Ok, miałem kupić w empiku Kazinskiego i sprawdzić czy się nie poprawił, ale, że akurat cały nakład był wyprzedany(!), to wziąłem tę "Wyrocznię Księżyca".
A, że wyznaję zasadę, że lepiej wymieniać co się nie podoba, niz to, co się podoba, no to mała lista zastrzeżeń:
1. Nie lubię zrzynania. Mistrz Lucjusz to dla mnie tak wierna kopia Wilhelma z Baskerville, że Eco pewnie byłby pod wrażeniem.
2. Wątki miłosne, przez które ciężko przebrnąć. Tak jak przy Werterze większość z nas pewnie powtarzała sobie "no zabij się wreszcie", tak tu nawet nie było na to nadziei. Dialogi pomiędzy głównym bohaterem a Sarą tak oderwane od rzeczywistości, że nie da się tego czytać.
3. Za dużo tych wszystkich "przygód". Piszę w cudzysłowie, bo jak na książkę przygodową, to Giovanni nie przeżył nic specjalnego. Części filozoficzne, rozważania z mistrzami czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie, reszta była mdła, na dodatek wszystkiego było zbyt wiele. Wchodzi sobie człowiek do arystokracji - pojedynek! Płynie statkiem - piraci! Kurde, czemu autor nie wpadł na kolejny "odkrywczy" pomysł, żeby postawić bohatera pod drzewem podczas burzy? Na dodatek co chwila odnosiłem wrażenie, ze motywy działania Giovanniego, to tak naprawdę pretekst do tego, by autor mógł machnąć kolejną przygodę. Naprawdę nie dało się wymyślić lepszego pretekstu, by wsadzić bohatera na ten statek i wepchnąć go w niewolę? Bardzo często tu wszystkiemu brakuje logiki, a autor w pewnym momencie chyba sam się pogubił.
Kwestia filozofii zasługuje na osobny punkt. Faktycznie jest tu tego trochę. Po raz kolejny aż za dużo - Platon, Arystoteles, św Tomasz, Erazm, Luter, Mirandola, do tego cała masa różnych spojrzeń na religię Chrześcijańską, mały wykład z Islamu, kabała, astrologia, egzystencjonalizm(!). Fajnie, że to wszystko się przeplata, że tak naprawdę widać w tym jakiś wspólny punkt - to mi się spodobało. Nie spodobało mi się za to, że bohater jest biernym słuchaczem, większość rzeczy bierze za pewnik i tak na prawdę zdaje się nie myśleć samodzielnie. Następny problem to fakt, że w książce mamy wiedzę rodem z Wikipedii - cykl wykładów na temat różnych nurtów filozoficznych. A gdzie rozważania, gdzie wnioski, gdzie choćby najmniejsza polemika bohaterów? Nie ma, wszystko liźnięte po wierzchu, zrzucone do kupy, dobrze, ze sprowadzone do wspólnego mianownika, ale jednak potraktowane bardzo, bardzo po macoszemu. Po raz kolejny Lenoir poszedł w ilość, a nie jakość. Gdyby autor sam coś rozważył, zamiast zalewać nas informacjami, to pewnie takiego efektu przesytu by nie było. Na koniec dodam, że autor wrzucił egzystencjonalizm tam, gdzie nikt w ogóle się nad jego problemami nie zastanawiał. Wychodzi na to, że Giovanni jest bardziej światłym filozofem od Sartre'a i Camusa, bo te same wątpliwości dręczyły go 500 lat przed nimi. Pomieszanie z poplątaniem.
Książka nie jest zła. Na pewno można się z niej dużo dowiedzieć o różnych nurtach filozoficznych, wszystko podane w przystępnej formie, tak, ze naprawdę fajnie się to czyta. Bardzo możliwe, że ktoś po lekturze tej książki zainteresuje się Arystotelesem czy Erazmem, więc "Wyrocznia" ma swoją wartość. Wątki miłosne radzę ominąć.
Canis, mam nadzieję, że naprodukowałem się wystarczająco.
W międzyczasie skończyłem trylogię Millenium, i tak jak się obawiałem - 2 kolejne książki nie są tak dobre jak pierwsza. Gdyby trylogię wydać w odwrotnej kolejności, nie byłoby bestsellera. Aktualnie przypominam sobie "Ojca Chrzestnego", bo minęły całe wieki, odkąd czytałem go po raz ostatni.