Nie wiem jak Wy, ale mam naprawdę udane serialowe lato
zawsze było tak, że kiedy konczył się sezon to nie miałam, czego oglądać, bo letnie propozycje były raczej nie dla mnie. A w tym roku zabrałam się za 4 premiery: "The Leftovers", "The Strain", "The Knick" i "Outlander" i wszystkie mnie wciągnęły
Dwa "cięższe":
- Leftovers to raczej specyficzna pozycja, obyczajówka, zagmatwana do tego, a ludzie narzekają, że nic się nie dzieje, bo powinno się wyjaśniać przyczynę zniknięcia 2% populacji. A serial jest raczej o tym jak ludzie radzą sobie z niecodzienną sytuacją, kiedy ich bliscy tak po prostu rozpłynęli się w powietrzu.
- Knick to serial o początkach chirurgii w XX wieku. Główny bohater to kokainista, gbur i rasista, ale przy tym dobry lekarz. Plus świetne sceny operacji, bardzo szczegółowe
Dwa "lżejsze":
- Strain to opowieść o wampiryzmie w formie wirusa. Na szczęście wampiry nie świecą tu w słońcu
a niektórzy mogą nawet dopatrzeć się elementów horroru. Ja się już tylu rzeczy naoglądałam, że mnie nie przestraszy
ale dobrze się ogląda
- Outlander to ekranizacja powieści fantastycznej o kobiecie, która za pomocą celtyckiej magii przenosi się z XX wieku do XVIII, trafiając w sam środek konfliktu szkocko - angielskiego. Dla mnie to gratka prawdziwa, bo zakochana jestem w gaelicu, muzyce celtyckiej i szkockim akcencie