NighTrain Station Guns N' Roses

To była pierwsza wiadomość, którą usłyszałam gdy przyszłam do pracy. Byłam pewna, że mnie nabierają (Adam zawsze ze wszystkiego żartuje...)... Od razu odpaliłam internet... powaliło mnie, wciąż nie mogę wyjść z szoku

•

Ja pier..... jak się o tym dowiedziałem to myślałem , że zaraz się rozpłaczę....akurat rano przed wyjściem z domu tak na chwilę siadłem przed komputerem , chciałem się zalogować na poczcie a tutaj wiadomość , że Michael nie żyje... jeszcze do tej pory czuję jakąś pustkę.Co by o nim nie mówić , był wielki i taki pozostanie w mojej pamięci - pozostanie w moim sercu na zawsze.
Niezapomniany głos , wspaniałe piosenki...nikt go nie zastąpi.Żegnaj.

Dirty Diana to (obok Billy Jean) mój najukochańszy numer M.J., kiedyś słuchałam tego godzinami bez przerwy...
Co by nie mówić, skończyła się pewna epoka

ja płakałem jak odszedł Tadek Nalepa. teraz nie, ale czuć jakąś pustke w środku..

[']  współczuję wszystkim fanom

25 czerwca zmarł Richard Marsh znany także jako Sky Saxon,lider i wokalista grupy The Seeds. Założę się,że prawie nikt nie zna tu ani zespołu,ani wokalisty

Czyżby to była jakaś aluzja do tego , że każdy pisze o Michaelu Jacksonie ? 
Wiem , że tego dnia nie tylko on umarł na świecie ale zdajesz sobie chyba sprawę jaki wpływ miał na muzykę i na ludzi - i nie było w tym żadnego przypadku , był znakomity i takim go zapamięta większość z nas.
Śmierć każdego człowieka jest taką samą tragedią , zarówno Michaela jak i Richarda i tego nie zmieni nic.
Inne są tylko odczucia po ich śmierci , a to właśnie przez ich wpływ na ludzi i nie ma co się nad tym zastanawiać.
I przyznam się szczerze - nie znam Richarda Marsh'a jednak przykro mi , że odszedł kolejny człowiek który był artystą , śpiewał , miał zespół ale Michael towarzyszy mi od dzieciństwa , jest  i bliższy więc wiadomo , że inaczej będę przeżywał Jego śmierć.

Dowiedziałam się rano w pracy tego samego dnia...Byłam przekonana, że ktoś mnie wkręca (jak to czasami miało miejsce). Po chwili jednak dotarło do mnie, że "stało się"  . Ogarnął mnie niesamowity smutek, mimo że nie słuchałam namiętnie jego muzyki i nigdy nie mogłabym nazwać się jego fanem. Michael Jackson to była IKONA naszych czasów. Ktoś na miarę Elvisa i Lennona...Ostatni raz poczułam się tak "osobliwie" na wieść śmierci jakiegoś muzyka, gdy jako mała dziewczynka dowiedziałam się o śmierci Kurta. Jacko był już od zawsze, był przez całe moje dzieciństwo, tak naprawdę miałam wrażenie, że tacy ludzie będę już zawsze...jakby mieli jakimś dziwny cudem zagwarantowane życie przez bogów, bo sami są "wyjątkowymi jednostkami". Tak - Micheal był wielki, zrobił dla muzyki popularnej, jaką jest pop, bardzo wiele i w pełni zasłużył na miano Króla... Oby ucztował w zaświatach ze swoim jakby nie było teściem Elvisem - SZACUNEK NA ZAWSZE ....

Najbardziej boli mnie fakt, że w momencie odejścia gwiazd takiego formatu, dochodzi do mnie, że pewna kolejna era w dziejach przeszła do historii i nic nie będzie już takie samo...