Czyli koniec Linkin Park. Nie wyobrażam sobie zespołu bez Chestera. Chociaż nie byłem fanem wszystkiego, co robili, to jednak pierwsze trzy albumy były muzyką mojej młodości. Na początku bawili mnie jak pojawili się na VIVA2 około 2000 roku z One Step Closer. Byli zajebiście mainstreamowi a ja byłem im miejscami przeciwny, ale to kawał młodości. Minutes To Midnight zaś uwielbiałem, cały album kojarzył mi się z okresem moich początków mieszkania w dużym mieście...
w 2014 roku miałem tą przyjemność, że wygrałem bilet i mogłem iść na ich koncert na wrocławski stadion. I choć byłem tam sam (a to mi się nigdy wcześniej nie zdarzyło), to bawiłem się przednio, a sam show uważam za jeden z najlepszych jakie widziałem w życiu. Generalnie pierwsza 5tka.
A teraz to już koniec... i znowu mamy faceta z rodziną, który zostawił żonę i dzieci...