Autor Wątek: AC/DC  (Przeczytany 149014 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline mafioso

  • Marketing
  • Street of dreams
  • *******
  • Wiadomości: 12083
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +2229
    • As Koncertowy
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #555 dnia: Lipca 23, 2015, 02:49:18 pm »
0
Ja jednak spróbuję upolować bilet. Kiedyś przed jakimś koncertem na który się spóźniłem koniki mi proponowały bilet na płytę za 30 zł (o wartości ponad 150 zł) więc podejrzewam, że zawsze tak jest tylko trzeba poczekać aż im zmięknie rura i będą próbować się pozbyć biletów za jakąkolwiek kwotę.

Offline Śpiochu

  • Global Moderator
  • One In A Million
  • *****
  • Wiadomości: 5054
  • Płeć: Mężczyzna
  • Hail to the chief!
  • Respect: +1714
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #556 dnia: Lipca 24, 2015, 09:24:56 am »
0
Będę.  Na innerze.  Ale wróciłem w nocy z wakacji i na razie nie wiem jak się nazywam...
...jeśli powyższy komentarz wydaje Ci się zbyt poważny, to zmień zdanie.
GNR
Warszawa 15.07.06, Praga 27.09.10, Rybnik 11.07.12, Gdańsk 20.06.17
Slash
13.02.13, 12.02.19, 16.04.24

Offline mafioso

  • Marketing
  • Street of dreams
  • *******
  • Wiadomości: 12083
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +2229
    • As Koncertowy
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #557 dnia: Lipca 26, 2015, 03:28:09 pm »
0
I jak wrażenia?
Ja byłem pod stadionem i słychać było doskonale, szczególnie gitarę Angusa. Na bilet szans nie było, na płytę sprzedawali po 500-600 zł - zasadniczo ich posrało.
A jak na stadionie?
Znalazłem taki komentarz na youtube
Cytuj
Akustyka była po prostu STRASZNA, momentami trudno było wyłowić jakiekolwiek dźwięki przypominające słowa piosenek, trzeba je było odtwarzać z pamięci. Angus & Co dali z siebie wszystko, ale w walce ze Studnią Narodową byli bez szans (przynajmniej na trybunach, sektor G35). Po raz drugi w życiu wyszedłem z koncertu biletowanego w trakcie występu, ten jazgot był po prostu nie do zniesienia. Poważnie się zastanowię nad celowością uczestniczenia w kolejnym koncercie rockowym w tym miejscu, to jest zabójstwo typu kwalifikowanego na muzyce!

Offline PGR

  • Reckless Life
  • **
  • Wiadomości: 219
  • Respect: +140
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #558 dnia: Lipca 27, 2015, 12:31:24 am »
0
Miałem sektor D15, miejsce na wprost sceny, widoczność bardzo dobra, pod tym względem nie było nic do zarzucenia. Była to moja pierwsza wizyta na Narodowym, ale wiedząc z różnych artykułów, wpisów, komentarzy, wiedziałem czego się spodziewam. Wydałem swoje pieniądze na bilet wiedząc, że akustyka nie jest (delikatnie nazywając) najwyższych lotów i dlatego... nie jestem rozczarowany. Najgorzej było na pierwszych trzech utworach, gdy wokal w szybszym refrenie kompletnie gdzieś ginął. Później to nieco się zmieniało na plus. Nagłośnienie zależało od utworu - raz było lepiej, raz gorzej. Cóż, nie jest to obiekt na takie koncerty, ale z drugiej strony wiedząc o tym kupiłem ten bilet, podobnie jak jakieś 60 tys. osób. Nie ma więc sensu być hipokrytą i po fakcie narzekać na stadion. Każdy idący i słono płacący na AC/DC wiedział, że nie będzie to akustyczny olimp. Jest tylko jedno wyjście, żeby koncerty nie odbywały się na Narodowym - trzeba byłoby tylko masowo przestać kupować tam bilety. A wiadomo, że i tak na ciśnieniu prawie wszyscy będą potulnie kupować bilety w pierwszym możliwym terminie, nawet jak ogłoszą w największym bublu.
Akustyka akustyką, ale AC/DC dało niesamowitego kopa! Przewidywalne od A do Z show takie samo w każdym miejscu trasy, ale i tak robi to wszystko spore wrażenie.Ta solówka Angusa to istny majstersztyk. Taka refleksja mnie tylko naszła... Johnson ma 68 lat i daje świetnie radę i przyrównałem to do Axla, jakby śpiewał za 15 lat... Na stare lata Angus i spółka dali naprawdę radę. Dla nich pojęcie "wiek emerytalny" chyba zupełnie nie istnieje.

Offline Tymeg

  • Paradise City
  • *****
  • Wiadomości: 607
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +138
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #559 dnia: Lipca 27, 2015, 08:04:34 am »
0
Czyli jednak dobrze, że wolałem wybrać się za granicę. A od jakiegoś miesiąca wahałem się czy jednak nie pojechać. Dla mnie spieprzone nagłośnienie byłoby nie do przełknięcia.

Offline Emma

  • Zasłużeni
  • Garden Of Eden
  • *****
  • Wiadomości: 3850
  • Respect: +2360
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #560 dnia: Lipca 27, 2015, 04:53:33 pm »
+2
to ja może „trochę” obszerniej, bo nie potrafię przemilczeć „organizacji” PRZED koncertem. Dobrze, że nie jest to mój ulubiony zespół, dla którego bym kolejkowała kilkanaście godzin, bo bym kogoś zabiła ;p Nawet Wam sekcje porobię, żebyście nie musieli czytać tego, co Was nie interesuje! :P
Wejście, organizacja:
Zacznę od tego, że ze względu na to, że się w Pradze trochę „skontuzjowałam”, to miałam wątpliwości, czy w ogóle pchać się w tłum, zwłaszcza, że skakanie/bieganie jest dla mnie ostatnio średnio możliwe.  No i biorąc pod uwagę show jakie robi AC/DC to w sumie z tyłu lepiej oglądać, bo widać całą scenę ;p Pod stadion przyszłam ze znajomą ok. 13, grzecznie ustawiłyśmy się na końcu kolejki pod bramą nr 3. Ponad godzinę później jakiś facet z megafonem oznajmił, że jak ktoś nie ma numerka na bilecie, to ma iść pod bramę i go wziąć bo inaczej nie wejdzie. Nie wiem skąd im się to wzięło, nigdzie nie było, żadnej informacji o tym, ale w ten oto sposób, nie tylko my, ale także osoby, które czasem czekały od rana, często dopiero tuż przed wejściem dowiadywali się, że nie mają numerka i teraz dostaną np. numer 1000. Paranoja. Numerki mają rację bytu przy koncertach klubowych – dla pierwszych 20-40 osób, które kolejkują od rana. Ewentualnie na dużych obiektach gdy np. pierwsze 100 osób jest wpuszczane na lepsze miejsca tuż pod sceną (np. Green Day na Emirates Stadium 2013). Ale nie ma sensu numerowanie WSZYSTKICH. I to jeszcze bez jakiejkolwiek informacji (poza facetem w kamizelce z megafonem, który raz na 1,5h o tym informował). Nienawidzę sformułowań w stylu „na zachodzie jest lepiej”, ale jednak musze przyznać – w Polsce ludzie nie są przyzwyczajeni do numerowania, więc wprowadzanie tego, zwłaszcza przy tak dużej imprezie, od razu jest skazane na porażkę. Plusem było to, że mogłyśmy się przenieść spod płotu w słońcu, do cienia, bliżej bramy, bo skoro mieli wpuszczać numerami, to po co się męczyć.  Nikt nie potrafił odpowiedzieć jak to sobie wyobrażają, cały czas twierdzili, że to nie jest trudny system i że wyjdzie bez problemu, bo nikt z wyższym numerem nie wejdzie dopóki ten z niższym nie wejdzie. No ja nie wiem co oni biorą, że mają tak optymistyczne myśli, ale może niech zmniejszą dawkę. Potem pojawiło się hasło, że o 15 mają rozdawać opaski na Inner Barrier. Oczywiście 15 wybiła – zero informacji. Ale za to tłum zaczął masowo upychać się w kolejkę. Razem z koleżanką stanęłyśmy tak trochę z boku na końcu kolejki z barierkami (w sensie wiecie o co chodzi, ten początek kolejki zawsze jest odgrodzony barierkami ;p) – z każdą kolejną minutą pojawiało się coraz więcej wkurzonych osób, które kolejkowały kupę godzin, ale o numerkach nic nie wiedziały i np. para obok mnie dostała numery 989 i 990, a byli od 10, podczas, gdy np. ja przychodząc o 13 i biorąc numerek po 14 miałam 298.  Pan z megafonem znów wkroczył do akcji informując, że wejście będzie 15 minut wcześniej. Pojawili się ludzie wymieniający bilety na opaski – super, kolejny chaos i ścisk, tłum zaczął się wzajemnie tratować, bo nikt nie pomyślał, że rozdawanie opasek w taki sposób nie wyjdzie. Ale w ten oto sposób znalazłam się dość blisko w kolejce. Dobra, ok. Poszło info, że numerki jednak nie mają znaczenia, tylko normalna kolejka – w tym momencie poleciały wiązanki ze strony osób, które były od rana, miały niskie numery, w okolicach 5-10 i wyszły z kolejki (bo skoro wpuszczają numerami, to nie musieli stać), a teraz już nie byli w stanie się przepchać na początek. Frustracja w pełni zrozumiała. Ok, zaczęli wpuszczać – i tu znów objawił się idiotyzm tej sytuacji. Gdyby nie mieszali, ludzie ustawiali się normalnie w kolejce, to wiadomo – ścisk by był, ludzie się pchają, ale jest to bardziej „kontrolowane”. Niestety tak nie zrobili i tym oto sposobem rozjuszony tłum, zwłaszcza ten z przodu, po prostu szedł „taranem” na bramę. Jednym zdaniem – LN dało dupy, bo może by i to miało sens, gdyby było dobrze przeprowadzone, a tak zrobili więcej zamieszania, niż gdyby była standardowa kolejka...
Miejsce:
Spokojnie przeszłam przez kołowroty, ludzie wokół biegli, ale ja szłam względnie normalnym tempem (ok, czasem kawałek „podbiegłam” 3-5 króków, ale 99% trasy przeszłam). Wchodzę na Inner Barrier, a tam... miejsce pod barierkami na wprost wybiegu. No idealnie, bo pomijając wszystkie inne aspekty – barierki mogę się chwycić, mogę się oprzeć i mogę przeżyć z moimi rozwalonymi kolanami i biodrami ;p Chwilę później zadzwonił Śpiochu i okazało się, że razem z ekipą stoją pod tymi samymi barierkami, ale bardziej w prawo, gdzie się z chęcią przeniosłam, bo przecież z ekipą zawsze raźniej ;) Przyznam szczerze, że przed koncertem miałam mieszane uczucia co do zamknięcia dachu stadionu, bo naczytałam się opinii, że na niektórych imprezach jak nie włączą klimy na full, to jest duszno w 3 dupy, ale burza i ulewa która przeszła nad stadionem tuż po tym jak nas wpuścili uświadomiła mi, że jednak lepiej, że to zrobili :P Mimo, że początkowo to jak sam sobie nie namachałeś, to klimy nie czułeś, tak później już było całkiem przyzwoicie ;)
Vintage Trouble, AC/DC:
Support (Vintage Trouble) –  istnieje małe prawdopodobieństwo, że wpadłabym na to, że taki zespół może supportować AC/DC, ale ogólnie to całkiem miło minął czas, człowiek się mógł trochę poruszać :P dobrze wiedzieć, że istnieją, bo czasem fajnie posłuchać czegoś w tym stylu ;) 
AC/DC – no nie powiem, dziadki dają radę. Fajnie widzieć, że „ludzie w tym wieku” nadal są w stanie dać czadu, a nie tylko odstać swoje i zgarnąć kasę. Setlista nie była jakimś zaskoczeniem, takie greatest hits. Trochę boli mnie brak „The Jack”, ale najważniejsze, że mogłam sobie poszaleć przy „you shook me all night long”, „whole lotta rosie” czy „highway to hell”, reszta naprawdę była mi dość obojętna jeśli chodzi o setlistę. Z naszych miejscówek było fajnie widać całość scenografii, całą scenę, wszystkie bajery, które tworzą „show” – robią wrażenie i naprawdę super zobaczyć to na żywo. Jeśli chodzi o dźwięk to narzekać nie mogę. Owszem, czasem było słabiej słychać wokal w czasie zwrotek, ale nie wiem czy to kwestia stadionu czy zbieg okoliczności, w każdym razie było to ciszej, ale nie niewyraźnie czy z pogłosem. Generalnie tak jak na większości koncertów – czasem są utwory, gdzie coś inaczej jest „podkręcone” i coś słabiej słychać. Nie przeszkadzało to w odbiorze, sama melodia, gitary, bas itp. były zawsze czysto. Za to wyobrażam sobie jak to mogło brzmieć na trybunach, bo czasem było słychać jak taki dziwny pogłos się niesie do góry :/ Wybuchy z tych armat na koniec trochę zabiły mój słuch :v Ale dzisiaj już jest lepiej ;p Jeśli chodzi o tłum, to chyba znów nasza miejscówka okazała się najlepsza, ponieważ źle nie było. Do tego, nie ukrywajmy – jeśli masz „swoich” ludzi wokół, to też jest inaczej. Owszem, jestem poobijana, mam siniaki na ręce od odpychania się od barierki, żeby nie zostać w nią wgnieciona, ale to prawie że nic w porównaniu z takim standardowym ściskiem pod sceną. Nikt na mnie nie leżał przez pół koncertu, nie ciągnął za włosy, ani nie traktował jako podpórki. Czasem szły fale, czasem byłam zgnieciona między jedną a drugą ręką osób, które stały za mną, ale trzymały się barierki, ale mówiąc szczerze bardziej się przejęłam tym, żeby im łokci w drugą stronę nie wygiąć, jak tłum mnie pchał na bok, niż tym czy jest  ścisk ;p  Do tego kolega Arkadiusz, który stał większość koncertu za mną też starał się „amortyzować” nacisk tłumu, żeby na mnie nie wpaść trzymając się i odpychając od barierki. Dzięki temu, moje żebra żyją. Sam fakt, że szło się ruszać, szaleć, „tańczyć” przy barierkach mówi sam za siebie :) W pewnym momencie moje kontuzje zaczęły o sobie dawać znać, ale na szczęście miałam na tyle „dużo” miejsca, że mogłam się ustawić pod trochę innym kątem (mało tego – powiem Wam, że nawet chyba się trochę „podleczyłam”, bo już nie kuleję! :D). Jedyne co może nie tyle mi przeszkadzało, co po prostu było dziwne, to to, że AC/DC nie robi ładnych przejść z 1 piosenki na drugą. Nie jestem przyzwyczajona do takich przerw między wszystkimi utworami, zwłaszcza, że były dość „długie”. Mały detal, ale musze się do czegoś doczepić :P Atmosfera bardzo fajna. Super było widzieć całe tłumy skaczące i klaszczące w rytm przez cały koncert, a nie tak jak często bywa – pod barierkami skaczą, a im dalej tym gorzej. Do tego pełno świecących różków, zwłaszcza na trybunach robiło wrażenie.  Ogólnie – cieszę się, że mogłam ich zobaczyć, posłuchać, zobaczyć to show, spotkać się z ludźmi, zobaczyć znajome twarze, poszaleć przy kilku utworach. Nie jest to zespół, do którego podchodzę w jakiś super emocjonalny sposób, więc obyło się bez pisków i wyznawania miłości muzykom z mojej strony, ale to nie znaczy, że bawiłam się gorzej :P

no i na koniec jeszcze - Dziękuję „Śpiochowej ekipie” za towarzystwo i podwózkę po koncercie! Nie wiem o której bym trafiła do znajomej, gdybym musiała polegać jedynie na komunikacji miejskiej :)

Offline Gnatek

  • Byli moderatorzy/newsmani
  • Atittude
  • *****
  • Wiadomości: 1600
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +289
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #561 dnia: Lipca 28, 2015, 09:21:32 am »
0
Nigdy nie rozumiałem tego, po co ludzie kupują bilety EE czy stoją przy bramkach wejściowych od 8 nad ranem. To jest kompletnie bez sensu. Popatrz, nastałaś się w kolejce od 13, ja wszedłem na stadion koło 19:30 i też byłem pod barierkami. Ja ze swoimi znajomymi kilka lat temu już ogarnęliśmy system, który sprawdza się na absolutnie KAŻDYM koncercie i zawsze znajdujemy się gdzieś w okolicach 1, maks 4 rzędu. Wchodzimy po prostu na płytę na ostatni support (albo w trakcie trwania już tego supportu) i idziemy najbliżej barierek jak się tylko da. Nie przebijamy się na chama, jak ktoś nas nie przepuszcza, to stoimy i czekamy. Support się kończy, ludzie z przodu wycofują się po ostatnie napoje czy na siusiu a my wtedy znowu przesuwamy się jeszcze bliżej barierek, znowu tak blisko jak się da. A potem zaczyna się koncert i idziemy z tłumem naprzód. Ludzie którzy byli od 13 przy barierkach w końcu opadają z sił i wycofują się do tyłu a my wtedy myk na ich miejsce. Sprawdza się absolutnie wszędzie, bez względu czy to Metallica, czy Bon Jovi czy AC/DC. Bez wyczekiwania pod barierkami i bramami.

A co do koncertu - mega! Nie sprawdzałem setlisty żeby mieć niespodziankę, poza It's a long way to the top i Hard as a Rock zagrali wszystko to co chciałem usłyszeć. Fajne efekty, zespół w super formie, publika bawiła się zajebiście (cieszyłem się, że dziewczyny które stały z przodu nie marudziły jak chociażby na Metallice, że ktoś skacze z przodu i nie da im posłuchać muzyki), nagłośnienie też dawało radę. Swoją drogą to nie rozumiem tego utyskiwania na nagłośnienie na narodowym, byłem tam na dwóch koncertach i nie zanotowałem żadnych większych kłopotów dźwiękowych.

Na minus brak konferansjerki pomiędzy utworami i jakiegoś większego pożegnania po koncercie, bez rzucanych kostek, pałeczek itp. Ale oni podobno mają taki styl, że wychodzą, grają i schodzą. Ale że muzycznie dali radę, to jestem w stanie im to wybaczyć.

Offline Emma

  • Zasłużeni
  • Garden Of Eden
  • *****
  • Wiadomości: 3850
  • Respect: +2360
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #562 dnia: Lipca 28, 2015, 11:05:39 am »
0
Nie nastałam się w kolejce od 13, grzecznie siedziałam na trawce pod drzewkami ;) To była jedyna okazja, żeby móc spędzić trochę czasu ze znajomą, z którą widuję się jedynie na koncertach, jeśli akurat obie idziemy na ten sam, więc nie widzę problemu. A sama idea kolejkowania od rana - poza tym, że ma to swój klimat, bo poznajesz nowych ludzi, masz fajną atmosferę, to przede wszystkim, będąc na początku kolejki masz pewność, że barierki będziesz miał, na dodatek możesz mieć je w tym miejscu, w którym chcesz i nie musisz liczyć na szczęście. Po drugie, nie wiem jak wyglądasz, ale generalnie facet, zwłaszcza z kumplem ma większe szanse na przepchanie się do przodu niż jakakolwiek dziewczyna. Zwłaszcza, że np. ja mam to do siebie, że jestem na tyle ugrzeczniona, że nie będę włazić przed kogoś, kto jest ode mnie niższy, albo wchodzić w środek jakiejś grupki znajomych. Po trzecie, wszystko zależy od zespołu i koncertu. Najczęściej jestem na takich koncertach, gdzie nie ma bata, żeby ktoś wycofał się spod sceny "na siusiu" czy po picie. Sama nigdy nie ruszam się spod barierek. A poza tym, bez urazy, ale nie lubię właśnie takich cwaniaczków i nie zamierzam dołączać do tego grona. Możesz pisać, że nie przepychacie się na chama, ale założę się, że 90% ludzi, których mijacie ma ochotę Was poćwiartować na 25 różnych sposobów, ale po prostu boją się odezwać i zwrócić uwagę. Wchodzisz tam gdzie jest miejsce? No super, tylko zauważ, że przed koncertem tłum stoi trochę luźniej - i dobrze, bo po co się upychać jak sardynki na 3h przed koncertem - wchodząc w takie miejsca, wykorzystujesz to. To tak jakbyś jechał samochodem i zachowywał bezpieczny odstęp od samochodu przed Tobą, a ktoś Ci się wpierdzielił na chama "bo jest miejsce". Najwyraźniej mamy inne charaktery i kulturę koncertową :)

Offline Śpiochu

  • Global Moderator
  • One In A Million
  • *****
  • Wiadomości: 5054
  • Płeć: Mężczyzna
  • Hail to the chief!
  • Respect: +1714
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #563 dnia: Lipca 28, 2015, 01:06:49 pm »
0
Czas na moje kilka słów, bo i mam chwilkę czasu. Fanem „ACe Piorun DeCe” nie jestem, nie byłem ale wielce szanuję dokonania tego zespołu oraz wyrażam głęboki podziw jak te kilka riffów i jeden patent na piosenkę został zamieniony w tak dobrze naoliwioną maszynkę do zarabiania pieniędzy. Zespół, w którym nie ma alkoholu, narkotyków (a raczej Angus ich nie preferuje, więc i automatycznie cała ekipa) od czterdziestu paru lat gra ciągle to samo a ludzie walą oknami i drzwiami żeby wydać niemałe pieniądze, by oglądać ich stare mordy. Panowie – brawo! I choćby z tego powodu, czyli „wzorcowego zespołu dinozaurów rocka” warto było być na PGENarodowym (swoją drogą ciekawe czy się nazwa przyjmie :P).
Bilety kupiłem od razu, bo wiedziałem, że będzie szaleństwo i tym razem mnie nos nie wprowadził w błąd. Stadion wyprzedany do ostatniego miejsca, biletów się kupić za cholerę nie dało w normalnych cenach, a samo LiveNation w ostatnim tygodniu sprzedawało bilety z ograniczoną widocznością, czyli pewnie z kibla w Pałacu Kultury i Nauki. Z Wrocka wyjechaliśmy jakoś przed 11 i dzięki magii funduszy europejskich i inwestycji w infrastrukturę drogową podróż drogami S8 i A2 przebiegała sprawnie, szybko i bezboleśnie. Cieszy, że nagle do Wawy można dotrzeć już w ok. 4 godzinki. Martwi mnie zaś, że jestem już stary i coraz częściej chce mi się spać na tych drogach szybkiego ruchu… Cel na najbliższy koncert poza domem: nocleg po koncercie. Nie będę się musiał wtedy zastanawiać czy wszystkie % do momentu powrotu z siebie wypocę.

Oczywiście kolega mój Arek narzekał, że wprowadzam stresową atmosferę ale w mordę jeża: ja nie umiem się nie spieszyć, kiedy wiem, że tam się 60 tyś ludzi będzie cisnęło. I tutaj pierwsze zaskoczenie wieczora… Pod bramką na Inner Circle byliśmy 16:10, wpuszczać zaczęli o 16:50 a ja stanąłem pod barierkami. Czego to zasługa? A bo ja wiem… może dlatego, że się trochę kulturalnie wepchaliśmy, może tego, że był burdel, ki diabeł. Dla mnie szok, że przychodząc o tej godzinie można bez problemu dostać się pod barierki. Wiadomo – nie były to barierki pod samiusieńką sceną, ale przed wybiegiem, gdzie było widać całą scenę i zespół jak na dłoni. Ja tak wolę. Miejscówka idealna. I powtarzam to od momentu, kiedy dziesięć lat temu znalazłem się w podobnym miejscu na koncercie U2 w Chorzowie. Jakoś tak fajnie wyszło, że ścisku nie było, scena jak na dłoni, ekipa przy boku więc na co tutaj narzekać. Z Emmą spedziliśmy resztę wieczora  Żona nie była zazdrosna :P

Support:

Bardzo miłe zaskoczenie, bo choć Vintage Trouble wydaje się być produktem specjalistów od PRu, to jednak bardzo sprawnie radzą sobie z nieICH publicznością. Powiem tak: trzeba mieć jaja, żeby być czarnym i w Polsce surfować sobie po ludziach :D Wokalista dał radę, zespół też i powiem szczerze, że zainteresowałbym się nimi gdyby nie to, że ich muzyka była… słaba. Ja wiem, że świetnie potrafią operować klimatem stadionu, rozruszać publikę, nauczyć 50 tyś gardeł śpiewać piosenek, których nigdy w życiu nie słyszeli ale… kompozytora to by sobie mogli wziąć z wyższej półki. Utwory są niespójne, niezapamiętywane i dlatego jako suport – bardzo na plus. Jako muzyka do zapoznania się – dziękuję, postoję.

AC/DC:

Jak w zegarku. Godzina 21 wybiła i zaczęło się darcie ryja. Nie powiem, początek koncertu to było dla mnie wspomnienie czasów gówniarskich. Zresztą ta muzyka idealnie się do tego nadaje. Równie dobrze aktualna trasa mogła by się nazywać Greatest Hits Tour bo z ostatniego albumu poleciały jedynie trzy utwory. Dobrze jednak, że taka perełka w postaci „Baptism by fire” odnalazła się w gąszczu staroci. Generalnie już kiedyś wspominałem, że nie mógłbym słuchać non stop tylko AC/DC i nadal tak twierdzę. Wszystkie utwory są utrzymane w tym samym schemacie, wszystkie utwory tak samo się kończą, wszystkie utwory mają solówkę, wszystkie utwory mają głośniejszy refren. Ale… muzyka zespołu to chyba temat na osobną rozprawę. Szkoda, że wybieg, kiedy już stał się dostępny dla zespołu został użyty jedynie w kilku ostatnich kawałkach. Uwagę zwracały także wspomniane już przez Emmę przerwy po każdym kawałku, przez co tempo nie było równe, ale w końcu w tym wieku… też będziemy musieli robić przystanek co piętro wchodząc po schodach :P
Co do dźwięku, z mojej perspektywy było ok, bo mam w pamięci zeszłoroczną Metallikę, którą oglądałem z dalszej odległości. W momentach cichszych słychać było ten straszny pogłos na trybunach. Boshe... współczuję Wam trybuniarze. Niektórzy mówili, ze Briana było słychać gorzej… no może, ale ja tam po swojemu sobie śpiewałem, więc mi to nie przeszkadzało.

Narodowy robi na mnie największe wrażenie, kiedy te 60 tyś ludzi się z niego wylewa. Istny obłęd wizualny :]

Po koncercie podwieźliśmy jeszcze Emmę na miejsce spoczynku i wróciliśmy do Wrocka, także o 4:30 leżałem już wypucowany w łóżku.

Koncert bardzo na plus, wszystko super i właściwie nie mam się do czego przyczepić. Szkoda tylko, że taka jednodniowa przyjemność to w przypadku mojego budżetu domowego jakiś 1000 zł. To stanowczo za dużo.

Do zobaczenia na Foo Fighters w Krakowie, tak jak wspominałem – tam to ja już na pewno zostaję na noc :D …i mam nadzieję, że będą też piwo sprzedawali… takie z procentami :P
...jeśli powyższy komentarz wydaje Ci się zbyt poważny, to zmień zdanie.
GNR
Warszawa 15.07.06, Praga 27.09.10, Rybnik 11.07.12, Gdańsk 20.06.17
Slash
13.02.13, 12.02.19, 16.04.24

Offline mafioso

  • Marketing
  • Street of dreams
  • *******
  • Wiadomości: 12083
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +2229
    • As Koncertowy
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #564 dnia: Lipca 28, 2015, 01:24:03 pm »
0
Ja też trochę nie rozumiem po co kupować bilety EE i stać przez 8-10 godzin w jednym miejscu. Nic nie pijecie, że nie chce Wam się siku przez tyle czasu?
Poza tym ja mam naturę podróżnika i zawsze lubię sobie zwiedzić cały obiekt, na supportach posłuchać i popatrzeć skąd najlepiej widać i słychać. A jak ochrona "pozwoli" to uciekam z płyty na trybuny vide Aerosmith w Łodzi czy Roxette w Warszawie.

Offline Emma

  • Zasłużeni
  • Garden Of Eden
  • *****
  • Wiadomości: 3850
  • Respect: +2360
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #565 dnia: Lipca 28, 2015, 02:19:01 pm »
0
Nic nie pijecie, że nie chce Wam się siku przez tyle czasu?
Nah, normalnie się nawadniasz :D Przecież zawsze są w pobliżu jakieś toalety, w ostateczności toi toie :) I nie jest tak, że cały czas stoisz/siedzisz w kolejce. Jak chcesz, możesz wyjść, połazić gdzieś, a ludzie w kolejce zajmą Ci miejsce, grunt, żeby nie było tak, że przyjdziesz rano i wrócisz popołudniu i oświadczysz, że tu stałeś ;) Poznajesz ludzi w kolejce, jeden drugiemu pilnuje miejsc, rzeczy, jak gdzieś idziesz to nie ma problemu, żeby zostawić swój numer tel. żeby "w razie czego" ktoś do Ciebie zadzwonił, że jest jakaś zmiana godziny, miejsca, albo że coś się dzieje. Możesz się wszystkiego dowiedzieć, pogadać z ochroną, dowiedzieć się paru rzeczy itp. Biletów EE nie kupuję nigdy, bo to, że istnieją to dla mnie największe chamstwo świata, więc wtedy tym bardziej trzeba być jak najbliżej w kolejce ;)

Offline Gnatek

  • Byli moderatorzy/newsmani
  • Atittude
  • *****
  • Wiadomości: 1600
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +289
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #566 dnia: Lipca 28, 2015, 08:10:36 pm »
0
nie wiem jak wyglądasz

Otwórz galerię i zobacz ;) tutaj faktycznie jestem w uprzywilejowanej pozycji, bo mam 187 cm i ważę 77 kg. Za taki wzrost i brak problemu w nabieraniu masy będę dziękował Panu Bogu do końca życia. Ale mam to na uwadze, że zawsze znajdzie się ktoś wyższy ode mnie. Do dzisiaj wspominam kolesia, który w zeszłym roku w Poznaniu na Maidenach był wyższy i szerszy, stał centralnie na wprost mnie i za nic nie dało się go obejść. Trzeba być na to przygotowanym. Ale jak ja mam już swoje miejsce i ktoś chce się wbić przede mnie to nie ma na to najmniejszych szans. Tak się zastawię, że koleś nie przejdzie. W zeszłym roku na Metallice jednego takiego gościa właśnie nie przepuściłem przed siebie to potem przez cały koncert z zemsty wbijał mi łokieć w plecy. No ale bywa, taki urok koncertów. Jesteśmy na płycie, gdzie nie ma numerowanych miejsc. No i to jednak koncert rockowy / metalowy a nie filharmonia.

No i najważniejsze - przyjmij filozofię, że to Ty jesteś najważniejsza. I nie powinno Cię obchodzić, czy komuś zasłaniasz czy nie. Czemu masz mieć gorzej na własne życzenie? Wszystko oczywiście w granicach rozsądku - właśnie dlatego się nie przepycham, zachowuję jakieś minimum przyzwoitości. No i mam ludzki odruch. Np. na Bon Jovi oddałem miejsce centralnie przy barierce 10 letniemu chłopcu.

A porównywanie tego do wyprzedzania na drodze jest bez sensu. Tutaj nikomu krzywdy nie zrobię :)

Offline domino236

  • Atittude
  • ******
  • Wiadomości: 1432
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +427
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #567 dnia: Marca 08, 2016, 09:55:25 am »
0

Offline baddream

  • Paradise City
  • *****
  • Wiadomości: 758
  • Płeć: Mężczyzna
  • You Don't Know Who You Can Trust Now
  • Respect: +98
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #568 dnia: Marca 08, 2016, 07:49:28 pm »
0
Chyba odwołali też dalszą część trasy koncertowej...
Kiedy Chińska Demokracja zaleje świat, to nastąpi wówczas Armaggedon, Korea Płd i Płn połączy się w imie braterstwa, Stany przestaną ciągnąć ropę z bliskiego wschodu.

bartjucifer

  • Gość
Odp: Ac/dc
« Odpowiedź #569 dnia: Marca 08, 2016, 08:03:16 pm »
0
Legendy powoli się kończą... Aż strach pomyśleć co będzie patrząc po tych zespołach, które są teraz (na palcach można wyliczyć jednej ręki) te, które coś mogą jeszcze dobrego zrobić...