Ja jestem przeciw. Uważam że śmierć, która nie jest skutkiem wypadku/choroby jest najwygodniejszym i najprostszym wyjściem, zarówno jeśli chodzi o samobójców, jak i o więźniów. Popełnił przestępstwo? Niech za nie płaci, niech go zżerają wyrzuty sumienia (jeśli je posiada), niech się męczy, że mijają mu jego najlepsze lata, że już nigdy nie będzie miał normalnego życia, że jego popaprane życie będzie tak wyglądało na wieki wieków. Niech płaci. Po co ułatwiać? Sądzę że dla wielu groźnych przestępców śmierć jest "łagodniejszą" karą niż więzienie. Szybko i po bólu, nie jest niczego żal, nie trzeba żyć z dnia na dzień z beznadziejną świadomością braku wolności, praw. Dlatego ja uważam, że dla takich degeneratów powinno być dożywocie. I surowe, spartańskie warunki.
Brak możliwości wyjścia kiedykolwiek + bardzo ciężka praca dla dobra społeczeństwa.
Z tym byłbym skłonny się zgodzić.
Wiem,że rozpamiętywanie tego,co zrobiło się źle jest w stanie zmienić człowieka. Tu na zmianę nie liczę,ale tak jak napisałaś. Po co ułatwiać.
Oczywiście mogę sobie teoretyzować,a gdyby ktoś skrzywdził bliską mi osobę gwałtownie zmienić zdanie. Tylko czy jej to pomoże? Jeśli jest martwa,to wszystko jej jedno. Jeśli skrzywdzona,a wie,że ktoś jest w stanie wyjść po 10 latach za dobre sprawowanie,to wiem,że wtedy wolałoby się karę śmierci.
Ale jeśli będzie wiadomo,że nigdy już nikogo nie skrzywdzi i będzie musiał/musiała pracować na swoje utrzymanie? Nie wiem,czy skrzywdzone osoby pałają taką chęcią odwetu... ale na teraz słowa z posta powyżej są mi bardzo bliskie.
Widzę,że sporo jest tu za karą śmierci. Ciekawe ilu byłoby w stanie nacisnąć guzik,wstrzyknąć coś i.t.d; nie wiem,jak to się teraz robi;a potem iść z żoną/mężem i dzieciakami na obiad/kolację. Zabijanie w majestacie prawa nadal jest zabijaniem.
"Wielu spośród żyjących zasługuje na śmierć. A niejeden z tych, którzy umierają, zasługuje na życie. Czy możesz ich im obdarzyć? Nie bądź tak pochopny w ferowaniu wyroków śmierci. Nawet bowiem najmędrszy nie wszystko wie."