AC/DC z Bonem Scottem w roli mordodarcy podobalo mi sie najbardziej.
Plyty z tego okresu sa niekwestionowanym mistrzostwem.
Brian Johnson?
Coz, historia zatacza kolo w zasadzie, ze trudno dorownac legendzie poprzedniego wokalisty.
Brian niezle spisal sie na Back in Black i na wielu kolejnych.
Problemem stal sie dla mnie odbior Black Ice.
Byc moze to wina wieku, na sukces pracuje w koncu caly zespol.
Mimo sympatii do braci Young, nie chcialabym ogladac ich bandu obecnie na zywo