Ja jestem ogólnie zadowolony z dwumeczu w wykonaniu Realu chociaż wiadomo, że pozostaje pewien niedosyt.
Widać, że zespół poczynił ogromne postępy, to już nie ta sama drużyna, która przegrywała z Barceloną po 5-0.
Wczorajsze bramki Realu były dość przypadkowe, jednak bramka to bramka i to się liczy. Piłkarze z Madrytu grali lepiej i to nie ulega wątpliwości, stosowali wysoki pressing i Farsa miała sporo kłopotów z wyprowadzeniem akcji. No ale coś za coś - kiedy w końcu udało im się przedrzeć, obrona była za daleko aby interweniować (bramka Iniesty). Cóż, obrona zawsze stanowiła najsłabszy punkt Realu. Obecni obrońcy są świetni, ale grają agresywnie, zapędzają się bardzo daleko, aż pod pole karne rywala (może z wyjątkiem Carvalho) i robią straszne dziury.
Sytuacja na koniec meczu właściwie standard w meczach Realu z Barceloną. Marcelo z premedytacją skosił Cesca i zasłużenie otrzymał czerwoną kartkę. Cóż, w takich chwilach nawet najbardziej opanowanym piłkarzom puszczają nerwy, ale takie rzeczy się zdarzają. Szkoda tylko, że jedynym piłkarzem Barcelony, który był w stanie to przyznać był sam poszkodowany, czyli Fabregas.
Przyczepić się można jedynie do chamskiego zachowania Mourinho. Cóż, to co zrobił było zupełnie niepotrzebne ale Mou zawsze był postacią kontrowersyjną i prowokującą.