taki kawał mi się przypomniał:
przychodzi koleś do baru, zamawia piwo, patrzy a obok niego siedzi fajna laska.
Myśli sobie strasznie mi się podoba zagadam do niej.
Ale że był nieśmiały, to cały czas z tym zwlekał.
W ogóle nawet nie miał pojęcia co jej powiedzieć od czego zacząć
. Siedzi, myśli, nic nie przychodzi mu do głowy.
W końcu laska wstała i sobie poszła
. Koleś myśli ja pierdziele no i dupa, straciłem życiowa okazję, nigdy już nie spotkam takiej kobiety.
Ale po chwili laska przychodzi z powrotem.
Koleś się skapnął, że poszła tylko do kibla.
Mówi do siebie, że teraz to na bank musi do niej podejść i zagadać.
Myśli, myśli i wkońcu wymyślił, że już nic nie będzie myślał, tylko podejdzie do niej i powie to, co ślina mu przyniesie na język.
Tak więc wstał podchodzi do niej i pyta - srałaś?