Ja jakoś nigdy nie byłam zazdrosna, z tego, co kojarzę. Zdarzało się, że podziwiałam np. koleżanki za to jakie są i jak wyglądają, ale nigdy nie była to zazdrość. Jeśli chodzi o stosunki damsko - męskie, to nigdy nie dawano mi powodów do zazdrości, nie byłam zazdrosna o kumpli, koleżanki itp.
Obecnie również nie jestem
Czasem tylko żartuję i "wyolbrzymiam", że Witek romansuje na gg albo na fejsie, ale to zawsze jest z uśmiechem pod nosem
Cieszę się, że to beznadziejne uczucie jest mi obce
I podobnie jak u shiris, mimo, że kiedyś miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości, to i tak nie zazdrościłam. Wydaje mi się też, że należy tutaj odróżnić dwie rzeczy, mianowicie zazdrość prawdziwą od takiej "gadaniny", np. coś w stylu "Kurcze, tym to dobrze, też chciałabym jechać na weekend do Paryża" nie uważam za zazdrość, to raczej tęsknota za Paryżem
Zazdrością faktyczną jest coś, co szkodzi nam i naszym relacjom z osobą, której zazdrościmy, np. kiedy zaborczy chłopak zaczyna "terroryzować" psychicznie dziewczynę, albo kiedy z zazdrości, że koleżanka może jechać na weekend do Paryża
bierzemy nadgodziny w pracy, zaniedbujemy rodzinę, wszystko po to, żeby udowodnić jej, że też nas na to stać.