Lubiłem, kiedy jeszcze Internet nie był w grach najważniejszy. Teraz wymyślili sobie kooperację, nikt już nie patrzy na ciekawą kampanię, byleby dobrze sie napieprzało przez Internet. Nie lubię tego, nigdy nie tykałem multiplayera, gry kupowałem dla singla. A że teraz gry, w której wciąż to single jest ważniejszy niż multi, ze świecą szukać, odpowiedź brzmi - nie.
Ulubiona chyba GTA: Vice City za niepowtarzalny klimat, choć uwielbiam całą serię GTA, a do tego FIF-y, NFS-y i Football Managery.
Jest taki zespół/wokalista, którego obiektywnie należałoby uznać za genialnego wykonawcę, ale do Ciebie kompletnie nie trafia, nie lubisz go, nie słuchasz, choć, na swój sposób, cenisz? Jaki?