Ale się dzisiaj najeździłem!
Po zimie musiałem dopompować powietrze do kół. A że nie mam pompki (a nawet jakbym miał, to nie chciałoby mi się pompować) to skorzystałem z kompresora na stacji beznzynowej. I chyba troszkę przesadziłem. Zrobiłem może ze 300 metrów i najechałem chyba na jakiś kamień albo cuś, bo jak nie pizdnęła mi nagle przednia opona. Huk na pół osiedla. Dobrze że daleko nie odjechałem, bo juz kiedys miałem identyczną sytuację, tyle, że musiałem autobusem wracać (przy okazji, niektórzy kierowcy autobusów to mendy) bo było z deka daleko.
Nie ma to jak otworzyć sezon rowerowy w takim stylu. Było huczniej niż na wczorajszym otwarciu sezonu motocyklowego na Bemowie.