Ostatnio coraz częściej słychać o artystach, głównie muzykach, ale chyba nie tylko, którzy, zwłaszcza w Stanach, ale przecież nie tylko, angażują się dość mocno w spory polityczne.
Dotknęło to również GN'R, co widać na przykładzie Richarda Fortusa.
Niektórych fanów to dziwi, inni patrzą na to obojętnie, jeszcze inni, być może, robią już stosy z płyt, książek itd. artystów, którzy podpadli im politycznie.
Ja sam patrzę na to jak na coś normalnego - artysta też człowiek, także ma prawa obywatelskie i, nawet jeśli wcześniej nie był zaangażowany politycznie, to bywa, że wskutek różnych
wydarzeń tak się właśnie dzieje.
W przypadku Gunsów - jeśli chodzi o ich twórczość - widzę może ze dwa kawałki, trzy kawałki zaangażowane politycznie (choć nie wykluczam, że w przyszłości będzie ich znacznie więcej), więc ich obecne zaangażowanie polityczne może nieco dziwić,.
Są jednak artyści, dla których, takie, czy inne zaangażowanie polityczne to w zasadzie norma, bo grają określony typ muzyki. Dlatego po prostu do tego przywykłem.
A to, że teraz nawet artyści, których teksty w żaden sposób nie dotyczyły polityki nagle angażują się politycznie po jednej, czy drugiej stronie sporu politycznego jest dla mnie
ciekawym zjawiskiem, wywołanym częściowo ich poglądami ( wyobrażacie sobie Duffa z jego punkowymi korzeniami jako zwolennika Trumpa? Not in this lifetime ), a częściowo może
także "modą". Trudno powiedzieć.
W Polsce również są artyści, którzy często opowiadali się, albo opowiadają politycznie po tej, czy po innej stronie sceny politycznej, ale nie przyszłoby mi do głowy negować ich prawa do tego, albo odrzucać ich twórczość dlatego, że lubią ugrupowanie A zamiast B.
Ba, jeden z moich ulubionych polskich kawałków to utwór związany z zespołem, którego poglądów politycznych nie podzielam, ale nie zmienia to faktu, że wciąż lubię ten utwór, bo niby czemu nie?
Ale ja to ja. A jak Wy na to patrzycie?