JM??
Zenek zatrzymal ostro na swiatlach. Jego piekny zolto czerwony potwor dopiero co
wyjechal z myjni. Elektroniczny numer 512 i tekst "Zacisze" dodawaly splendoru. Nie
ma jak automat, pomyslal Zenek i podkrecil kolumny w kabinie tak, ze drzemiacy
pasazerowie na koncu pojazdu staneli na rowne nogi. Traf chcial, ze na pasie obok
zatrzymal sie autobus linii 522. Zenek poprawil mocniej okulary na nosie (oryginalna
kopia Ray Ban'ow) i nieznacznie przycisnal pedal gazu. Mercedes przesunal sie
nieznacznie o 20 cm a pasazerowie potracili rownowage. W odpowiedzi Volvo skoczylo o
27 cm. W tym momencie swiatlo zmienilo sie na zielone i Zenek wcisnal pedal w
podloge. Autobus spial sie caly w sobie i ruszyl z piskiem opon ze swiatel. Rowno z
nim ruszyl stojacy obok 522. Pasazerowie gnani prawami fizyki polecieli na koniec
autobusu. Oba autobusy juz dobrze rozpedzone gnaly srodkiem Marszalkowskiej.
Pasazerowie jako tako pozbierawszy sie z podlogi zajmowali pozycje strategiczne i
chwytali sie roznych poreczy i rurek. Zenek wiedzial, ze musi wygrac i wygra.
Pochylil sie nad kierownica i wcisnal pedal gazu do oporu. Autobusy teraz przytulaly
sie na zakretach przy parku Saskim. Volvo zdobylo niewielka przewage a Bankowy tuz
tuz! Zenek odpuscil lekko pedal gazu gdyz skrzyzowanie zageszczalo sie. 522 zaczal
gwaltownie hamowac lecz bylo za pozno. Z calym impetem wpadl na stojace w korku
samochody miazdzac na miejscu dwa z nich a kolejne trzy taranujac. Zenek w gescie
pogardy nad przegranym zatrombil lekcewazaco i za zakretem zatrzymal sie na
przystanku. Znowu byl na topie. "Jesteeeees szalonaaaaa" podspiewywal sobie Zenek
obserwujac uciekajacych w poplochu pasazerow.
Nagły huragan zatopił okręt. Jeden z pasażerów obudził się na płazy sam, bez jedzenia, picia i
narzędzi; dookoła wszelako było mnóstwo owoców tropikalnych. Jako ze był to prawdziwy mężczyzna,
przywykły do pięciogwiazdkowych hoteli, nie wiedział co robić. Przez następnych kilka miesięcy jadł
wiec banany i popijał mlekiem kokosowym, rozmyślając nad urokami życia jakie prowadził do tej pory.
Często chodził na plaże i godzinami wypatrywał w bezkresie oceanu jakiegoś statku. Pewnego dnia
zobaczył zwykła lodź wiosłowa, a w niej najpiękniejsza kobietę jaka zdarzyło mu się spotkać całym
jego życiu.
Facet: Skąd się tu wzięłaś?
Dziewczyna: Z drugiej strony wyspy. Znalazłam się tam gdy zatonął mój statek.
F: Wspaniale! Nie wiedziałem, ze ktoś jeszcze przeżył. Ilu was tam jest? Miałaś szczęście ze zmyło
cię z łodzią!
D: Nie ma nikogo poza mną. I nie zmyło mnie z łodzią.
F (stropiony): To skąd masz lodź?
D: Z materiałów, które są na wyspie.
F: To niemożliwe! Jak ci się to udało? Nie masz przecież narzędzi!
D: To było łatwe. Z mojej strony wyspy jest nietypowa skala; odkryłam, ze można wytapiać z niej
żelazo; z żelaza robię narzędzia, których używam do robienia innych rzeczy. Ale dość tego. Gdzie
mieszkasz?
F (zawstydzony): Ciągle na plaży.
D: To płyńmy do mnie.
Po kilku minutach wiosłowania dziewczyna przycumowała łódkę, facet zaś rozejrzał się wokół i mało
nie wpadł do wody.
Przed nim biegła kamienna droga prowadząca do eleganckiego domku pomalowanego na
biało-niebiesko.Gdy szli, dziewczyna, krygując się lekko, powiedziała "To może nie jest wielkie,
ale nazywam to domem". Facet, ciężko oszołomiony, nic nie odpowiedział.
D: Usiądź. Drinka? - powiedziała, podając mu cos do picia
F: Mam dosyć mleka kokosowego.
D: To nie mleko kokosowe. Co powiesz na Pnia Cola da?
Facet bez wahania wziął drinka i łyknął; na jego twarzy pojawił się wyraz zadowolenia. Usiadł na
kanapie, opowiedział dziewczynie swoja historie, wysłuchał jej. Po jakimś czasie dziewczyna poszła
się przebrać w cos wygodniejszego; odchodząc zapytała, czy nie chciałby wziąć prysznica i się
golić. Powiedziała tez, ze na górze, w łazience, jest brzytwa. Facet, nic nie mówiąc i nie dając po
sobie poznać jak bardzo jest zaskoczony, posłusznie poszedł na górę, umył się i ogolił. Kiedy
zszedł na dół zobaczył dziewczynę ubrana w strategicznie rozmieszczone liście i cudownie pachnąca.
D: Czy, będąc tu tak długo - mówiła, zbliżając i do niego - nie czułeś się samotny? Jestem pewna,
ze chciałbyś teraz zrobić cos, na co czekałeś od bardzo dawna, od miesięcy. No wiesz...
Długa chwile patrzyła mu głęboko w oczy. Facet przez dłuższą chwile nie wierzył swym uszom, po
czym zapytał: "Nieprawdopodobne! Niesamowite! Naprawdę mogę tutaj sprawdzić swojego maila?"
Lew z rana postanowil sie dowartosciowac. Zlapal wiec Zajaca i pyta:
- Kto jest krolem dzungli.
- Ty,Ty krolu - mowi wystrachany zajac.
Lew puscil go i zlapal zebre:
- Kto jest krolem zwierzat?
- Ty Lwie. Ty jestes krolem.
- Ok. - Lew puscil zebre.
Lew dorwal niedzwiedzia. Powalil go i pyta:
- Mow kto jest krolem zwierzat.
Mis byl nie w sosie wiec mówi:
- No dobra , ty jestes krolem zwierzat.
Lew dumny jak paw podchodzi do slonia i pyta:
- Ty slon, kto jest krolem zwierzat.
Slon spojrzal i nagle zlapal lwa traba i pierdolnal nim o skaly. Wybil mu
zeby i pogruchotal kosci. Lew otrzasnal sie i mowi:
- Kufa, son jak nie wies to sie nie denerfuj
Dawno, dawno temu był sobie młody człowiek, który obiecał sobie zostać wielkim pisarzem.
Mówił: "Chcę pisać rzeczy, które będzie czytał cały świat, rzeczy, które poruszą ludzi aż do głębi, rzeczy, które będą sprawiały, że będą krzyczeć, płakać, zwijać się z bólu i wściekłości!"
Teraz pracuje on dla Microsoftu pisząc komunikaty o błędach.
Baba i chłop jadą furmanką po autostradzie.
Nagle wyprzedza ich motocyklista bez głowy, chłop zdziwił się, lecz nie zareagował.
Nagle wyprzedził ich drugi motocyklista, także bez głowy...
Po kilku następnych podobnych wypadkach, zdziwienie chłopa sięgnęło zenitu i z wielkim
trudem zaczął się zastanawiać nad zaistniałą sytuacją.
Po chwili kontemplacji klepną się w głowę i krzyczy do baby:
- Ej, stara! Rzuć no tam tę kosę gdzieś wyżej!