Tylko w jakim sensie ekstremalny?
Wyczynowym?
Jeśli tak to przypomina mi się wycieczka klasowa pod koniec drugiej klasy gimnazjum. Dookoła lasy itd. i wśród drzew huśtawki. Uwielbiam huśtawki! Więc bez opamiętania hustałam się na jednej z nich i wtedy zawołano nas na kolację. Więc zeskoczyłam z bujającej się huśtawki, noga podjechała mi na trawie, przekoziołkowałam siłą rozpędu po ziemi i zatrzymałam się tuż na skraju urwiska, a dołem płynęła jakaś rzeczka
Dosłownie troszkę brakowało. Prawą ręką już trzymałam skarpy i wychylałam głową za krawędź
Nic mi się nie stalo, nie miałam nawet siniaków, a kumpela, która później zeszła z huśtawki normalnie skręciła nogę, schodząc
Gdybyś nie był/a tym kim jesteś to jak myślisz kim byś był/a?