To,że "niektórzy" bywają nieszczerzy,oceniają po wyglądzie i.t.d,to nie znaczy,że wszyscy są tacy.
Nie oznacza.
Jaką masz gwarancję,że coś,co w necie wydaje się gorącym uczuciem przetrwałoby choćby 5 minut spotkania w realu? Tak naprawdę karmisz się iluzją...
E, tam. Karmię się nią i bardzo mi ona smakuje.
I tak odległość wraz z brakiem wolnych dni stałyby na przeszkodzie spotkaniom i przeniesieniu mojej znajomości do sfery niewirtualnej.
Mam wrażenie,że nie wybrałeś tego bez powodu,tylko coś wpłynęło na takie nastawienie.
Masz rację. Wirtualny świat bywa czasem jedyną szansą na uwolnienie się od tego, kim się musi być w fizycznym świecie. A ja nigdy nie lubiłem lubię tego, kim jestem, bo żyję w rodzaju społecznej klatki, z której ciężko jest się wyzwolić i w pełni uwolnić swoją prawdziwą osobowość. Społeczeństwo przeznacza role i szufladki. Jak się ktoś w takiej przeznaczonej szufladce nie mieści, zostanie przytrzaśnięty. Dopiero bunt jest drogą do prawdziwej wolności. Ja jestem mianowicie transgenderystą, co w moim akurat przypadku sprawia, że odrzucam społeczne oczekiwania stawiane mi ze względu na moją fizyczną, żeńską akurat płeć i identyfikuję się z "trzecim rodzajem", co się społeczeństwu w jego zbiorowej głowie nie mieści, zwłaszcza, że manifestacja mojej tożsamości, osobowości i poglądów nie przystaje do standardów. Uff. Puenta jest taka, że internet jest najlepszym wynalazkiem w dziejach ludzkości i jak tylko nadarzy się okazja, przepiszę swoją świadomość na jakiś trwały elektroniczny nośnik i zamieszkam w internecie na stałe.