Miałam kiedyś wątpliwą przyjemność pracować z dziewczyną, która - podobnie jak Twoja koleżanka - nigdy się nie malowała, bo uważała, że naturalność jest najpiękniejsza...Wierzcie mi, obcowanie z nią było dla nas ekstremalnym przeżyciem
Osobiście uważam, że naprawdę niewiele kobiet ma na tyle idealną cerę, że może pokazać się na ulicy bez najlżejszego makijażu, nie narażając przy tym innych ludzi na dyskomfort estetyczny. Leciutki podkład, tusz do rzęs i błyszczyk potrafią zdziałać cuda i zdecydowanie poprawić wygląd i nastrój. Jasna sprawa, że jak we wszystkim, tu też wskazany jest umiar - gruba warstwa "tapety", rzęsy jak pajęcze odnóża, usta powiększone konturówką do groteskowych rozmiarów są dla mnie jako zwykły, dzienny makijaż nie do przyjęcia.
Natomiast podejście do makijażu na zasadzie "nie będę się malowała, bo kiedy facet zobaczy mnie bez makijażu rozczaruje się i mnie rzuci" to jakiś kosmiczny absurd
Hehe to może też nie myć się, bo co będzie, jeśli kiedyś ta druga połówka zobaczy nas zmęczonym i spoconym? Po co czysto i schludnie się ubierać - co będzie, jeśli kiedyś ubrudzimy się w obecności naszego partnera i okaże się, że "nie do twarzy nam w tej plamie z sosu"? Lepiej od razu pokazać się z jak najgorszej strony - żeby potem nie było rozczarowań
Swoją drogą, jeśli mężczyzna, widząc po jakimś czasie bycia w związku swoją kobietę bez makijażu, jest rozczarowany jej wyglądem, to świadczy to tylko o sile jego "uczucia"