przez cały koncert. Tzn. w tych momentach gdzie to nie wadzi, bo trzeba przyznać, że zespół miał poczucie ekonomii wykonawczej... hehehehe... grali dwie godziny i było naprawdę świetnie.
Jezeli chodzi zaś o Atlas Arenę to hmmm... Mogli napisać, że nie ma bankomatów w środku, że nie będzie można nigdzie płacić kartą i że jak wejdę na koncert, to nie wyjdę tzn. wyjdę, ale już nie wejdę. Tym oto sposobem musiałem dolewać sobie wodę do buteleczki w toalecie. Masakra... nie polecam tego miejsca, no chyba, że ktoś w tłumie lubi nosić pieniądze w kieszeniach. W każdym razie koncert niesamowity i pojechałbym jeszcze raz.