to moj sen ktory pamietam a snil mi sie kilka lat temu, w takiej wersji powiedzmy "literackiej":
Nie wiem, co to był za blok, ani co ja robiłem na tej klatce schodowej. W każdym razie wchodziłem do góry po schodach jedną ręką trzymając się poręczy. Znajdowałem się co najmniej między pierwszym a drugim piętrem (blok był najprawdopodobniej czteropiętrowy), gdy nagle (nie wiem czemu) spojrzałem w dół wystawiając głowę nad poręcz.
Piętro niżej zobaczyłem dwóch mężczyzn w kominiarkach, z których jeden niósł duże kartonowe pudło. Nie trudno było się zorientować, że okradali mieszkanie, a w momencie gdy ich zauważyłem zajęci byli wynoszeniem prawdopodobnie sprzętu rtv.
Niestety oni też mnie zobaczyli. Jeden z nich spojrzał mi prosto w oczy, po czym szybko postawił swój łup na ziemi i ruszył schodami do góry. Ja oczywiście natychmiast uczyniłem to samo, ale uciekając zdążyłem zauważyć drugiego złodzieja, który uzbrojony był w dwulufową strzelbę przypominającą mi dubeltówkę.
Wiedziałem, że nie mam szans i ta myśl całkowicie – w przenośni i dosłownie – mnie paraliżowała. Musiałem uciekać, ale nie było gdzie. To była ślepa uliczka – mogłem dobiec jedynie na ostatnie piętro. Albo wierzyć w iluzoryczne szanse, z których pierwsza zakładała, że w dubeltówce zabraknie naboi, a druga przewidywała kilka niecelnych strzałów. Sytuacja była więc beznadziejna.
Chciałem wołać o pomoc, ale nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Przystanąłem na chwilę i wychyliłem się nad poręcz.
Huk. Ogromny huk. Poczułem bardzo mocne uderzenie w głowę. Zostałem trafiony – zauważyłem tlący się dym wydobywający się z broni, zanim osunąłem się na posadzkę.
Nie czułem bólu, a jedynie paraliż obejmujący całe ciało. Zaczęło mi się robić słabo, tak jakbym miał za chwilę zemdleć.
Najpierw upadłem na kolana. Byłem przerażony faktem, że nie czułem żadnej części mojego ciała.
Chyba nie wiedziałem już nawet gdzie się znajdowałem. Oczy miałem prawie zamknięte, a ogólnie wycieńczenie ogarnęło już cały organizm. Uderzyłem twarzą o podłogę (to się stało na półpiętrze, a nie na schodach). Wszystkie funkcje życiowe wtedy ustały, pamiętam tylko, iż byłem pewien, że to była jedna kula i że moja twarz leżała w kałuży krwi.
Do końca życia nie zapomnę tego snu.