Mnie rzadko który serial wciąga tak aż do ekscytacji. Wiele oglądam z przyzwyczajenia czy ciekawości co będzie dalej (ale ciekawości nie na zasadzie "O Jezu skończyli takim cliffhangerem, że muszę MUSZĘ obejrzec dalej", ciekawośc bez przebierania nogami, ciekawość którą mogę zaspokoić równie dobrze za tydzień lub nawet trzy
zresztą ja nie jestem zwolennikiem bing watchingu). Chyba na palcach jednej ręki mogę wymienić takie, które to zrobiły (a takie które wciągają nadal po X sezonach to już w ogóle
), ale ST zagrało na pewnej nostalgii i mnie tym kupili. Nie mówię, że wciągnęli, (bo nie oglądałam odcinków jeden po drugim; ale może to kwestia przyzwyczajenia do tego, że oglądam jeden odcinek serialu dziennie i spokój), ale zainteresowali. Kicz jak mówi hkt był faktycznie, ale to taki typowy kicz dla lat 80. Najbardziej podziwiałam grę chłopaków. Byli wspaniali
aczkolwiek należę chyba do mniejszości, bo mnie okropnie irytowała postać Eleven.
Oglądam Młodego papieża. Nie do końca wczuwam się w klimaty Sorrentino (nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z jego dziełami lub o tym nie wiem, stąd brak wiedzy o tym czego się spodziewać), ale temat jest śmiały i zamierzam go dalej oglądać. Choćby po to, żeby przekonywać się jak pełen fascynujących sprzeczności jest papież Pius XIII
Westworld też oglądam. Dużo tam gadania (i dużo niedopowiedzeń w dialogach, które wyjaśniają się w ciągu trwania sezonu, ale gdyby ich nie wyjaśniali to pewnie by mnie to nawet nie obchodziło
). I choć ja nie jestem człowiekiem, dla którego akcja jest wyznacznikiem jakości (jestem w końcu miłośniczką Kinga) tak tu uważam, że momentami robi się trochę nużąco. Jeszcze więcej strzelania ej, w końcu to Dziki Zachód