Opowiem Wam, jakie miałam przygody z kotami
Już pisałam, że mój Bazyl zaginął bez wieści. Nie ma go już miesiąc. Nie potrafię żyć bez kotów, więc wzięłam małą kotkę od takiej dziewczynki. NAstępnego dnia przyszła do mnie sąsiadka i opowiadałam jej o tym kotku, a ona do mnie: to idź zobacz, czy to nie ten twój mały siedzi na drodze przed waszym domem. Więc poszłam, a tam taki mały szary kotek siedział. Taki chudy, ubrudzony. zaniosłam go do domu, nakarmiłam, wykąpałam. Wcale się nie bał, nie uciekał. Oczywiście nie pozwolono mi trzymac dwóch kotów w domu, więc wyłożyłam mu pudełko kocykiem i zaniosłam go do piwnicy, żeby było mu ciepło, bo akurat zaczęła się burza. Po około godzinie do mojego pokoju wchodzi mama i normalnie zatacza sie ze śmiechu, aż mówić nie może. Wreszcie wydusiła z siebie: idź zajrzyj do tego nowego kota. No więc poszłam, patrzę a tam obok tego niby małego kotka leży dwa kociątka
Zanim zdążyłam się przyzwyczaić, że mam nie jednego kota, ale cztery to mój brat znalazł kolejne dwa. No i miałam powazny problem, co ja zrobię z taką ilością kotów, ale następnego dnia ta "nowa" kotka gdzieś je przeniosła i nie wiemy, gdzie są, więc na dzień dzisiejszy mam dwa koty, a te cztery małe pewnie za jakiś czas się pojawią
Ktoś kiedyś powiedział, że taki bezpański kotek, którego człowiek przygarnie, staje się najlepszym przyjacielem. Święte słowa