Przemyślałam ostatnio ten temat i doszłam do wniosku, że absolutnie nie uznaję zdrady, i nie byłam bym pobłażliwa w tym przypadku. Kiedyś myślałam, że przebaczenie zależało by od okoliczności... Ale to jest bezsens. Nie ma okoliczności łagodzących. Sama wymagam dużo od siebie, ii zarówno od drugiej osoby. Cenię sobie szczerość w największym stopniu.
Zdrada zarówno w sensie fizycznym jak i psychicznym nie wchodzi w grę. Przez zdradę rozumiem nie tylko kontakt fizyczny z drugą osobą ale również wszelakie kontakty przez internet, lub jednoznaczne rozmowy sugerują, iż w związku nie dzieje się dobrze.. Jest to kłamstwo i oszukiwanie drugiej osoby. A przecież zaufanie jest podstawą budowania czegoś mocnego. W takim wypadku nawet tłumaczenia nie pomogą, gdyż zaufanie jest w danym momencie zerowe. Każde kłamstwo jest zdradą, zdradą podstawowych wartości miłości, uczuć.
I nie ma wmawiania sobie że np. ze wzgląd na dzieci nie można do tego dopuścić, lub dziwnych tłumaczeń, że stało się to "dla tego i tamtego", stało się i koniec. Wartości związku zostały uszkodzone a zasady złamane. Kto raz dopuści się zranienia osoby w ten sposób, ma duże predyspozycje do ponownego popełnienia tego czynu.. Chęć w postaci nawiązywania w tajemnicy kontaktów bliższych z inną osobą jest dla mnie żałosna. jeśli nie pasuje coś w życiu osobistym, mów to, staraj się zmieniać, a nie iść w najprostszym kierunku znajdując sobie "rozrywkę" lub jakiś rodzaj oderwania od rzeczywistości, a przecież Twoją rzeczywistością jest druga połówka..
Myślę, że zależy to głównie od słabości psychicznej, morali i trybu życia osoby. Cóż, zbliżając się do końca mej mało ścisłej wypowiedzi życzę wszystkim powodzenia w związkach, i nie życzę aby słowo zawarte w temacie pojawiło się w ich żyćku.