W moim przypadku zaufanie do ludzi chyba wzrasta wraz z wiekiem. Jako dziecko byłam bardzo nieufna i zamknięta w swoim świecie. Uważałam, że nikt mnie nie rozumie i nikomu nie mogę ufać, bo tylko narażę się na śmieszność z moimi poglądami. Jakieś 8 lat temu postanowiłam, że olewam tych wszystkich fałszywców, którzy ładnie się do mnie uśmiechają, a kiedy się odwrócę, opowiadają o mnie niestworzone rzeczy. Prosta sprawa, takim osobnikom nie ufam, staram się unikać kontaktu z nimi, a jesli nawet zaistnieje konieczność rozmowy z nimi, to mówię tylko to, co niezbedne, a ich opinie puszczam mimo uszu. Na szczęście moja kobieca intuicja mnie nie zawodzi i potrafię bezbłędnie rozpoznawać nieszczere osoby. Oprócz intuicji mam takie drugie kryterium oceniania: jeśli ktoś uważa filozofa za wioskowego głupka, to jest niegodny żeby mu powierzać swoje refleksje i darzyć go zaufaniem. O i tyle.