Zapomniałam, że przed Agathą Christie czytałam pierwszy tom "Mrocznej Wieży" Kinga. Tom niedługi, cieniutka książeczka, a mimo to czytało mi się dość opornie, bo choć King absolutnie przekonuje mnie do swojego stylu, (z przyjemnością czytałabym nawet napisaną przez niego książkę telefoniczną) to mimo wszystko pierwszy raz spotkałam się z wrażeniem jakbym zupełnie nie wiedziała o czym jest książka, podświadomie jednak wszystko kojarząc
Fantastyka postapokaliptyczna (czy też po apokalipsie świata równoległego do naszego) nie jest mi najbliższą, ale mimo to będę kontynuować serię z czystej ciekawości.
Natomiast "Worek kości", który teraz czytam, choć po 300-setnej stronie nie przejawił jeszcze jakiejś przesadnej grozy, bo autor bardzo skupia się na pewnej sprawie sądowej i innych pobocznych wydarzeniach to jednak jest to wszystko napisane w taki sposób, że oderwać się nie mogę.