A moim zdaniem nie da się nie grzeszyć. Bo myśląc takimi kategoriami: wyrwie Ci się przekleństwo, (zdarza się, każdemu) - grzech. Obżerasz się czekoladą, która uwielbiasz - grzech nieumiarkowania. Przegniesz z piwem - grzech nieumiarkowania. Przez myśl ci przeszło, że ktoś ma fajniejszą furkę od Ciebie - grzech, bo przez moment byłeś zazdrosny. Chcesz zatem kupić sobie nowy samochód - grzech, bo to chciwość, ciesz się z tego co masz. Chcesz pokazać znajomym nowy samochód - grzech pychy. Chcesz poleżeć cały boży dzień na kanapie - grzech lenistwa, bo to załóżmy nie była niedziela. Pokłócisz się z ojcem, bo miał inne zdanie - grzech, szanuj ojca i matkę plus grzech gniewu. Mamy niedzielę, a nie wyszedłeś z domu do kościoła, bo padało, było zimno, nie czułeś się najlepiej, przerażało Cię wyjście na mróz - grzech, święć dzień święty. Śmiała scena w filmie - grzech, oglądasz czegoś, czego nie powinieneś, doprowadza Cię to w końcu do mniejszych czy większych nieczystych myśli.
Jasne, że powinniśmy unikać grzechu, żeby nie być hipokrytami i wg wiary zostaniemy na ich podstawie osądzeni, ale człowiek jest słaby. Nie da się przyznać, że nie jest. I ile razy będzie próbował i tak będzie grzeszył. Może jestem pesymistką w tej sprawie, ale mam wrażenie, że tak do końca nie da się przestać grzeszyć. Może wynika to ze słabości, może z wygody, ale sumienie jakoś tak chyba w ludziach ucichło ostatnimi czasy. Niestety.