faktycznie, nic nas nie trzyma, można zerwać kontakt w każdej chwili bez "zbędnych" komentarzy, tłumaczenia się itd. ale z drugiej strony to o czymś świadczy, nie sądzicie ? to właśnie przemawia za tym jak płytkie są te netowe znajomości, jak powierzchowne są te relacje...
Nie, nie, nie. Znajomości netowe mogą bardzo dojrzałe, jeśli ma się do czynienia z dojrzałymi ludźmi. Mnie chodzi głównie o to, że to z lekka egoistyczne przymuszać kogoś do kontaktu, którego ta druga osoba nie chce. Pięknym jest powiedzieć: "jesteś wolnym człowiekiem, możesz robić, co chcesz i odejść w każdej chwili".
Chyba nie do końca mnie zrozumiałeś. Otóż chodzi mi o znajomości, które opierają się na zupełnie niezobowiązującym kilkaniu. Kiedy to siedzisz sobie przed kompem i nawijasz z kimś podobnie jak na pierwszym lepszym czacie. Wydaje mi się, że tego typu kontakty są dosyć bezsensowne, bo nie wnoszą zupełnie nic, a pogadać w taki sposób można z niemalże każdym „nickiem” na czatach
. Jeśli tak traktujemy netową znajomość, to jest to tylko kolejna forma zabicia czasu i nic więcej wg mnie. Nie ma mowy wtedy o czymś dojrzałym i głębokim (o czym wspomniałeś wyżej), a cóż dopiero o uzewnętrznianiu się itd.
Pisałeś o możliwości zerwania takiej znajomości w każdym momencie, bo tak naprawdę nic nas nie zobowiązuje. Dokładnie tak jest w przypadku większości tego rodzaju relacji. Przemawia to za tym, że w necie dużo trudniej jest stworzyć jakąś „poważniejszą” więź, która byłaby porównywalna do tej z reala.
Nie chodzi mi też o trzymanie kogoś na smyczy, czy przymuszanie do kontaktów, bo przecież to jest jakieś niedorzeczne
. Jesteśmy wolnymi ludźmi i sami sobie dobieramy „towarzystwo”
. Staram się jedynie zwrócić uwagę na to, że w necie łatwiej jest powiedzieć z dnia na dzień „bye, bye” i już się nie pojawić, niż w przypadku tradycyjnych kontaktów, gdzie jest to o wiele trudniejsze do zrealizowania. Czy to zaleta? Wg mnie nie…to potwierdza tylko tezę, że większość z nas traktuje netowe znajomości drugorzędnie i mało „poważnie”
. Zaraz ktoś powie, że w realu też można zerwać kontakt i spalić za sobą mosty….Owszem, można, ale niesie to najczęściej jakieś konsekwencje. Ja należę do osób, które nigdy nie przymuszają się do jakichkolwiek kontaktów i w rzeczywistym świecie utrzymuje je tylko z tymi, z którymi chcę. Podobnie zresztą jest w necie
Uważam jednak, że jakakolwiek mniej powierzchowna znajomość ( typu A: „skont klikash?” B: „z południa, a Ty?” – wiem, przejaskrawiam
) wymaga choć trochę zaangażowania, podobnie zresztą jak wszystko w życiu. Żeby kontakt w necie miał jakiś sens i nie był tak cholernie ulotny, nie można traktować kolejnych osób jak jakieś bezosobowe nicki…przynajmniej tak mi się wydaje
A odnośnie tego kontaktu fizycznego, o którym pisałeś, chciałam dodać, że nie wyobrażam sobie opierania jakichkolwiek znajomości na takim przesiadywaniu przed szybą monitora bez chęci poznania tej drugiej osoby kiedyś tam. Wiadomo, że nie zawsze jest to możliwe od razu, ale nawet gdyby miało to być po roku klikania, ma to zawsze sens. Takie „izolowanie się” z kolei jest wbrew naturze człowieka chyba…
No nie wiem, być może znajdujesz w tym więcej przyjemności niż w kontakcie face to face, ale ja jednak mimo wszystko preferuję to drugie
. (kontakt fizyczny nie mylić wiecie z czym
, żeby potem nie było jakichś nieporozumień, że Rose to i owo…)