Jak już ktoś wspomniał wcześniej, najważniejsze jest akceptowanie swojego ciała. Ja jeszcze rok temu byłam szczuplutka, ale potem zaczęła się moja choroba i te wszystkie antybiotyki, lekarstwa, zastrzyki sprawiły, że nabrałam wagi.
Denerwowało mnie to, te fałdki na brzuchu, udach i tzw. "boczki". Dam taki przykład: w kwietniu założyłam moje ukochane spodnie w paski, były luźne. Miesiąc później już nie mogłam ich zapiąć.
I jeszcze dodatkowo - musiałam dużo jeść, to był nakaz lekarza, brak śniadania odpadał. Dopóki nie zjem śniadania, nie mogę wyjść z domu. No i to zaowocowało przybraniem na wadze ok. 10 kg.
Na początku byłam lekko podłamana, taki skok - najpierw szczupła, a potem taki tłuszczyk na różnych częściach ciała.
Ale teraz to zaakceptowałam. Czasem jeszcze ten mój zaokrąglony brzuszek przeszkadza mi, ale ogólnie rzecz biorąc dobrze się czuję we własnym ciele.
A w mojej klasie jest osoba puszysta, nawet bardzo. Ale jej to nie przeszkadza, chodzi uśmiechnięta, jest najradośniejszą osobą w mojej szkolnej społeczności.