10 lat temu byłam świeżo upieczoną licealistką, jeszcze buntowniczką, mniej więcej 10 lat wstecz sięgnęłam po pierwszy alkohol, nosiłam glany i powyciągane swetry
Myślałam, że dekadę później wyniosę się w końcu na własne śmieci, że po skończonych studiach będę mieć dobrą prackę...
5 lat później to czas matury - najlepszy okres w życiu, zero zmartwień, dużo śmiechu, długie wakacje tylko smutek, że czas rozstać się z ludźmi, z którymi spędziłam wiele cudownych chwil.
Obecnie rok temu skończyłam studia, szukam pracy wciąż, ale jak znajomości nie masz to nic nie masz. Wszyscy wkoło mówią, że nie potrzebują nowych pracowników albo że są na etapie zwolnień tych obecnych. Roboty nie ma, więc nie ma też swoich własnych 4 ścian. I ten brak pracy wkur**a mnie najbardziej.
Co będzie za 10 lat? Może w końcu ktoś mnie do roboty przyjmie.