"Dawno dawno...jakieś 15 lat temu M. był na dworcu kolejowym w Katowicach po raz ostatni - wtedy było smutno, brudno, szaro i bezdomno. Lata minęły, rzeczony dworzec zdążył być zrównany z ziemia i odrodzić się niczym ten mityczny Feniks z popiołów.A że dziś Adaśko miał wolny dzień i trochę grosza przy duszy - postanowił sprawdzić, jak ów Feniks made in PKP wygląda.
Zacznijmy od tego, że mimo zgłoszenia potrzeby pomocy Spółce Koleje Śląskie S.A. musiałem liczyć na pomoc maminki, sister & przygodnych pasażerówPora iść na peron.Wsiadamy z mamą do windy - piękna, nowa przecież.I bardzo przeszklona.Wciskam i przytrzymuję guziczek, jedziemy, jedziemy...
a potem stajemy...na dobre, czyli jakieś 40 minut...i ani w górę, ani na zad...przybiegli panowie z ochrony, jakaś główna dyżurna, kombinują, próbują, dzwonią...my w tej pięknej przeszklonej windzie siedzimy...nie żebym miał klaustrofobię czy coś...ale już wiem co miał na myśli Maks z "Seksmisji" wołając "permanentna inwigilacja!"...ludzie przechodzili, gapili się na nas - jedni z zaciekawieniem inni z miną w stylu "oj jaki biedny, nie dość że na wózku to jeszcze utknął w windzie".W końcu jakiś mega ważny
monter przybył i nas uwolnił.Co ciekawe, przez cały okres od otwarcia dworca po remoncie nikt nie przeszkolił ochroniarzy w prostych skąd inąd czynnościach odblokowania windy..
.No ale co dalej?Pociąg oczywiście odjechał, następny dopiero późnym wieczorem.Zrobiło się nerwowo.I o ile ekipa serwisowa to kompletni ignoranci - "są Państwo uwolnieni, a jak się Pani coś nie podoba, to proszę wnieść sprawę do sądu", o tyle ta jakaś główna szefowa stanęła na wysokości zadania - wróciliśmy, przywiezieni pod samiutki dom, w towarzystwie sympatycznego pana w roboczym kombinezonie, samochodem służbowym panów energetyków:)
Morał z tej historii? Dla nas trochę strachu i niezła przeprawa.Dla PKP? Napewno droższe rozwiązanie, niż nasze trzy bilety powrotne za złotych w sumie dziewięć.Z jednej strony PKP stanęła na wysokości zadania.Z drugiej jednak widać, jak wiele jeszcze jest do zrobienia i poprawienia.W mentalności i myśleniu takiego pana dźwigowego, albo kierownika pociągu, który poinformowany o całej sytuacji i tak sobie odjechał.Przeraża mnie jeszcze jedno - chyba najbardziej:kompletny brak koordynacji, i przećwiczonych, opracowanych scenariuszy działania przy takich jak moja dzisiejsza sytuacja.Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby w tej nieszczęsnej windzie utknęła np stauszka i dostała ze stresu zawału, albo jakiś epileptyk dostał ataku.Co wtedy Szanowni Państwo?
Co powyższym tekstem wszelkim służbom daję pod rozwagę, a wszelkim "niepełnosprytnym" ku przestrodze.Amen!
P.S. WINDY TO ZŁOOOOOOOO!" ( z tekstu usunąłem dane osobowe i mniej istotne szczegóły )
Wrzucam, bo chcę pokazać, że, po raz kolejny - system systemem, a ludzie ludźmi.