Wdaje mi się, że jeśli Bóg mógłby przemówić w dosłownym tego słowa znaczeniu i odpowiedzieć na niektóre wymysły Kościoła (fanatyków, "księży") to najpierw zrobiłby
a potem kazałby się im ogarnąć. Nie wierzę w te brednie. Mój tata od wczesnych lat młodości słuchał LZ, Beatlesów (tak, oni też byli posądzani o satanistyczną twórczość
), Ozzy'ego, BS, Queen. Stworzył normalną rodzinę, jest dobrym człowiekiem, chodzi do kościoła
Ja np. bardzo lubię Ozzy'ego (który był swego czasu chyba najbardziej kontrowersyjnym artystą tego typu) i słucham codziennie, nie zauważyłam, żebym stała się agresywna, żebym miała zadatki na mordercę, żebym jakoś specjalnie umiłowała sobie przemoc
Wręcz przeciwnie - taka muzyka pozwala mi się uspokoić
Jak jestem wkurzona lubię coś ostrzejszego, to jest dla mnie forma pozbycia się negatywnych emocji, złość uchodzi wraz z końcem płyty
Z tego, co pamiętam, Ozzy kiedyś zaznaczał, że nie jest satanistą, a jego wizerunek to po prostu dobry chwyt, żeby się sprzedać
O LZ i "Stairway to heaven" też coś kiedyś czytałam, ale dokładnie nie mogę przytoczyć, bo nie pamiętam. Tak czy siak dla mnie to brednie, nie znam osób, które poprzez taką muzykę stałyby się "złe"
A jeśli nawet, to nie wierzę, że muzyka w tych przypadkach byłaby jedynym impulsem do popełniania zła