Kochani, czyzby zlocik i nasze prywatne spotkanka na szczycie przycmily ten koncert ?
Ani jednej recenzji ???
Ja z oszolomienia nie potrafie wyjsc do tej pory. Zobaczyc trzech muzykow z oryginalnego pierwotnego skladu na scenie, to niesamowite uczucie, ktore moze sie rownac jedynie z tym, kiedy to dwa lata temu mialam okazje podziwiac solowki Iommy'ego w Spodku...
Dla fana klasyki rocka ten koncert byl wydarzeniem duzej rangi i wlasnie dlatego, trzeba bylo tam po prostu byc !!! (i to za kazda cene - pozdro Wojo, Gusia
)
Zaczeli od Highway Star, na ktore sie chyba nieco spoznilismy...ekhm
. Bylam zaszokowana, kiedy pierwsze dzwieki dotarly do mnie i zobaczylam na telebimie legende...Porazajaca energia tych panow i niesamowite brzmienie kapeli sprawilo, ze od tego momentu po prostu odplynelam. Nie pamietam kolejnosci utworow, ale moze wymienie te, ktore utkwily mi w pamieci: "Strange Kind of Woman", "Fireball", "Sometimes I Feel Like Screaming", "Rapture of The Deep", "Perfect Stranger", "Space Truckin'" (moja radosc, ze to zagrali siegala zenitu, co przejawialo sie wykrzykiwaniem na cale gardlo "come on"
ach...), "Smoke On The Water" (przy tym utworze wszyscy choralnie spiewali, a publicznosc generalnie odleciala - w koncu jeden z najlepszych kawalkow hardrockowych ever
). Na bis zagrali Hush. Nie ukrywam, ze czekalam na ten numer, bo w swej melodyjnosci zawsze mnie porywal i nastrajal optymistycznie niczym D'yer Zeppelinow np.
Black Night na absolutny koniec, czyli kosumpcja wisienki na szczycie tortu
- niesamowite wrazenia akustyczne, nie wspominajac juz o duchowych...Purple live sa bardziej rockowi od tych najabardziej rockowych. Brzmienie gitar na piateczke
. Porzadny hardrock - czapki z glow dla tych panow!!! Kiedy sobie dodatkowo pomysle, ze oni maja po 65 lat (mowie o Gillanie i Gloverze), to stwierdzam, ze nalezy sprzedac dusze rock and rollowi i cieszyc sie energia po kres swoich dni
...Warty uwagi jest tez polski akcent na koncercie... Chopin, a nastepnie Mazurek Dabrowskiego to niesamowicie mily gest i uklon w strone publicznosci. Zreszta Ian bardzo nas chwalil w trakcie koncertu, ze sie swietnei bawimy
. Nie wiem jak to wygladalo pod sama scena, ale ja do dzis lecze odciski
. Przy takiej muzyce czlowiek eksploduje i wyzwala wszelkie poklady swej energii.
Widzialam legende...kurcze, chyba pora umierac
?
Aha, dzieki wszystkim moim koncertowym towarzyszom - bez Was ten koncert na pewno nie byl by taki sam, buzka;*