Tak, istnieje. Można mieć wirtualnego przyjaciela, z którym się gada i gra online i na płeć którego w ogóle nie zwraca się uwagi. Taki przyjaciel może się zresztą wcielać w grze w postacie różnych płci, a relacja między takimi przyjaciółmi to zrozumienie się dwóch świadomości.
Przyjaciele totalnie fizycznie dla siebie nieatrakcyjni też raczej nie skończą jako para. Brat i siostra też mogą być dla siebie przyjaciółmi. Albo ludzie, którzy się nie zakoc**ją, bo mają taką naturę (lub zakoc**ją się tylko w ludziach o cechach nie czyniących z nich dobrych przyjaciół, podczas gdy cechy swoich przyjaciół cenią - w innym, nieromantycznym sensie). No i sytuacja, w której przyjaciele są już w udanych związkach, a nie potrafią żywić "romantycznych" uczuć do dwóch osób jednocześnie. Myślę, że przyjaciel to ktoś, z kim miło jest spędzać czas, komu można zaufać i na kim można polegać - sądzę, że można znać kilka takich osób. Nawet jak przyjaciel jest fizycznie atrakcyjny, nie musi to niczego zmieniać, przecież na ulicy mija się wielu atrakcyjnych ludzi, a nie sypia się ze wszystkimi, ani nie tworzy się ze wszystkimi związków. Zresztą kombinacje sytuacji mogą być różne. Może takich różnopłciowych przyjaźni jest mniej, bo ludzie myślą pewnym schematem i patrzą na innych przez pryzmat płci, zamiast patrzeć na prawdziwego człowieka ukrytego wśród więzów kultury, w której żyje.
Osobiście uważam, że przyjaźń jest odmianą miłości, a miłość przyjaźni. Tylko gdzie leży granica? Ja jej zbyt wyraźnie nie widzę, bo atrakcyjność fizyczna lub jej brak nie muszą powodować żadnych zmian w rodzaju relacji. Pewnie chodzi o stan zakochania warunkowany neurobiologicznie, można go jednak zablokować, stosując odpowiednie leki, no i nie trwa on zwykle długo, a może nawet poważnie zakłócać życie. Może chodzić też o wyłączność, bo przyjaciół ma się wielu, a partner w związku czy romantycznej relacji z zasady może być jeden (inne układy często budzą zdziwienie i nie są akceptowane, nawet jeśli nie opierają się na relacjach fizycznych). W takim ujęciu miłość ogranicza, przyjaźń nie.
Najbliższy (duchowo, ale nie miejscem zamieszkania) z moich przyjaciół w szczególny sposób poruszył emocjonalną stronę mojej natury. W jakimś sensie jesteśmy parą, czy może: jesteśmy zaangażowani emocjonalnie (myślę, że bez szkody dla przyjaźni - to tylko jej ubogacenie). Tylko, że kwestia naszej płciowej przynależności to już temat na osobny wątek.