Problemem jest to, że nie mam z kim siedzieć w knajpie, a samemu to smutno. Nikt mnie też nie zaprasza na żadne imprezy. Jeśli już sama to wolę siedzieć w opuszczonym sierocińcu, gdzie oprócz mnie po ciemnych korytarzach hula tylko wiatr, niż siedzieć sama między ludźmi i patrzeć, jak oni świetnie się bawią. W gruncie rzeczy brakuje mi tego, że nie mam dobrych przyjaciół, na których zawsze mogłabym polegać. Myślę, że straciłam już to bezwzględne zaufanie do ludzi, gdy byłam małą dziewczynką. Moje serce raz po razie było łamane przez ludzi, których uważałam za moich najlepszych przyjaciół. Teraz często czuję brak ludzi. Jest mi smutno, gdy wszyscy w piątek po szkole gdzieś idą, a ja zostaje sama. Ale nie mogę po prostu się do nich przyłączyć. Wydaje mi się, że nie będą tego chcieli tak jak kiedyś. To ma podłoże gdzieś głęboko w mojej psychice. Nie mogę, po prostu nie mogę a tak bardzo tego chcę. To dziwne i trudne, ale to prawda.
Odpowiedź do Gloomy'ego: Nie. Wiesz, dopiero zaczęłam, ale ten sylwester jest w Łowiczu. Ogólnie to SMP w Krakowie, Spotkanie Młodzieży w Madrycie i tego typu rzeczy. A co? Też jeździsz?
A teraz pytanie: Jeśli okazałoby się, że został Ci tylko rok życia jakbyś go spędził?