Osobiście uważam, że naprawdę niewiele kobiet ma na tyle idealną cerę, że może pokazać się na ulicy bez najlżejszego makijażu, nie narażając przy tym innych ludzi na dyskomfort estetyczny. Leciutki podkład, tusz do rzęs i błyszczyk potrafią zdziałać cuda i zdecydowanie poprawić wygląd i nastrój. Jasna sprawa, że jak we wszystkim, tu też wskazany jest umiar - gruba warstwa "tapety", rzęsy jak pajęcze odnóża, usta powiększone konturówką do groteskowych rozmiarów są dla mnie jako zwykły, dzienny makijaż nie do przyjęcia.
Absolutnie się z Tobą zgadzam. Według mnie makijaż może pełnić dwie funkcje, o których kilka osób już tutaj wspomniało. Pierwsza z nich to tuszowanie pewnych niedoskonałości, przebarwień, podrażnień itd., a druga toi podkreślanie tego, co "warte" jest wyeksponowania
. Kiedy miałam naście lat w ogóle się nie malowałam, ale z biegiem czasu makijaż stał się dla mnie elementem porannej toalety
. Mówiąc o makijażu nie mam na myśli "niewybaczalnych" ilości make-up'u, więc nawet nie kojarzę go z panienkami od białych kozaczków i futrzanych torebek
. Dobry, lekki podkład, tusz do rzęs, jakiś cień do powiek bądź błyszczyk jedynie wyeksponują naszą urodę i jak dla mnie są czymś "powszednim"
. Oczywiście umiar jest tutaj kluczem do uzyskania 'dobrego efektu' i nie narażenia się na śmieszność (kiedy zaczynamy wyglądać jak papuga
).
Przeraża mnie tylko czasami ilość pudru, którą trzeba nałożyć osobie fotografowanej w studio, aby uzyskać pożądany efekt
. Zmatowienie "modela" jest tutaj bowiem podstawą. Zatem nawet najbardziej naturalnie wyglądające dziewczyny z okładek gazet itd. są przykryte odpowiednią "maską"
.