Mojego psa kiedyś ktoś uderzył w kręgosłup, nie mógł chodzić ani ruszać głową. Zawiozłam go do weterynarza a ten od razu podszedł do szafki, wyciągnął strzykawkę i jakąś buteleczkę i mówi do mnie, że uśpi psa, bo on jest sparaliżowany i nie przeżyje nawet do rana. Ale to było tak, że nawet mnie nie zapytał o zdanie, tylko po prostu: trzeba uśpić psa. A co ciekawe diagnozę postawił bez choćby dotknięcia zwierzęcia. Oczywiście nie zgodziłam się na uśpienie, zawiozłam psa do innego weterynarza, takiego młodego chłopaka, który nie dość że psa zbadał, to później jeszcze siedział przy nim godzinę i podawał mu kroplówki. Od tamtej pory minęło 4 lata pies biega, jak mały szczeniak, nie widać po nim ani śladu choroby. Jak sobie pomyślę, że tamto bydlątko chciało go uśpić ...