Chciałabym móc w obcym miejscu przejść się gdziekolwiek (najbardziej po lesie) sama, w nocy, bez żadnych świateł, ale w ciemności widzę czasem takie straszydła... Przez ten cholerny strach, jak u małego dziecka, nie potrafię. Ostatnio, gdy byłam u babci nie mogłam się przemóc i wyjść spod prysznica, bo bałam się, że za drzwiami jest morderca z jakimś ostrzem. Wydawało mi się, że słyszę krzyki mojej siostry. Miewam czasem takie napady zupełnie nieuzasadnionego strachu, które nie pozwalają mi zrobić rzeczy, na które mam ochotę. Boję się jeszcze zjeżdżać na stromych zjeżdżalniach w aqua parku, bo wydaje mi się, że pomiędzy jedną i drugą częścią będą jakieś ostrza, które obedrą mnie ze skóry. Bardzo boję się lasu w nocy, bo ciągle boję się...wilkołaków. Chciałabym brać też swobodnie pająki na ręce.
Skoro już zaczęłam, macie jakieś fobie, które zostały Wam jeszcze z dzieciństwa?