Powiedziałbym
I niezależnie od odpowiedzi przeżyłbym te kilka godzin
A nuż by się udało
A tak ? Pomilczę sobie,też fajnie
Póki co nie ma komu powiedzieć,więc dobrze,że na ostatni dzień się nie zanosi
A ci,którzy są - myślę,że wiedzą...
McMurphy spróbował. Nie udało sie,ale spróbował,więc może tak trzeba. Odsłonić na chwilę przyłbicę i jabadabadu
, a potem już tylko wieczna szczęśliwość
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Zastanawiam sie,czemu jesteśmy takimi tchórzami. Jasne,podchody są fajne,ba niektórzy mówią,że "łapanie króliczka" jest fajniejsze niż jego "złapanie",ale w kontekście pytania o ostatni dzień... nie lepiej zaryzykować wcześniej? Nie lepiej powiedzieć coś,wyrazić emocje,nie ważne,negatywne,czy pozytywne niż całe życie sie z tym "męczyć",a potem nagle dostać cegłą w łeb i nie zdążyć powiedzieć? W życiu niczego nie można być pewnym,więc może warto to,co chciałoby się powiedzieć w ostatni dzień zamiast tego powiedzieć już dziś? Nikt nie wie,czy ten dzień nie będzie ostatnim,a ryzyko,że się nie powie ważnych rzeczy jest chyba ważniejsze niż konsekwencje... Sam nie wiem.
Jest też ryzyko takie,że dzień,który dla nas nie jest ostatnim dla kogoś może nim być...,więc może lepiej mówić,okazywać,niż czaić sie,czekać na Godota ... Jak myślicie ?