No i skończyłam w piątek "To". Wiadomo, że King jest super hiper ekstra
ale wskutek tego, że nie miałam w czasie Świąt (przygotowania, później odwiedziny rodziny) czasu na czytanie to lektura mi się przeciągnęła aż na trzy tygodnie i pod koniec byłam już nieco zmęczona, nie samą książką a tym, że jeszcze jej nie skończyłam. Moja moralność (a kto mnie zna ten wie, że posiadam ją na poziomie hard
lol) ma jedno "ale" do mistrza Stefka choć generalnie (znowu to przeklęte słowo) wolałam, kiedy opisywał losy bohaterów, kiedy byli dziećmi niż dorosłymi, no ale mimo wszystko książka bardzo dobra, a straszenie też na zadowalającym poziomie (zwłaszcza, że zawsze kiedy czytałam w nocy już po zgaszeniu komputera, trafiały mi się akurat te "najstraszniejsze" momenty
).
Zaraz po "To" przeczytałam w oka mgnieniu "Małe zbrodnie małżeńskie" Schmitta i jestem oczarowana tym krótkim dramatem
To moja druga książka autorstwa Schmitta, którą czytałam i nie zmieniam zdania co do autora
Teraz czytam "Światła września" Zafona, ale muszę zgodzić się z recenzjami, że daleko temu do "Cienia wiatru". Mam wrażenie, że wszystko dzieję się w tej książce "za szybko", autor oszczędza na dialogach i przyspiesza akcję w jednym czy dwóch zdaniach, co mi się raczej nie bardzo podoba. Na szczęście po stu stronach cała historia zaczyna nabierać rumieńców, a że jest w to wszystko wpleciona historia o duchu, opuszczonej nagle latarni, tajemniczym bogaczu i zdaje się siłach nadprzyrodzonych to liczę, że treść zatrze trochę wrażenie niepotrzebnego przyspieszania.
Równocześnie sięgnęłam też po "Wielkich zdrajców od Piastów po PRL" i choć przeczytałam dopiero pierwszy rozdział, mogę powiedzieć, że uwielbiam, kiedy autorzy książek historycznych "rujnują" powszechnie utarte poglądy i to, czego naucza się na lekcjach, bo dają do myślenia