NighTrain Station Guns N' Roses
Inne => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: katarynka w Kwietnia 15, 2012, 12:26:45 pm
-
Wiem, że istnieje temat zdrowa żywność vs. fastfoody, jednak zakładam ten topic bo chciałabym, żebyśmy mieli możliwość podzielenia się swoimi spostrzeżeniami i opiniami na temat tego, co jemy, co się przyczynia do naszego zdrowia a co nam szkodzi, jakie produkty żywnościowe polecamy, co jest dobre na jakie dolegliwości, domowe sposoby zwalczania różnych przypadłości itp :) Piszemy również o szeroko pojętej aktywności fizycznej, i tutaj znowu - czy uprawiamy jakieś sporty, jakie, jaki sprzęt polecamy, jakie ćwiczenia kształtują jakie mięśnie, co jest przereklamowane, co jest niedoceniane, jednym słowem temat dla wszystkich, którzy dbają o siebie :) W zdrowym ciele zdrowy duch, więc zaczynamy! :)
Ja na początek i na zachętę mogę napisać coś niecoś o sobie ;) Moja przygoda z aktywnością fizyczną nie zaczęła się dobrze, nie jestem jakoś specjalnie uzdolniona sportowo, w szkole w-f do momentu liceum był przykrym obowiązkiem i kojarzył się z rywalizacją (której nie lubię) i bezsensownymi, nie rozwijającymi niczego ćwiczeniami typu stanie na głowie i przewroty. W liceum, kiedy wzrosła moja samoświadomość tego, jak ważny jest ruch, trochę się pozmieniało, zresztą także za sprawą świetnej wuefistki, z którą mieliśmy zajęcia. Osobiście mogę powiedzieć, że nie lubię wszelkich gier zespołowych poza rugby i unihokejem. Kilka lat temu skakałam na skakance, pół godziny każdego dnia, skakankę polecam, ponieważ świetnie poprawia kondycję, minusem jest to, że obciąża stawy nawet do tego stopnia, że miałam potem problemy z chodzeniem, no i trochę rozbudowują się łydki, co nie jest ładne jeśli chodzi o kobiety ;) Skakałam codziennie przez około 2 lata. Kolejnym sportem, który bardzo lubię jest rower, jednak nie jest to profesjonalne kolarstwo, raczej takie baaardzo amatorskie, jest to dobre dla osób mających problemy ze skrzywieniem kręgosłupa na przykład. Rower tak mnie zafascynował, że kupiłam stacjonarny, który mimo, że kosztował jakieś 200 zł dobrze się sprawuje i staram się w miarę regularnie jeździć, chociaż nie zawsze mi to wychodzi (lenistwo górą ;)). Prócz tego, że od siodełka, jak pewnie każdy z was wie, boli tyłek ;) nie ma jakiś innych dolegliwości. Niedawno odkryłam też stepper, który był dla mnie wielkim zaskoczeniem. Stepper dobry jest na wszystkie "kobiece przypadłości" w postaci tzw. boczków i tłuszczu odkładającego się na pośladkach i udach, kształtuje też talię. Podobnie jak po rowerku, po stepperze nie ma zadyszki, ale człowiek nieźle się upoci. Ja 1. dnia nie miałam w ogóle zakwasów, 2. dnia chwyciło mnie za łydki, 3 dnia zakwasy podeszły trochę powyżej kolan, po czym odpuściły. Niestety na stepperze jestem w stanie wytrzymać maksymalnie 30 min, ale chcę zwiększyć czas do 45 min. Ćwiczący na tym urządzeniu radzą, aby ćwiczyć po 45 minut co 2. dzień. Jeśli się zdecydujecie na to urządzenie to pamiętajcie, żeby przed i po ćwiczeniach zrobić rozciągające ćwiczenia na mięśnie ud, ponieważ podczas stepowania pojawiają się straszne "przykurcze" w mięśniach ud, z przodu. Moja siostra za stepper na Allegto dała ok. 150 zł i do dzisiaj sprawuje się wzorowo.
Na 1. roku studiów na w-f zapisałam się na badmintona i szczerze polecam! Bardzo wysiłkowy, ale też bardzo fajny sport, żałuję, że prawie nic już z tego nie pamiętam. Badminton praktycznie od 8. roku życia każdego lata mi towarzyszył :) No i z ćwiczeń to by było na tyle :)
Jeśli chodzi o odżywianie się, to od ok. 5 lat zawsze czytam etykiety. Oczywiście nie da się wybrać idealnego produktu, ale wyznaję zasadę "im krótsza lista składników tym lepiej dla nas" :) Staram się jeść dużo warzyw, czy to gotowanych na parze czy też w postaci zup, masła nie używam od ponad 6 lat, uwielbiam jogurty ale problem polega na ich składzie, dlatego najlepszy jest jogurt naturalny plus pokrojone świeże owoce, połączenie kiwi i pomarńczy jest super :) Z panierkami witam się tylko wtedy, kiedy jestem poza domem, sama z siebie nigdy niczego nie panieruję od około 6 lat. Moją zgubą są słodycze :/ Na szczęście nie lubię fast foodów, czipsów ani kebabów :)
Nagadałam się na jakieś 3 posty, więc teraz kolej na Was :)
-
Oj może życie z ruchem ma niestety mało wspólnego. Cholernie mi za to wstyd, ale tak to jest jak się jest z natury chudym i uważa się, że cokolwiek by się nie zjadło to i tak się nie przytyje (w sumie tak jest). Chodziłam przez 4 miesiące na jogę co bardzo polecam. Już po miesiącu sama się pilnowałam żeby mieć proste plecy i ogólnie o wiele lepsze samopoczucie, ale nienawidzę robić czegoś sama bo mam wrażenie że źle to robię i joga w domu mi nie wyszła. Uwielbiam za to chodzić, ale nie ma z kim. Jedynie jak jestem na wsi to biorę watahę i idę na spacer. Ogólnie lubię się ruszać, ale nie mam motywacji jakoś. Uwielbiam zakwasy i nawet ostatnio wchodziłam codziennie na 8 piętro, ale mi ta "misja" przeszła... :(
Co do diety. Wegetarianka od dawien dawna. Staram się unikać wszelkich konserwantów, ale czasem jak się dorwę do czegoś niezdrowego to nie można mnie oderwać. Unikam nabiału, jogurtów i mleka to już wieki nie jadłam, niestety sery mnie pogrążają w białej śmierci. Jajek nie jem kupnych. Lecytyna sojowa i aspartam wyszły z mojej diety już dawno, więc nie jem 90% słodyczy.
-
Chciało by się prowadzić zdrowy styl życia ale... no właśnie, zawsze to ale : ) jestem ogromnym łasuchem! Pod łóżkiem mam dużą torbę ze słodyczami, królują żelki : ) Co do reszty posiłków również jestem łasuchem a niestety, wręcz żarłokiem :P uwielbiam wszelkiego rodzaju kiełbaski i bekon! Oooo bekon to jest moja miłość. Zawsze jak mam wolny dzień to jem typowy english breakfast i jestem w swoim żywiole :P Często też jem jajka, szczególnie "na miękko".
Ale tak na co dzień nie jadam śniadań, nie jestem w stanie z rana wmusić w siebie niczego poza jogurtem lub musem czekoladowym :P dopiero później w pracy jem lunch o 12.
Staram się też jeść owoce, szczególnie jabłka bo są bardzo dobre na trawienie, a przy moim byciu żarłokiem są one bardzo pomocne : ) ale oczywiście jestem wybredna i najbardziej lubię te, które są zielone, twarde i kwaśne : ) nie lubię platfusów :P Do owoców dochodzą winogrona i kiwi, a czasami pomarańcze ale zdecydowanie wolę sok pomarańczowy niż sam owoc :P jakoś tak mam.
Co do aktywności fizycznej - kiedyś starałam się jeździć na rowerze i lubiłam to gdy tyłek się przyzwyczaił :P Teraz czasami grywam w badmintona ale niestety bardzo rzadko, bo raz, że pogoda kiepska, to dwa praca wyciska ze mnie wszystko :/ nabiegam się 8 godzin dziennie w hotelu i na lewym ramieniu nanoszę kilogramy pościeli i ręczników więc niedługo będę wyglądać jak pudzian :P Muszę się zapisać na basen bo przy mojej pracy mam problemy z kręgosłupem... Ale tak naprawdę to muszę zmienić pracę najsamprzód! :D
Etykiet raczej nie czytam, chyba że sprawdzam termin ważności :P ogólnie jem to co mi smakuje i po czym dobrze się czuję :) Fast food bardzo rzadko, tylko jak jestem poza domem. Tak to królują domowe obiadki :P
ohoho też się rozpisałam :P
-
ja lubie sobie pojeść i to dużo a nic a nic nie tyję ;)
jestem bardzo wybredna osoba wiec nie jem za dużo warzyw bo ich nie lubie :D za to juz bardziej lubie owoce a zwłaszcza kiwi jabłka i banany :)pomarańcze --> to tylko takie sok z nich bo tak noramlnie to nie zjem :D próbowałam zamiast kupywać sobie soki ze sklepów to wyciskac owoce i pić takie sokie no ale brak czasu i wszytko na szybko :'( niestety przez to czasami musi sie zjeść fast food :_: co do wysiłku fizycznego to mi go nie brakuje :D 4 razy tygodniowo mam treningi i to bardzo intensywne po którch jestem padnieta i sa one po 2,5 do 3 godzin każdy ;)
-
Moja dieta ze zdrowiem ma niewiele wspólnego. Pewnie przez to, że tak jak dziewczyny wyżej -nie tyję. Ostatnio (czyt. przez ostatnie pół roku) przytyłam 5 kg i to jest mój sukces. Chciałabym przytyć jeszcze drugie tyle i dlatego nie ograniczam tłustych, tuczących rzeczy, ale wszystko to kosztem zdrowia :'( Wiele razy obiecywałam sobie, że będę się zdrowo odżywiać, ale ciągle towarzyszy mi przekonanie, że zdrowa dieta = duże koszty.
Jeśli chodzi o sport to tylko gimnastyka codziennie wieczorem. Dzisiaj z Arkiem kupiliśmy skakankę, zobaczymy co z tego wyjdzie :)
Jeśli chodzi o odżywianie się, to od ok. 5 lat zawsze czytam etykiety. Oczywiście nie da się wybrać idealnego produktu, ale wyznaję zasadę "im krótsza lista składników tym lepiej dla nas" :) Staram się jeść dużo warzyw, czy to gotowanych na parze czy też w postaci zup, masła nie używam od ponad 6 lat, uwielbiam jogurty ale problem polega na ich składzie, dlatego najlepszy jest jogurt naturalny plus pokrojone świeże owoce, połączenie kiwi i pomarńczy jest super :) Z panierkami witam się tylko wtedy, kiedy jestem poza domem, sama z siebie nigdy niczego nie panieruję od około 6 lat. Moją zgubą są słodycze :/ Na szczęście nie lubię fast foodów, czipsów ani kebabów :)
Kasiu, to dlatego masz taką piękną cerę :) Muszę się wziąć za siebie, bo mój styl życia do niczego dobrego nie prowadzi...
-
Kasia co do rugby to mi zaimponowałaś. Nigdy jakoś nie mogę się zebrać żeby tym sportem zainteresować się na poważnie, chociaż bardzo bym chciał. Co do jednego mam pewność - rugby niesamowicie wyrabia kondychę. Raz z kumplami poszliśmy na boisko pograć w nogę i akurat przebywali tam rugbyści. Zaproponowali, że w ramach swojego treningu mogą z nami trochę pokopać. To był najbardziej wyczerpujący mecz mojego życia ;) . Wybaczcie to odbiegnięcie od tematu.
Sportów już praktycznie nie uprawiam - kiedyś bardzo dużo grałem w piłkę nożną, pływałem, zacząłem nawet ćwiczyć krav magę. Niestety w czasie jednego treningu zemdlałem i trener kazał mi przynieść zgodę od lekarza na kontynuację treningów. Lekarz zgody nie wyraził i moja kariera sportowca się skończyła. Teraz jedyny związek ze sportem to unikanie latających przedmiotów na wyjazdowych meczach Legii :)
Studiuję technologię żywności i żywienie człowieka. Wiem, jak należy się odżywiać, co z czym łączyć żeby podnieść efekt uzupełniania aminokwasów czy żeby zbytnio nie zakwasić organizmu i ile wody dziennie wypić, żeby nie zaburzyć gospodarki wodno-elektrolitowej. Niestety, moja wiedza w praktyce sprawdza się tylko częściowo. Jestem kucharzem i niestety wiem, jak należy przygotować dobrą potrawę. Kocham piwo, słodycze, kuchnię włoską, podobnie jak duff wife tłustą angielską smażeninę, coca-colę i jeszcze więcej słodyczy.... Nie jem tego wszystkiego oczywiście na co dzień, bo nie chcę się zapuścić. Całe szczęście lubię też warzywa, owoce i mleko :) . W przyszłości chciałbym pracować jako dietetyk sportowy i muszę trzymać linię (w granicach rozsądku of korz ;) ). W tym zawodzie osoba z brzuszkiem jest mało wiarygodna, wiem z doświadczenia. Prowadzącym na moim wydziale ćwiczenia z żywienia człowieka jest młody chłopak, ledwie kilka lat starszy ode mnie, ale już dość pokaźnych rozmiarów. Trochę dziwnie się go słucha podczas wykładu o zdrowej żywności ;)
-
(...) nienawidzę robić czegoś sama bo mam wrażenie że źle to robię i joga w domu mi nie wyszła.
Unikam nabiału, jogurtów i mleka to już wieki nie jadłam, niestety sery mnie pogrążają w białej śmierci. Jajek nie jem kupnych. Lecytyna sojowa i aspartam wyszły z mojej diety już dawno, więc nie jem 90% słodyczy.
Oj z samotnym ćwiczeniem (takim bez sprzętu) mam dokładnie to samo ;) Kiedyś kupiłam sobie płytę z pilatesem, bo naczytałam się o nim wiele pozytywnego, trening trwał około godziny, przetrwałam tylko rozgrzewkę - 10 min :D Strasznie trudne ćwiczenia, szczególnie jeśli chodziło o te, gdzie ćwiczyło się mięśnie brzucha, których u mnie praktycznie nie ma :D Myślę, że z trenerem jest dużo lepiej, bo ma się pewność, że ćwiczenia wykonuje się dobrze, a jeśli człowiek nie wyrabia, to trener potrafi jakoś dostosować program ćwiczeń do samego ćwiczącego, płyta tego nie zrobi ;)
Jeśli mogę zapytać - dlaczego unikasz nabiału? Ma to związek z tym, że jest on pochodzenia zwierzęcego czy z jakiś innych powodów?
Ale tak na co dzień nie jadam śniadań, nie jestem w stanie z rana wmusić w siebie niczego poza jogurtem lub musem czekoladowym :P dopiero później w pracy jem lunch o 12.
Staram się też jeść owoce, szczególnie jabłka bo są bardzo dobre na trawienie, a przy moim byciu żarłokiem są one bardzo pomocne : ) ale oczywiście jestem wybredna i najbardziej lubię te, które są zielone, twarde i kwaśne : ) nie lubię platfusów :P Do owoców dochodzą winogrona i kiwi, a czasami pomarańcze ale zdecydowanie wolę sok pomarańczowy niż sam owoc jakoś tak mam.
Ja z kolei nie wyobrażam sobie poranka bez śniadania, potem chodzę cały dzień i podjadam, na szczęście nawyk opuszczania pierwszego posiłku mam za sobą ;) Też uwielbiam twarde i kwaśne jabłka, ogólnie lubię kwaśne owoce :) Jeśli chodzi o soki, to mogę Wam z czystym sumieniem polecić Fortunę, nie wiem, czy wszystkie, ale te oznaczone "bez cukru" nie mają żadnych cukrów (oczywiście oprócz fruktozy zawartej w samych owocach), słodzików, jakiś sztucznych substancji, nic, same owoce :) Mają też przepyszne soki warzywne, sama natura :)
Moja dieta ze zdrowiem ma niewiele wspólnego. Pewnie przez to, że tak jak dziewczyny wyżej -nie tyję. Ostatnio (czyt. przez ostatnie pół roku) przytyłam 5 kg i to jest mój sukces. Chciałabym przytyć jeszcze drugie tyle i dlatego nie ograniczam tłustych, tuczących rzeczy, ale wszystko to kosztem zdrowia :'( Wiele razy obiecywałam sobie, że będę się zdrowo odżywiać, ale ciągle towarzyszy mi przekonanie, że zdrowa dieta = duże koszty.
Jeśli chodzi o sport to tylko gimnastyka codziennie wieczorem. Dzisiaj z Arkiem kupiliśmy skakankę, zobaczymy co z tego wyjdzie :)
Jeśli chodzi o odżywianie się, to od ok. 5 lat zawsze czytam etykiety. Oczywiście nie da się wybrać idealnego produktu, ale wyznaję zasadę "im krótsza lista składników tym lepiej dla nas" :) Staram się jeść dużo warzyw, czy to gotowanych na parze czy też w postaci zup, masła nie używam od ponad 6 lat, uwielbiam jogurty ale problem polega na ich składzie, dlatego najlepszy jest jogurt naturalny plus pokrojone świeże owoce, połączenie kiwi i pomarńczy jest super :) Z panierkami witam się tylko wtedy, kiedy jestem poza domem, sama z siebie nigdy niczego nie panieruję od około 6 lat. Moją zgubą są słodycze :/ Na szczęście nie lubię fast foodów, czipsów ani kebabów :)
Kasiu, to dlatego masz taką piękną cerę :) Muszę się wziąć za siebie, bo mój styl życia do niczego dobrego nie prowadzi...
Mnie to się nieraz wydaje, że osoby chcące przytyć mają jeszcze gorzej niż te, które chcą schudnąć, bo faktycznie trudno przytyć jedząc zdrowe produkty, chyba najlepiej w takiej sytuacji zdać się na pomoc dietetyka, który podsunie jakieś pomysły, nawet w necie można znaleźć porady za darmo :) Zdrowa dieta naprawdę nie musi oznaczać wielkich wydatków, tzn. się ta zdrowa "pochodząca" z normalnych sklepów, można znaleźć dobre rzeczy, tylko niestety trzeba czytać etykiety, a nie każdemu się chce ;) Ja ostatnio odwiedzam czasem sklepy z produktami z upraw ekologicznych, tak węszę, szperam, ale na razie nic nie kupiłam, raczej się rozglądam, ale ceny faktycznie nie zachęcają, no ale może wkrótce się to zmieni ;)
A co do cery to strasznie miło usłyszeć coś takiego po latach walki z problemami skórnymi - Akilis, you've made my day ;)
Studiuję technologię żywności i żywienie człowieka. Wiem, jak należy się odżywiać, co z czym łączyć żeby podnieść efekt uzupełniania aminokwasów czy żeby zbytnio nie zakwasić organizmu i ile wody dziennie wypić, żeby nie zaburzyć gospodarki wodno-elektrolitowej. Niestety, moja wiedza w praktyce sprawdza się tylko częściowo. Jestem kucharzem i niestety wiem, jak należy przygotować dobrą potrawę. Kocham piwo, słodycze, kuchnię włoską, podobnie jak duff wife tłustą angielską smażeninę, coca-colę i jeszcze więcej słodyczy.... Nie jem tego wszystkiego oczywiście na co dzień, bo nie chcę się zapuścić. Całe szczęście lubię też warzywa, owoce i mleko :) . W przyszłości chciałbym pracować jako dietetyk sportowy i muszę trzymać linię (w granicach rozsądku of korz ;) ). W tym zawodzie osoba z brzuszkiem jest mało wiarygodna, wiem z doświadczenia. Prowadzącym na moim wydziale ćwiczenia z żywienia człowieka jest młody chłopak, ledwie kilka lat starszy ode mnie, ale już dość pokaźnych rozmiarów. Trochę dziwnie się go słucha podczas wykładu o zdrowej żywności ;)
O, to super, mamy specjalistę :) Mnie strasznie interesuje temat odżywiania właśnie i nawet myślałam, żeby po skończeniu tej mojej filologii coś w tym kierunku zrobić :)
-
Mnie to się nieraz wydaje, że osoby chcące przytyć mają jeszcze gorzej niż te, które chcą schudnąć, bo faktycznie trudno przytyć jedząc zdrowe produkty, chyba najlepiej w takiej sytuacji zdać się na pomoc dietetyka, który podsunie jakieś pomysły, nawet w necie można znaleźć porady za darmo :) Zdrowa dieta naprawdę nie musi oznaczać wielkich wydatków, tzn. się ta zdrowa "pochodząca" z normalnych sklepów, można znaleźć dobre rzeczy, tylko niestety trzeba czytać etykiety, a nie każdemu się chce ;) Ja ostatnio odwiedzam czasem sklepy z produktami z upraw ekologicznych, tak węszę, szperam, ale na razie nic nie kupiłam, raczej się rozglądam, ale ceny faktycznie nie zachęcają, no ale może wkrótce się to zmieni ;)
A co do cery to strasznie miło usłyszeć coś takiego po latach walki z problemami skórnymi - Akilis, you've made my day ;)
To prawda. Znam milion diet odchudzających i żadnej "pogrubiającej". Parę lat temu piłam Nutridrinki. Czytam o nich na jakimś forum dla osób chcących przytyć. Kupuje się je w aptece. Zazwyczaj piją je ludzie, którzy są po ciężkiej chorobie, są wychudzeni i brakuje im ważnych witamin i minerałów. Ale niestety jedna mała buteleczka kosztowała o ile dobrze pamiętam ok. 15zł więc dałam sobie spokój. Moja lekarka mówiła, że zacznę tyć po studiach, że to taki wiek, kiedy zmienia się metabolizm i nie ma się już tych wszystkich stresów związanych z egzaminami. Zobaczymy ;) A co do etykiet to ostatnio zdarza mi się czytać i wybierać to co lepsze, ale teraz zacznę zwracać na nie większą uwagę.
A z tą cerą to naprawdę trudno uwierzyć ;) Ja też zmagam się z problemami skórnymi, ale zdaję sobie sprawę z tego, że zostaną mi po tym "pamiątki", np. rozszerzone pory. A u Ciebie nic, po prostu idealnie. A uwagę na to zwróciłam już na tym poprzednim zlocie w Krakowie ;)
-
Jeśli mogę zapytać - dlaczego unikasz nabiału? Ma to związek z tym, że jest on pochodzenia zwierzęcego czy z jakiś innych powodów?
no bo krowy i no bo mleko nie jest zdrowe.
Co do cery, nie jem jakiś mega syfów, nie pale ćmików a i tak mam same kropki na czole, co dziwne wyszły mi dopiero w technikum :( więc wszyscy już to przeszli a ja dalej z kropkami. No i nie używam żadnych podkładów itd...więc nie wiem o co biega, ale na bank to nie od diety.
-
no bo krowy i no bo mleko nie jest zdrowe.
Dalej nie jedz mięsa i dalej nie pij mleka to syfów na pewno będziesz miała mniej. No i skąd wiesz że to nie od diety?
-
no bo krowy i no bo mleko nie jest zdrowe.
Moźna jakieś szczegóły?:)
-
Jakiś tam znany, szanowany doktor (ja tam nie znam :P) powiedział mojej mamie, że dorośli nie powinni w ogóle pić mleka. Dzieci rosną i z mlekiem wchłaniają wapń, witaminy, aminokwasy, natomiast dorośli przestają wchłaniać z mleka to co dobre i przez to z wypitym mlekiem do organizmu trafia tylko to co w mleku jest neutralne lub szkodliwe (nie wiem o co chodzi dokładnie, zapytam mamę :P). Nie wiem czy to prawda, ale dla mnie to niezbyt dobra wiadomość, bo mleko piję prawie codziennie.
-
Ja jestem anty-przykładem zdrowego stylu życia. Mam sporą nadwagę, której co prawda nie widać, bo jestem wysoki, ale wskaźnik na wadze jest nieubłagany w tej kwestii. Odkąd pokończyłem wszelkie szkoły i studia moja aktywność fizyczna jest mocno ograniczona, w skrócie rozleniwiłem się strasznie. Staram się regularnie jeździć na rowerze i grać w koszykówkę, ale to wszystko mało. Wszystkie moje starania do zbicia wagi pełzły na niczym po ok. tygodniu ;) Ogólny brak samodyscypliny i jakiejś wewnętrznej motywacji.
Ponadto piję dużo alkoholu, niezdrowo się odżywiam (choć tu i tak jest duuuuuuużo lepiej niż jeszcze rok czy dwa lata temu). Zdecydowanie proszę ze mnie nie brać przykładu.
PS. Może te rugby by mi w czymś pomogły ? :P
-
Jakiś tam znany, szanowany doktor (ja tam nie znam :P) powiedział mojej mamie, że dorośli nie powinni w ogóle pić mleka. Dzieci rosną i z mlekiem wchłaniają wapń, witaminy, aminokwasy, natomiast dorośli przestają wchłaniać z mleka to co dobre i przez to z wypitym mlekiem do organizmu trafia tylko to co w mleku jest neutralne lub szkodliwe (nie wiem o co chodzi dokładnie, zapytam mamę :P). Nie wiem czy to prawda, ale dla mnie to niezbyt dobra wiadomość, bo mleko piję prawie codziennie.
Profesorowie czy doktorzy ode mnie z uczelni nigdy o czymś takim nie mówili. O braku wchłaniania aminokwasów, wapnia czy witamin pierwsze słyszę, mleko zawsze podają jako źródło wielu różnych pierwiastków i składników odżywczych ważnych dla zdrowia. Wręcz zachęcają do picia mleka niż do brania jakiś suplementów diety.
Chyba że jeśli chodzi Ci o dorosłych to jest mowa o ludziach starszych, oni generalnie mają problemy z przyswajaniem wielu składników. Ale wątpię żeby chodziło Ci o osoby over 70 :)
-
ja jestem MANIAKIEM aktywności fizycznej ;) minionej zimy średnio 5 razy w tyg grałem na hali w gałę. Niestety od 2 tyg siedzę z kontuzją kolana i zamiast błyszczeć w tym momencie na orliku siedzie na forum :P na szczęście mogę chodzić na basen. W tamtym tyg na basenie zrobiłem 11 km (420 długości), bo nie mogłem haratnąć w gałę :facepalm:
z wf zawsze mialem 6, grałem w reprezentacji szkoły w nogi i w siate i w pływaniu.
żre wszystko.
minusem jest to, że obciąża stawy nawet do tego stopnia, że miałam potem problemy z chodzeniem, no i trochę rozbudowują się łydki, co nie jest ładne jeśli chodzi o kobiety ;)
Rower tak mnie zafascynował, że kupiłam stacjonarny, który mimo, że kosztował jakieś 200 zł dobrze się sprawuje i staram się w miarę regularnie jeździć, chociaż nie zawsze mi to wychodzi
a co z solidnymi udami? :P
a od roweru podobno powiększa się pupa :P
-
Profesorowie czy doktorzy ode mnie z uczelni nigdy o czymś takim nie mówili. O braku wchłaniania aminokwasów, wapnia czy witamin pierwsze słyszę, mleko zawsze podają jako źródło wielu różnych pierwiastków i składników odżywczych ważnych dla zdrowia. Wręcz zachęcają do picia mleka niż do brania jakiś suplementów diety.
Chyba że jeśli chodzi Ci o dorosłych to jest mowa o ludziach starszych, oni generalnie mają problemy z przyswajaniem wielu składników. Ale wątpię żeby chodziło Ci o osoby over 70 :)
Szczegółów nie znam. Może chodzi o ten wapń. Tyle ile nagromadzimy wapnia w dzieciństwie, tyle będzie nam służyło przez resztę życia. Potem organizm niedobory wapnia uzupełnia tym z kości i przez to dzieją się takie cuda jak osteoporoza, itp.
-
Profesorowie czy doktorzy ode mnie z uczelni nigdy o czymś takim nie mówili. O braku wchłaniania aminokwasów, wapnia czy witamin pierwsze słyszę, mleko zawsze podają jako źródło wielu różnych pierwiastków i składników odżywczych ważnych dla zdrowia. Wręcz zachęcają do picia mleka niż do brania jakiś suplementów diety.
To fajną masz uczelnię ;) to raczej logiczne, że skoro krowy są faszerowane antybiotykami to ludzie je pijący je przyswajają...ale trujcie się dalej :D
Poza tym mleko i to też udowodnione wpływa na rozwój coś tam coś tam, że u facetów są problemy z prostatą a u kobiet z jajnikami o ile pamietam, nie zagłębiam się w to jakoś super bo nie jestem typem osoby, który zasypuje innych mądrościami naukowymi. Skoro chcecie się truć to wasza sprawa i ja was uświadamiać nie mam zamiaru :) przynajmniej nie w takiej atmosferze.
a co do skóry to wcale nie narzekam czy coś, mam to raczej w dupie. Kiedyś przejdzie :)
-
A co powiesz o mieszkańcach krajów śródziemnomorskich? Całe życie to nabiał w każdej postaci, ryby , oliwa i duuuużo wina. I żyją bardzo długo. Dłużej niż Polacy, którzy jedzą potężne ilości warzyw. To samo tyczy się ludzi na diecie mięsno-tłuszczowej (Eskimosi i Syberyjczycy), którzy kondycją i stanem zdrowia zjadają niejednego wegetarianina.
Czy prowadzę zdrowy tryb życia? Ruszam się po 10 godzin dziennie, jem wszystko, ale zrobione przez siebie. Nie faszeruję się fastfoodami i gotowymi daniami. Piję sporo alkoholu i palę. I jestem zdrowy jak koń :D
-
Zignorujcie ją, bo znowu będzie jedna wielka przepychanka. Każdy ma swoje zdanie (oczywiście wszyscy wiedzą, które jest słuszne ;) ), a ja coś czuję, że wegetarianie czerpią jakąś dziwną masochistyczną przyjemność z wykłócania się z mięsożercami :)
-
Wojo zaczynam się bać co byś zrobił gdyby NTS nagle zamknięto :P Wpław na Jamajkę? ;)
A tak serio to rowerem nie zjedzie się wagi w jakiś cudowny sposób...najlepsze jest bieganie, nie jogging :P
Rower tak bardzo nie obciąża stawów...a i bolący tyłek jest jakimś wydumanym problemem...w miarę dobre siodełko i pozycja i jazda :)
-
Ja mam obsesję na punkcie sportu :Karate,Piłka Nożna,Siatkówka,Tenis,Rower,Rolki,Łyżwy :D :D
Ogólnie dużo treningu na codzień :P
-
To fajną masz uczelnię ;) to raczej logiczne, że skoro krowy są faszerowane antybiotykami to ludzie je pijący je przyswajają...ale trujcie się dalej :D
Poza tym mleko i to też udowodnione wpływa na rozwój coś tam coś tam, że u facetów są problemy z prostatą a u kobiet z jajnikami o ile pamietam, nie zagłębiam się w to jakoś super bo nie jestem typem osoby, który zasypuje innych mądrościami naukowymi. Skoro chcecie się truć to wasza sprawa i ja was uświadamiać nie mam zamiaru :) przynajmniej nie w takiej atmosferze.
a co do skóry to wcale nie narzekam czy coś, mam to raczej w dupie. Kiedyś przejdzie :)
No to chyba potwierdzasz to, co napisałam wyżej o mleku, tak? Więc nikt Ci nie każe nikogo uświadamiać, a i z tą atmosferą nie wiem o co chodzi... Dyskusja pełna kulturka :P
-
Wojo zaczynam się bać co byś zrobił gdyby NTS nagle zamknięto :P Wpław na Jamajkę? ;)
A tak serio to rowerem nie zjedzie się wagi w jakiś cudowny sposób...najlepsze jest bieganie, nie jogging :P
Rower tak bardzo nie obciąża stawów...a i bolący tyłek jest jakimś wydumanym problemem...w miarę dobre siodełko i pozycja i jazda :)
Śmiem się nie zgodzić:D Rowerem znakomicie można zbić wagę, wystarczy wykonywać na nim interwały zamiast statycznej (i dość dla mnie nudnej) jazdy w jednym tempie.
-
Nooo dobra spining czy jak to się pisze... ale takie "zwyczajnie" pedałowanie to mało co da... chyba :)
-
Spinning to na rybkach Panie Adminie :)
-
Jakiś tam znany, szanowany doktor (ja tam nie znam :P) powiedział mojej mamie, że dorośli nie powinni w ogóle pić mleka.
Też to słyszałam, ale nie pamiętam, z jakiego źródła, możliwe, że mówiła o tym także Kasia Bosacka w programie "Wiem, co jem" na tvn style, ale nie pamiętam, do jakich wniosków tam doszła ;) Ja osobiście spożywam dużo mleka, tzn. się dzień zaczynam od szklanki mleka z płatkami z pełnego ziarna, i tak moje śniadanie wygląda 5 razy w tygodniu, zawsze wydawało mi się to dobrym rozwiązaniem ze względu na to, że rano potrzebujemy węglowodanów żeby się rozkręcić, no a białko sprawia, że dłużej jesteśmy najedzeni ;)
PS. Może te rugby by mi w czymś pomogły ? :P
Mafi, tworzymy drużynę rugby NTS? :D ;)
a od roweru podobno powiększa się pupa :P
To by było wielce niewskazane, bo pupy Ci u mnie pod dostatkiem :lol: Ale sądząc po tyłeczkach kolarzy to aż tak źle nie jest :D
A tak serio to rowerem nie zjedzie się wagi w jakiś cudowny sposób...najlepsze jest bieganie, nie jogging :P
Rower tak bardzo nie obciąża stawów...a i bolący tyłek jest jakimś wydumanym problemem...w miarę dobre siodełko i pozycja i jazda :)
Nie wiem jak z rowerem zwykłym, ale jeśli chodzi o stacjonarny to można spokojnie zjechać z wagi, zależy od tego, jaki opór się ustawi. Jeśli chce się schudnąć, to ustawia się na jak najmniejszy opór, no i oczywiście stosuje dietę, jeśli natomiast ktoś chce zadbać o mięśnie, to wtedy opór ustawia się na maksa no i też dobrze dobrać odpowiednią dietę. Też nie uważam, że rower obciąża stawy, w tej kwestii to jak dla mnie przoduje skakanka (oczywiście jeśli skacze się długo i często). Co do tyłka - na stacjonarnym boli jak cholera, i tu zdania nie zmienię :P Biegać nienawidzę i w życiu nie będę, chyba, że goniąc autobus albo przed czymś uciekając ;)
-
Spinning to na rybkach Panie Adminie :)
http://www.spinning.com/en/ (http://www.spinning.com/en/) :P
-
Co do mleka:
http://dziendobry.tvn.pl/video/mleko-krowie-niezdrowe-dla-dzieci,1,newest,42857.html (http://dziendobry.tvn.pl/video/mleko-krowie-niezdrowe-dla-dzieci,1,newest,42857.html)
-
wg tego programu nic nie jest zdrowe ;]
poza lansem gości opowiadających o szczypiorku ;)
-
Cóż mój styl życia na pewno nie jest zdrowy. Jem rzadko- pierwszy posiłek to obiad ok 16-17 i to nie specjalnie zdrowy, dość często zjadam wszelkiego rodzaju fast foody, nie uprawiam aktualnie żadnego sportu. Do tego za dużo piję i palę. Śpię jakoś 6h i daję radę. Nawet lepiej się trzymam, niż większość moich zdrowo żyjących znajomych. Dochodzę do wniosku, że używki nie niszczą tak strasznie życia- mój ojciec pali od lat ok 45, ma ponad 60 i jest o wiele bardziej energiczny, niż wiele jego równolatków, których znam.
-
To jak Ty chłopie masz 17 lat, palisz, żywisz się głównie fast foodami i nie uprawiasz sportu, to za maks 2-3 lata będziesz ważył ponad 100 kg, o ile już tyle nie ważysz
No i proszę Cię - nie szpanuj, że dużo pijesz. Jak ja miałem tyle lat co Ty to też mi się wydawało, że piję dużo ;)
-
Kompletnie nie trafiłeś. Z niczym :P Odkąd pamiętam mam niedowagę- w ty momencie ważę lekko ponad 55kg przy 175cm. I nie szpanuję bo to największy idiotyzm teksty typy "podziwiajcie mnie piję tyle i tyle", ja po prostu stwierdzam fakt.
-
ja pije duzo herbaty, nie jem fastfoodów [jedynie pizze o ile zaliczamy taką domową albo z knajpy, czyli nie jakieś gównosieciówki], jadam szpinak i inne zielone ścierwo (kiedyś pisałem że nie lubie ale spróbowałem dobrze przyrządzony i zasmakował), owoce też :sorcerer:
-
Ja z takiej okazji i są wakacje postanowiłam przejść na diete. Schudłam już 6kg (mam coś 1,70 wzrostu, 54kg, 15lat)
Nie jem wgl mięsa (próbuje zostać wegetarianką), za cały dzień zjem z 3,4 ogórki i to powoli zaczyna mi wystarczać, ale już nie mogę widzieć jak ktoś coś je, a tym bardziej coś tłustego. :facepalm:
Nie do końca zdrowy tryb życia, ale ciesze się, że biodra mi wystają itd., bo jestem chyba trochę zakompleksiona, więc chce ważyć jak najmniej.
-
A ja właśnie wręcz przeciwnie. Każdy wokół mnie ciągle tylko o tym, że chce schudnąć, a ja przekorna wszystkiemu chcę przytyć ;p Jem wszystko, no i dużo. I zdrowe jedzenie, jak i fast foody.Zależy mi na tym, bo mam niedowagę, wyglądam we wszystkim za chudo. Moim zdaniem, zdrowy wygląd to podstawa, a nie bycie ''chodzącym wieszakiem'' ;)
-
Złapałam wirusa kilka dni temu (coś jak grypa jelitowa). Męczyło 3 dni, ale dzięki temu postanowilam zdrowiej się odżywiać. Przez te 3 dni choroby jadłam suchary, biszkopty, kisiel, zupkę ryżową, gotowaną pierś z kurczaka, no i piłam dużo wody i lekkiej herbaty. I powiem Wam, że naprawdę dobrze się z tym czułam. Co prawda cały czas bylam głodna, ale przy lekkiej diecie wcale nie trzeba głodować, bo dochodzą warzywa i owoce, nabiał (wszystko to miałam zabronione przez lekarza). Mam nadzieję, że dam trochę odpocząć mojemu żołądkowi od tłustego, ciężkiego jedzenia ;)
-
Jem wszystko, co chcę, ale że pływam, jeżdżę na rowerze i gram w nogę i kosza, to nie mam żadnych problemów wagowych, itd. Ogólnie właśnie dzięki aktywności fizycznej uważam swój styl życia, jak najbardziej zdrowy, mimo ze nie mam żadnych oporów, by wstąpić do Maca czy zamówić pizzę. 70 km na rowerze daje mi lepszy i bardziej satysfakcjonujący efekt, niz jakakolwiek dieta. Nie tylko nie muszę sobie niczego odmawiać, ale też, wysiłek to dla mnie przyjemność, a poza tym, buduję sobie mięśnie i kondycję, co przez diety można tylko stracić.
-
Kto miał kiedykolwiek do czynienia z ćwiczeniami callanetics? Kto zna kogoś, kto ćwiczył callanetics? Potrzebne mi opinie ;)
-
Nigdy nie żywiłam się jakoś specjalnie zdrowo, ale odkąd moja mama w styczniu przeszła na dietę, faktycznie poczułam wstręt do tłustych rzeczy. :P Kiedyś mogłam zjeść dużą pakę chipsów, teraz nawet połowy nie zjem. Jem o wiele mniej fast-foodów. Można powiedzieć wręcz, że oprócz pizzy raz za czas nic takiego nie jem.
Ale należe jednak do tych osób, które mogę jeść wszystko, a i tak mają niedowagę. :P
-
Mam tak samo, jem co chce i o każdej porze a nie grubnę w ogóle. To jest beznadziejne, wszędzie tylko diety, ograniczenia, a na przytycie niby fast foody, słodycze...na mnie to nie działa. W każdym razie odżywiam się dość niezdrowo, często jem fast foody, rzeczy tłuste i ogólnie wszystko co się nawinie, ale owoce i warzywa też, w dużych ilościach :)
-
ja to muszę się wziąć za siebie, bo mój tryb życia jak na razie jakaś masakra. Ale mam nadzieję, że jak w końcu znajdę dobrą pracę to zachce mi się wszystkiego. Teraz mam mega lenia, długo śpię, jem kiedy chcę i ile chcę :P
raz na dzień zjem może jakiś 1 owoc, kocham snickersy i w ogóle czekoladę, mięso smażone na oleju, fast foody etc. ale jakoś tak się dzieje, że nic nie robiąc moja waga i tak utrzymuje się w normie (odkąd jestem bezrobotna tj. od jakiś 3 miesięcy przytyłam tylko 1kg)
i tak ogólnie też jestem szczupła. Dzięki Bogu :D
-
Ale mam nadzieję, że jak w końcu znajdę dobrą pracę to zachce mi się wszystkiego.
A ja mam nadzieję, że jak w końcu znajdę pracę to nie będę mieć czasu na pierdoły :P Chociaż z drugiej strony mało czasu = gorsze odżywianie bo na szybko :/
-
A ja właśnie wolę "pracę" niż wakacje, bo wtedy mam jakiś rytm, porządek, według którego wszysctko się dzieje i łatwiej mi pilnować godzin posiłków, szybciej leci mi czas, ogólnie lepiej jest. Jak mam wakacje to siedzę w domu i z nudów jem :P
-
Właśnie, Katarynko. Mam dokładnie tak samo. Potrafię obszukać cały dom w poszukiwaniu czegoś do jedzenia, a jak jestem czymś zajęta to nawet o tym nie myslę. Zaczynam dochodzić do tego punktu wakacji, w którym nudzi mi się już bezczynne siedzenie i tylko się złoszczę na bezrobocie.
-
Bardzo polecam ćwiczenia callanetics :) Jeśli lubicie dużo ruchu, pot i zmęczenie to może nie są to ćwiczenia dla Was, ale z pewnością jest to dobra alternatywa dla kogoś, kto niekoniecznie chce zrzucić 10 kg, ale chce np. ogólnie się usprawnić, wzmocnić mięśnie całego ciała, skorygować wady postawy, uzyskać sprężyste, smukłe ciało. Polecam szczególnie kobietom, ponieważ jest dużo ćwiczeń na talię, uda, miednicę, a nawet macicę :P Każda część ciała jest rozgrzewana, ćwiczona i rozciągana. Callanetics to jedyne ćwiczenia ever, po których miałam zakwasy we wszystkich mięśniach ciała, zaczynając od szyi a kończąc na łydkach. Jest to seria ćwiczeń izometrycznych, czyli podczas ich wykonywania mięśnie są w ciągłym napięciu, nie tak jak w innych ćwiczeniach, kiedy to na zmianę napinają się i kurczą. W callanetics każde ćwiczenie oparte jest na serii małych ruchów, pulsów. Na stronach poświęconych ćwiczeniom pisze się, że zajęcia obejmujące ćwiczenia Callanetics są na tyle intensywne, że jedna godzina spędzona na sali ćwiczeń jest porównywalna z kilku godzinną gimnastyką, albo nawet z 20-godzinnym aerobikiem, czy to prawda - nie wiem ;) Jedyne, co mogę potwierdzić to to, że po ćwiczeniach ma się dużo energii i świetne samopoczucie, ja jestem po 5 godzinach dosyć rozstrzelonych w czasie ze względu na wczasy, wyjazdy, czase m lenistwo :P i już zauważyłam u siebie, że jestem dużo bardziej porozciągana i ćwiczenia, które wcześniej sprawiały mi trudność teraz wykonuję dużo sprawniej i lepiej :) Jeśli ktoś chciałby, mogę użyczyć filmiku "Callanetics Evolution" które prowadzi Sandra Hanna, bo wśród tego, co krąży po sieci te ćwiczenia są moim zdaniem najlepsze i najlepiej pokazane :)
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Joga - ktoś miał z nią styczność? :) Chciałabym się dowiedzieć więcej w ramach mojego programu walki ze stresem :D ;)
-
Byłem raz na jodze na Woodstocku po nieprzespanej i wesołej nocy, także za wiele nie doradzę :D
-
Nowy Rok, nowe postanowienia, wielu z nas chce zmienić swój tryb życia na zdrowszy, a więc może www.90dnidoeko.pl (http://www.90dnidoeko.pl) ? Ktoś chętny, żeby do mnie dołączyć? :)
-
Do nas :P
-
No, czy jakoś tak :P ;)
-
Ja tam byłem pierwszy :D ale kończąc offtop - fajna rzecz się wydaje, do tego mowa o nagrodach jakichś ;)
-
Nie mówię, że nie, ja po prostu mówię za siebie zawsze ;)
-
A ja chciałem dodać, że jest nas więcej ;) wracajmy do tematu, bo nie o to tu chodzi :)
-
Fajnie się was czytało, ale ja zdrowy tryb życia uczczę sobie jednak ciastkiem, kawą i papierosem :D
-
Na tej stronie jest wspomniane o zadaniach.
Zadania typu ćwiczenia fizyczne czy zadania w internecie?
Po przeczytaniu regulaminu wymiękam. ;p Układanie jadłospisu, jedzenie 5 posiłków dziennie to nie dla mnie :P Myślałam, że będą bardziej ćwiczenia fizyczne.
-
Ale skoro piszą, że to będzie metodą małych kroczków, to może da radę ;)
-
Hehe, zdrowy tryb zycia może i, akcja "90 dni do eko" może i, niestety wiem, że dopóki bywam w domu to się nie sprawdzi :P Z lenistwa jem to co przygotuje mama, bo samej nie chce mi się kombinować (żeby nie bylo - mama gotuje znakomicie!), bywam u babci, a tam niezjedzenie czegokolwiek to niepojeta dla babci rzecz :lol: tak więc uwierzę w mój metabolizm i pójdę po czekoladę :lol:
Ale trzymam za Was kciuki, Kasiu, Witku! Opowiedzcie później o efektach i jak było :)
-
Mój tryb życia jakoś bardzo zdrowy nie jest, ale też nie ma tragedii. :D Rzadko kiedy jem chipsy - zazwyczaj staram się ich unikać. Z fastfoodami trochę gorzej, bo uwielbiam żarełko z KFC, aczkolwiek nie jem go znów tak często. Staram się codziennie jeść jabłko lub inny owoc i nie omijać surówki do obiadu. Nie jadam niestety śniadań, bo rano nie mam czasu, ale wkrótce to zmienię. Moją zgubą są niestety słodycze - nie przeżyję dnia bez nich. Jestem żywym przykładem na to, iż cukier uzależnia. Panierowane mięso i tosty też jem często. Za to regularnie uczestniczę w lekcjach WFu, czasem w soboty jeżdżę na 2 godziny siatkówki, 5 razy w tyg. zapewniam sobie 25 minutowy spacer i dwa razy w tygodniu chodzę na Zumbę (tańce latyno-amerykańskie, naprawdę świetna zabawa i dużo straconych kalorii). :)
-
A ja generalnie nie jem fastfoodów :) Zdarza się wybitnie rzadko :)
-
wybitnie mało słodyczy (bardziej jakieś domowe ciasto z małą ilością cukru), zero fastfoodów,
ambitne postanowienie, żeby biegać jak zrobi się ciepło, bo 3 lata bez wfu zabijają moją kondycję :D i mam nadzieję, że tym razem wszytsko pójdzie według planów i nic mi się nie stanie z kolanem, które w zeszłym roku pokrzyżowało mi plany :D
-
Czyżby wiązadła? :)
-
szczerze to nie wiem co to było bo inteligentna Marta po lekarzach łazić nie zamierza więc to przeczekałam, pomijając fakt, że przez 3 tygodnie jakoś ledwo się poruszałam :D
nie wiem ale uczucie było takie jakby mi coś wyskoczyło z miejsca i nie chciało znów wskoczyć :D
-
ja fastfoody omijam szerokim łukiem - chyba że mnie naprawdę przyciśnie głód, a w promieniu kilometra nie ma innej restauracji albo baru. generalnie jestem zwolenniczką gotowania w domu i jak mi chłopak powie, że mam iść do kuchni, to się nie obrażam, bo lubię gotować - to mnie najnormalniej w świecie odpręża :D
-
Więc prawdopodobnie wiązadła ;) Ja sobie rozwaliłem przez szermierkę lat temu 4 jakoś i do dzisiaj mnie bolą ;)
-
szkoda, bo rozumiem, że już nie trenujesz?
weź nie strasz mnie z tym kolanem! :D
-
Nie trenuję :) Pod koniec miałem generalnie problemy ze zginaniem. Teraz bolą ciągle, ale nie jakoś mocno :) Natomiast reagują na wilgoć i jak jest wilgotno to kuleję ;)
-
Czy mamy na forum dietetyków?
mam takie pytanie. Jest idiotyczne, ale wlasnie takie drapią w głowe najbardziej.
Patrzcie :
powiedzmy ze moje zapotrzebowanie kaloryczne to 2,500 kalorii na 24 godziny. I teraz tak. W ciagu 24 godzin wypije 13 piw - czyli 13 x 200 kalorii . 2600 kalori. A potem zjem 450 gram warzyw z Tesco, na których pisze, że 450 gram dostarcza tylko 100 kalorii. To razem 2700 kalorii. To znaczy, że przytyje 450 gram?
-
Nie jestem dietetykiem, ale od dobrych kilku lat interesuję się dietetyką i odżywianiem więc może spróbuję pomóc :)
Skoro Twoje zapotrzebowanie wynosi 2500 kcal, a spożyjesz 2700 kcal to znaczy, że masz nadwyżkę 200 kcal. 1 kg = 7000 kcal, więc żeby przytyć ten 1 kg musiałbyś spożywać te 2700 kcal przez 35 dni. Zapotrzebowanie kaloryczne to ogólnie ciekawa sprawa moim zdaniem, bo znam osoby, które jedzą grubo ponad swoje zapotrzebowanie a nie uprawiają żadnych sportów a mimo tego nie tyją, wydaje mi się, że jest to też w dużej mierze sprawa genów i metabolizmu. Poza tym, jeśli ćwiczysz, uprawiasz jakikolwiek sport, to to, co spaliłeś w trakcie wysiłku musisz odjąć od ilości spożytych kalorii, jeśli więc będziesz codziennie jadł 2700 kcal, ale co jakiś czas będziesz ćwiczył, to nie przytyjesz tak szybko, a możliwe, że nie przytyjesz w ogóle. Ciekawa sprawa jest też jeśli chodzi o porę roku, zimą spalamy więcej, gdyż organizm zużywa więcej energii na ogrzanie ciała niż ma to miejsce latem, więc jeśli czekasz np. na autobus pół godziny na przystanku podczas mrozu, to wbrew pozorom spalisz trochę tych kalorii.
-
A to nie jest tak, że kalorie spala się na wszystkim? Na spacerze do sklepu, na wyjściu na uczelnię, na seksie z dziewczyną? Czy to się uwzględnia w zapotrzebowaniu? Bo jesli nie, to myślę, że te 200 kalorii przeciętny człowiek spali tak czy siak, więc chyba 2700 to trochę za mało, by przytyć?
-
Wyliczając zapotrzebowanie, bierze się już pod uwagę aktywność, tj. czy prowadzisz tryb życia siedzący, średnio aktywny czy bardzo aktywny, więc zakładam, że jak whatashame sobie policzył zapotrzebowanie to wziął już pod uwagę standardową aktywność, ja natomiast mówię o tej dodatkowej :) Czyli np. jeśli razem z godzinnym, codziennym joggingiem ma zapotrzebowanie 2500 to ja miałam na myśli aktywność dodatkową, czyli np. jakby biegał jeszcze godzinę wieczorem :)
-
ja mialem na mysli , ze skoro spalamy kalorie na wszystkim - to stąd ktos wyliczyl ze zeby 'żyć' 24 godziny w stanie 'spokojnym', bez wysilku , w moim wieku i płci, potrzebuje 2500 kalorii. na bicie serca, itd. a wszystko co powyżej to albo wiecej energii (do czasu) albo przytycie.
ogolnie, interesowalo mnie, czy jesli mam zapotrzebowanie 2500, a spożyje 2501 - to już tyje automatycznie. no bo ciezko mi zrozumiec, jeśli w ciagu 24 godzin nic nie zjem , a wypije powiedzmy 15 piw, to jakim cudem mam przytyć? z czego,z wody? rozumiecie? wyobrazcie sobie, ze zawala sie budynek, piwniarnia, ze mna w srokdu. akcja ratunkowa trwa 3 tygodnie. przez 3 tygodnie ciagle pije piwo, nic nie jem. ale pije na mase. no to jak to moze byc mozliwe ze wyjde stamtad grubszy? skad sie wiecej mięsa zrobiło we mnie, z wody i piany?
a skad takie info ze 1 kg = 7000 kalorii?
nie mialem w swomi zyciu dnia w ktorym bym sporzyl 7 000 kalorii , a np w swieta przytylem 3 kg, mimo diety, unikania słodyczy, itd. of kors, juz te 3 kg zrzucilem,ale czasami w 2 dni potrafie przytyć z nienawidomych przyczyn 1-2kg, ktore potem zrzucam 1-2 miesiace. ja sie pocieszam, ze moze mi w jelitach zalegają , ale z drugije strony bez przesady. no ale skąd , z powietrza?
-
Z wody i piany nie, ale z cukrów w piwie zawartych - owszem! A w dodatku cukrów prostych, piwko ma bardzo wysoki indeks glikemiczny, co sprzyja tyciu :)
-
wyobrazcie sobie, ze zawala sie budynek, piwniarnia, ze mna w srokdu. akcja ratunkowa trwa 3 tygodnie. przez 3 tygodnie ciagle pije piwo, nic nie jem. ale pije na mase. no to jak to moze byc mozliwe ze wyjde stamtad grubszy? skad sie wiecej mięsa zrobiło we mnie, z wody i piany?
Podejrzewam, że zdrowy człowiek, nieuzależniony od alkoholu nie zdążyłby przytyć, bo nie zdołałby pić tyle piwa przez tyle czasu, po prostu jego organizm odmówiłby wcześniej posłuszeństwa ze względu na to, że alkohol odwadnia, poza tym to prawie same węglowodany, a organizm potrzebuje witamin, mikro - i makroelementów i innych składników takich jak białka, zdrowe tłuszcze. Uważam, że takie "odżywianie" dorpowadziłoby bardzo szybko do stanu chorobowego.
a skad takie info ze 1 kg = 7000 kalorii?
Z przeczytanych w ciągu 7 lat książek, artykułów, rozmów z dietetykami, ogólnie taka informacja pojawia się wszędzie, gdzie pojawia się temat zdrowego trybu życia, aktualnie nie przebywam w domu, więc nie mogę zacytować żadnej z książek, ale np. tutaj ( http://www.food-diet.pl/artykul/120/10/odchudzanie_warszawa (http://www.food-diet.pl/artykul/120/10/odchudzanie_warszawa)) piszą "Utrata 1 kg tkanki tłuszczowej pociąga za sobą wyzwolenie ok. 7000 kcal. ".
nie mialem w swomi zyciu dnia w ktorym bym sporzyl 7 000 kalorii , a np w swieta przytylem 3 kg, mimo diety, unikania słodyczy, itd. of kors, juz te 3 kg zrzucilem,ale czasami w 2 dni potrafie przytyć z nienawidomych przyczyn 1-2kg, ktore potem zrzucam 1-2 miesiace. ja sie pocieszam, ze moze mi w jelitach zalegają , ale z drugije strony bez przesady. no ale skąd , z powietrza?
Generalnie, jeśli chodzi o tycie, to ludzie mylą trochę tycie właściwe (czyli przyrost tkanki tłuszczowej) a tycie na wadze (czyli kilka dodatkowych kilogramów). Jeśli chodzi o Święta, to praktycznie wszyscy "tyjemy" na wadze, tzn. się jedzenie z kilku dni zalega w żołądku (niektóre produkty trawią się kilkanaście godzin) i w jelitach. Poza tym, jeżeli jemy produkty zatrzymujące wodę w organiźmie (np. słone potrawy) to możemy "przytyć", czyli zatrzymać wodę, która objawi się w postaci nawet 3-4 kg. Jeśli zdarzy się, że po np. tygodniu kg dalej nie zniknęły, to moim zdaniem nie ma bata, taka osoba musiała zjeść więcej, niż myśli, że zjadła. Ludzie często nie zdają sobie sprawy z kaloryczności posiłków, np. że kawałek (mieszczący się na dłoni, cienki) tortu może mieć 650 kcal.
Jeśli chodzi o Twoje tycie 1-2 kg w ciągu dwóch dni - jesteś pewien, że to w ciągu 2 dni? W sensie ważysz się codziennie? Bo jeśli nie, to możliwe, że przybierasz dłużej niż te 2 dni :) Poza tym zalezy też, kiedy się ważysz. Jeśli np. zawsze ważyłeś się rano i miałeś na wadze 75 kg, a któregoś dniaj zacząłeś się ważyć wieczorem to faktycznie, możesz zaobserwować 2 kg, a nawet więcej na wadze. Ale to nie musi być tłuszcz, przyczyną może być to, że rano ważyłeś się na pusty żołądek, natomiast wieczorem po kolacji, kiedy to w żołądku zalegają płyny, Twój obiad i kolacja niedawno spożyta. Dlatego ważenie zawsze powinno odbywać się rano, na czczo, po wypróżnieniu i najlepiej nago, a jeśli nie nago, to w tych samych ciuchach, bo zważenie się w bokserkach i podkoszulku a zważenie się w dżinsach, bluzie i z portfelem i kluczami w kieszeni też zrobi różnicę :)
-
ja sie akurat waze codizennie rano, a czasami z ciekawosci tez i przed snem dodatkowo, i czasami przez sen trace 0,5 kg :)
-
To oczywiste, bo przecież przez długi czas nic nie jesz, a twój organizm ciągle pracuje. Codzienne wazenie nic nie daje ;) 2 razy w tyg. wystarczy
-
Akurat piwo to bardzo zły przykład. Nie dość, że jest dość kaloryczne, to zawiera związki estrogenne. Mniej więcej to polega na tym, że picie piwa powoduje wzmożone wydzielania żeńskich hormonów. A tycie jest jednym ze skutków.
-
Dlatego ważenie zawsze powinno odbywać się rano, na czczo, po wypróżnieniu i najlepiej nago, a jeśli nie nago, to w tych samych ciuchach, bo zważenie się w bokserkach i podkoszulku a zważenie się w dżinsach, bluzie i z portfelem i kluczami w kieszeni też zrobi różnicę :)
To prawda. Ja się tak ważę, regularnie od 1,5 roku - 2 razy w tygodniu, właśnie rano. Tylko waga nie chce spaść :P
-
ja sie zastanawiam jakim cudem bo zakonczeniu hmm diety moja waga ciągle powoluuutko powolutko ale ciągle spada (hm zacznam podejrzewać że się schrzaniła trochę xd)
ale tak... ważenie okresowe jest dobre, przynajmniej jest jakaś kontrola i nie ma hm przykrych niespodzianek, ale też nie można się obsesyjnie ważyć codziennie bo wtedy w gre wchodzi psychika i różnie bywa :D
-
A może ktoś mi podpowie jak przytyć w krótkim czasie? Ale zdrowo, a nie za pomocą np. piwa ;)
Jestem chora drugi tydzień, przez pierwszy "intensywnie" leżałam w łóżku. Przez ten czas z domu wychodziłam tylko raz do lekarza i trochę się przeraziłam kiedy zsunęłam spodnie bez odpinania. Kiedyś byłam chudzielcem i na swoją normalną wagę pracowałam kilka lat, a teraz wszystko poszło na marne :'( Pomijając względy zdrowotne i wizualne, ja nie mam w czym iść do pracy w poniedziałek! :lol:
-
xd też bym miała takie problemy :)
chyba nie da się szybko i jednocześnie zdrowo przytyć... chyba że będziesz pakować w siebie puste kalorie ale nie wiem czy to jakoś szybko przyniesie efekt i czy do końca tak można... hmmm...
jedzenie nieregularne odpada bo chyba nic nie daje...
ej no nie można na zawołanie "dobrze" przytyć! :D
-
W swoich najchudszych czasach objadałam się głównie chipsami (to była nowość i nie zastanawiałam się nad tym, że nie za zdrowe), nutellą i pepsi :facepalm:, a figurę miałam, że hej! To żarcie odbierało mi apetyt, a do tego miałam świetną przemianę materii.
No dobra, spróbuję podejść do tematu uzbrojona w cierpliwość ;) Jak przytyję, to się pochwalę :)
-
Co do przytycia, to nie robiłabym tego na własną rękę, wydaje mi się, że można sobie jeszcze bardziej zaszkodzić niż dietą odchudzającą, szczególnie, jak nie ma się na przytycie innych sposobów niż niezdrowe jedzenie. Jeśli miałabym taki problem to celowałabym w drobne zmiany, np. używanie tłustego jogurtu zamiast chudego, miodu zamiast stewii czy ksylitolu, tłustego twarogu i mleka zamiast tego chudego, dobrze jest przegryzać w ramach przekąsek pełnoziarniste ciastka, suszone owoce, orzechy, słonecznik, gorzką czekoladę, banany, winogrona, awokado.
Duffowa - waga może spadać, jeśli np. stosowałaś dietę niskokaloryczną i zbyt wolno dodajesz kalorie. Jeśli stosowałaś dietę z limitem właśnie to powinnaś tygodniowo dodawać ok. 200 kcal dopóki nie dojdziesz do swojego dziennego zapotrzebowania.
sylvik - w chorobie utrata wagi może być spowodowana odwodnieniem, szczególnie jeśli towarzyszy jej gorączka, biegunka, wymioty. Poza tym w chorobie nie mamy apetytu co może także powodować wahania wagi. Myślę, że dopóki nie wyzdrowiejesz i nie odczekasz kilku dni w celu upewnienia się, czy faktycznie schudłaś, nie ma się co martwić :)
-
u mnie problem jest taki że miałam dietę bez diety xd
po prostu zaprzestałam jeść słodyczy i jadłam śniadanie, obiad, kolacja w mniejszych porcjach i w sumie... hmmm od połowy sierpnia do świąt tak sobie żyłam xd a od świąt jadam normalne posiłki jak wcześniej, tyle że dalej prawie nic słodkiego a od świąt zeszło jeszcze... 2-3kg i tego nie ogarniam ale i tak się cieszę :D
-
Co do przytycia, to nie robiłabym tego na własną rękę, wydaje mi się, że można sobie jeszcze bardziej zaszkodzić niż dietą odchudzającą, szczególnie, jak nie ma się na przytycie innych sposobów niż niezdrowe jedzenie. Jeśli miałabym taki problem to celowałabym w drobne zmiany, np. używanie tłustego jogurtu zamiast chudego, miodu zamiast stewii czy ksylitolu, tłustego twarogu i mleka zamiast tego chudego, dobrze jest przegryzać w ramach przekąsek pełnoziarniste ciastka, suszone owoce, orzechy, słonecznik, gorzką czekoladę, banany, winogrona, awokado.
sylvik - w chorobie utrata wagi może być spowodowana odwodnieniem, szczególnie jeśli towarzyszy jej gorączka, biegunka, wymioty. Poza tym w chorobie nie mamy apetytu co może także powodować wahania wagi. Myślę, że dopóki nie wyzdrowiejesz i nie odczekasz kilku dni w celu upewnienia się, czy faktycznie schudłaś, nie ma się co martwić :)
Tak, ja sobie zdaję sprawę dlaczego schudłam i się nie martwię, tylko wkurza mnie, że tyle lat "pracy" poszło na marne :)
Wiem też dzięki czemu zaczęłam kilka lat temu przybierać na wadze:
1. Ograniczyłam śmieciowe jedzenie, dzięki czemu miałam miejsce na pełnowartościowe.
2. Weszłam w wiek, kiedy zmienia się, że tak to ogólnie nazwę, gospodarka organizmu ;)
3. Wybierałam rzeczy pełnotłuste zamiast chudych.
4. A utrzymywałam ten stan do tej pory, chodząc przez ok. 2 lata prosto po pracy na dwudaniowe urozmaicone obiadki.
Niestety obiadki się skończyły i wróciłam do późnych o wiele skromniejszych obiadów własnych, nie jedząc już kolacji, a choroba tylko się dołożyła do utraty wagi. Przede mną długa droga odzyskiwania zagubionych kochanych kilogramów :lol:
-
O, widzę że nie tylko mnie brakuje kilogramów, piątka sylvik! ;) Też byłem w lepszej kondycji dopóki mi się zdrowie nie pogorszyło, a ostatnio tylko lecę z wagi i lata pracy poszły na marne :rolleyes:. Nie ma szans żeby przytyć kiedy w ogóle nie potrzebuję jeść, więc staram się chociaż jakoś utrzymać siebie w ryzach :P. Paski do spodni stały się potrzebne jak nigdy :lol:.
-
Tak, piątka! Ale ja na razie czerpię ze zgromadzonego przez kilka lat zapasu :) No i jednak coś jem. A Ty popijasz może jakieś nutridrinki na apetyt?
-
Czyli coś się tam nagromadziło, gratuluję ;). Nie, szczerze mówiąc mało się tym przejmuję, póki mogę chodzić i mówić to nie stosuję żadnych diet czy czegoś bardziej skomplikowanego :P. Aczkolwiek kilka kilogramów więcej na pewno by mnie bardziej postawiło na nogi :).
-
No taak, ale to mnie kosztowało kilka lat pracy, a teraz leci na łeb na szyję :o Ale naprawdę zacznę się dopiero martwić jak zlecę do wagi sprzed 30-tki. Wtedy będę musiała nosić odważniki w kieszeniach :). Chciałabym to odpracować w krótkim czasie, ale nikt mi nie podał złotego środka więc znowu czeka mnie długa i nudna droga do osiągnięcia celu. :angry: Ale Ty Martin też mógłbyś się wziąć za siebie, bo masz poważniejszy problem, a i ramoneska może Cię w końcu przygnieść (o ile nosisz) :P
-
To musi być jednak rozczarowujące skoro kosztowało Cię to kilka lat pracy. Waga sprzed trzydziestki sprawi że poczujesz się młodziej ;). No tak, odpracowanie czegoś takiego nie jest jednak łatwe jeśli masz taki organizm jak ja. Wiem, jestem tego świadomy, ale to też jednak ciężka sprawa na którą nie bardzo mam wpływ i jakiś sensowny pomysł :rolleyes:.
-
Mogę komuś oddać moje zbędne kilogramy, chcecie ?;) :p Dziś w ramach zdrowego stylu życia - pizza na obiad :P
-
xd ja ładnie odmówię :P swoje wydałam i sprzedałam więc nowych kolejnych nie chcę :D
-
Ja biorę Zqyx! 5 kg mi wystarczy, ale czy Tobie wtedy za dużo nie ubędzie? :)
-
Nawet nie zauważę, że mi coś ubyło :D Ktoś jeszcze chce? :D Dobra pizza była :P
-
Sylvik jeśli chcesz zdrowo przytyć to idź do specjalisty w tej dziedzinie. Ja miałem za dużo kilogramów i chwalę sobie współpracę z dietetykiem. Sądzę, że i w drugą stronę to zadziała.
-
Jesli prowadzicie mało aktywny tryb zycia i jesczescie na dodatek kobietami, to pewnjie macie mniejsze zapotrzebowanie kaloryczne niż np pełne dwa tysiące. Wiec pol bochenka chleba to juz 1000 kalorii, do tego ze 3 pączki i już macie ponad dzienną norme. A tu jescze kawka z mlekiem i cukrem, kolacja, a przeciez tego chleba tez suchego nei zjecie.
Przypominam tez ze czasami mozemy sobie nie zdawac nawet sprawy, tzn nie myslec o tym , a przez np 1-2 tygodnie jesc duzo jakiegos suchego jedenia, sporzywac mniej płynow, a po tych 1-2 tygodnia przez pare dni duzo pić wody, jeść cos co zawiera bardzo duzo oleju (np salatki) , zagryzc porzadna porcją jabłek, co sprawi ze raz dwa nam wyczysci jelita do cna , i mozna stracic 1-5 kg w pare dni.
-
co do stylu zycia i ogolnie... ach! ciśnienie mi spadło!! ha ależ jestem szczęśliwa :D zwłaszcza że zawsze miałam dosc wysokie w okolicach 130/100 itp :D
a tu ładnie mam w okolicach 110/80 :wub:
-
Ja za to cały czas mam bardzo niskie tętno..
-
Mój lekarz rodzinny zawsze mówił, że u młodych dziewczyn tętno zawsze jest niższe niż np. u chłopców w tym samym wieku czy też u dorosłych kobiet, więc myślę, że nie masz się czym martwić :) Poza tym ja wychodzę z założenia, że lepiej jest mieć niskie ciśnienie i tętno, niż na odwrót, niskie można zawsze bezpiecznie podbić, natomiast jak się ma bardzo wyskokie to czasem strach się nawet ruszyć ;)
Mam pytanie z innej beczki - czy ktoś ma pulsometr? Czym się trzeba kierować przy jego kupnie? Jaka cena jest odpowiednia? 100 zł? Więcej? Mniej?
-
Miło mi będzie, jeśli zechcecie wypełnić - ankieta o zdrowym stylu życia:
https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLScekCCXqOOY_Q4PgKHmp1HV9oVhPAd5ZgQqGXMzVhNqSFwQQg/viewform
( dla koleżanki studentki )
Z góry dziękuję :)
-
Zrobione ;)
-
Wypełniłam. Namówiłam też siostrę, która właśnie wypełnia.
-
Wypełniona. Mam pewne doświadczenie w zrzucaniu wagi ale nigdy jakoś nie podchodziłem do tego, że to zdrowy tryb życia. Ważyłem za dużo i tyle. Mam mniej o 25kg od 6 lat ale jedyne co to bardzo mało jem (początkowe 2 mc to wiejski i pomidory) a słodycze tylko w wekendy i tyle (no coś tam się ruszam). Nigdy nie korzystałem z porady dietetyka czy innego specjalisty. Uważam że tak jak ze wszystkim chcieć to móc tylko trzeba zacząć i nie przestawać (teraz to mi szkoda by było więc się pilnuję)
-
zdrowy tryb zycia? zapytajmy eksperta
http://sport.se.pl/pilka-nozna/pilka-nozna/anna-lewandowska-o-kupie-stolec-nabiera-odpowiedniej-konsystencji_942711.html (http://sport.se.pl/pilka-nozna/pilka-nozna/anna-lewandowska-o-kupie-stolec-nabiera-odpowiedniej-konsystencji_942711.html)
-
Bardziej polecam artykuł ze źródła :)
http://hpba.pl/kupa-prawde-nam-powie/ (http://hpba.pl/kupa-prawde-nam-powie/)