dobry z Ciebie człowiek
do mnie też kiedyś przyszedł taki mały kotek, chyba ktoś chciał go zabić, bo ledwo chodził i miał przetrącony kręgosłup, pewnie ktoś go uderzył, myślał że zabił i gdzieś wyrzucił, a ten kotek przywlókł się do nas. Przez kilka dni był taki dziki, wypijał mleko i uciekał, aż któregoś dnia zaczaiłyśmy sie z babcią, zlapałyśmy go i głaskałyśmy z pół godziny, później wcale nie chciał zejść z kolan i juz został u nas
nazwałam go Wiktorek. Był u nas z pół roku i później zginął. Ale za jakiś czas znowu się przybłąkał inny kotek, później znalazła się jego właścicielka i za pilnowanie tego jej zaginionego kotka dostałam mojego obecnego kotka - Bazyliszka.