Gostek przychodzi do teatru z piwem i rybą. Siada, patrzy, a tu dookoła tyle ludzi... Pić jakoś tak niewygodnie i piwa nawet nie ma jak otworzyć. Nagle sąsiad z prawej do niego:
- Pan pierwszy raz w teatrze?
Gostek:
- No.
Sąsiad:
- Piwo o podłokietnik Pan otworzy.
Gostek tak i zrobił i pije z uśmiechem, ale potem
myśli sobie co by z tą rybą zrobić. I tu sąsiad z lewej do niego:
- Pan pierwszy raz w teatrze?
Gostek:
- No.
Sąsiad:
- Ma Pan program przedstawienia przecie - ryba niech se Pan na nim położy i już.
Gostek siedzi, piwo pije i rybę wpieprza, ale tak coś go pęcherz uwiera a wyjść niewygodnie jakoś niby w pierwszym rzędzie... Ale tu sąsiad z tyłu do
niego:
- Pan pierwszy raz w teatrze?.
Gostek:
- No.
Sąsiad:
- Przecież my na balkonie jesteśmy, wiec wstań se Pan i lej na parter.
Gostek wstał i leje. No ale tam w dole podnosi się łysy na którego głowę się odlewał i krzyczy do niego:
- Pan pierwszy raz w teatrze czy jak?
Gostek:
- No.
Łysy:
- No to nie lej Pan w jedno miejsce co!!!
Anegdota: Stanisławski i Niemirowicz-Danczenko spacerują po korytarzu Teatru Artystycznego. Nagle pojawia się biegnący bardzo szybko student, zwala ich z nóg, po czym zaczyna przepraszać. Na to Niemirowicz-Danczenko:
- Młody człowieku, co ty sobie wyobrażasz?! Latasz jak szalony po świątyni sztuki! Przed tobą jeden z najlepszych na świecie reżyserów i pedagogów. A ja, wasz pokorny sługa też niemało zrobiłem dla sztuki. Powinien się Pan zapaść po ziemie ze wstydu!!!
Student czerwieni się, potem blednie, no koniec jakby znikł lub stał się niewidzialnym. Wtedy Niemirowicz-Danczenko odwraca się do Stanisławskiego i mówi:
- Konstantin Siergiejewicz, w czym to nam tak bezpardonowo przerwano? Ach, tak: wiec, biorę ją rozumiesz, kompletnie pijaną.. za dupę..
Zachodzi nowy ruski do drogiej restauracji, zajmuje stolik. Podchodzi do niego kelner. Ruski zamawia:
- Ty, słuchaj, masz czarny kawior?
- Tak, oczywiście
- No to daj mi tu kawioru za 5 tysięcy.
- Zaraz przyniosę
- A wódę masz?
- Tak, oczywiście
- No to nieś mi tu wódę za 5 tysięcy
Przyniesiono nowemu ruskiemu zamówienie - ten wódki się ochlał po czym zmęczony piciem zarył mordą w kawiorze. Za jakiś czas do restauracji wchodzi ekstrawagancki inteligencik. Usiadł przy stoliku obok nowego ruskiego. Podchodzi kelner i pyta:
- Jakie będzie pańskie zamówienie?
- Po pierwsze, proszę mi przynieść wino rocznik `47
- Oczywiście
- Wino ma być z winogron, które dojrzewały na nasłonecznionym stoku. Nalać proszę mi tego wina dokładnie 78 g do kieliszka ze złotum paseczkiem dookoła.
- Tak, oczywiście - ze złoty paskiem.
- Jako danie główne chciałbym zamówić kurę natartą czosnkiem z lekko przypieczoną skórką na nóżkach. Dodatkowo do kuperka proszę nalać 20 g oliwy z oliwek.
- Gdzie nalać? - Pyta kelner.
- W kuper!
- Gdzie, gdzie?
- W dupę pieprzonej kurze !!!
Nagle budzi się nowy ruski i na całe gardło ryczy:
- I MNIE TEZ W DUPĘ OLIWĘ ZA 5 TYSIĘCY !!!!!!!!
Wsiadł do pociągu relacji Paryż - Bruksela Rosjanin. Wszystkie miejsca zajęte przez pasażerów, a jedno z podwójnych siedzeń zajmuje francuska gospodyni z małym pieskiem, który rozwalił się jak car na carskim tronie. Rosjanin prosi:
- Madammm, nie mogłaby pani wziąć swojego pieska na ręce?
Kobieta ostro odpowiada:
- Wy Rosjanie jesteście jak zwykle bezceremonialni. Moja fifi jest zmęczona. Niech sobie pan poszuka wolnego miejsca w innym wagonie!!
Rosjanin poszedł więc szukać miejsca no i nie znalazł. Wraca, mówi:
- Lady, jestem bardzo zmęczony, chciałbym usiąść. Niech pani weźmie swojego psa na ręce." Francuzka rozeźlona krzyczy:
- Wy, Ruscy, jesteście gruboskórni i nieokrzesani! W Europie ludzie się tak nie zachowują. To jest nie do pomyślenia!
Wtedy Rosjanin nie wytrzymał i wywalił suczkę przez okno, a sam usiadł sobie wygodnie. Kobieta w szoku, przeklina, miota się, wrzeszczy. Do rozmowy nagle dołącza się siedzący obok Anglik - dżentelmen w każdym calu:
- Wy, Rosjanie, wszystko robicie nie tak jak trzeba, jakby nie od tej strony. Podczas obiadu trzymacie nóż w lewej ręce, samochody jeżdżą u was po prawej stornie, a teraz pan wyrzucił przez okno nie tą sukę co trzeba.
Rosja. Wiek XIX. Pociąg Moskwa - Petersburg. Przedział sypialny. Na dolnej półce śpi generał, na górnej - pop, a po przeciwległej stronie żona popa i córka. U samej góry śpi jeszcze ordynans generała. I tak, w środku nocy ordynans ów zeskakuje z półki i głośno melduje:
- Panie generale, się odleję.
Po czym wychodzi. Rozbudzony pop z oburzeniem zwraca się do generała:
- Panie generale, jak można? Na co on sobie pozwala? Pan przecież jest generał, co krew za ojczyznę przelewał, cała pierś w medalach, a ten tu do pana - "się odleję"?! To ja, sługa boży, łysiny się dorobiłem każdego dnia i każdej nocy prosząc Boga o wybaczenie panu wszelkich grzechów, a ten przy mnie - "się odleję"?! Tu żona moja, całe życie mi poświeciła, jako młodziutka kobieta wyszła za mnie za mąż, a ten w jej obecności - "się odleję"?! Córka małoletnia jeszcze, dziewica niewinna, duszyczka nieskazitelna, a ten przy niej - "się odleję"?!!! Jak można?! Jak on śmie?!!! Niech się pan rozprawi z nim po wojskowemu, panie generale!!!
Wraca ordynans:
- Panie generale, legnę - się odlałem już.
- A to ty, ćwoku niemyty, palancie przebrzydły!!! Ja według ciebie to kto? - Psi ogon czy generał, co krew za ojczyznę przelewał, pierś cała w medalach... a ty tu do mnie - "się odlałem"?! A to kto według ciebie jest? - Koński placek czy łysina sługi bożego, co każdego dnia i każdej nocy modli się o wybaczenie nam pierdzielonych grzechów... ty przy nim - "się odlałem"?!! No a tu kto, do cholery? - Ku.ew przydrożna czy żona wielebnego, co całe życie mu poświeciła i jako nastolata za maż za niego wyszła dupy swej nie dając sąsiadowi.. a ty w jej obecności - "się odlałem"!!! A to, no kto to jest według ciebie? - Szkapa wyje.ana czy córa popa grzechu nie znająca, co do mordy jeszcze nie brała.. a ty przy niej "się odlałem"?!!! Spierd.laj na górę i zakaz odlewania się do samego Petersburga !!!!
Wiek XIX. Rosja. Moskwa. Zimowy wieczór. Plac przed operą. Na ulicę wychodzi po premierze szanowna widownia, panowie: eleganckie płaszcze, cylindry, oczywiście jakże modne wtedy laseczki.., ktoś pali cygaro; panie: stroje wieczorowe, szale z norek i szynszyli.. Błyszczą brylanty i drogocenne kamienie, słychać wesoły żeński chichot, podjeżdżają eleganckie powozy...
Obok zatrzymuje się wóz asenizacyjny, taki co gówno wozi, zaprzęgnięty do dwóch klaczy uwalonych od nóg aż po same głowy w gównie. Ogólnie zapach - gówniany. Na wozie oczywiście leży beczka pełna gówna... a dwaj powożący także ujeb... po uszy. Nagle jeden do drugiego mówi ziorając na szanowny tłum:
- Idę się odlać, a ty patrzy coby nam tej beczki nikt nie zapier**lił...
Moskwa, połowa lat 20-tych. Zima. Piździ. Nastoletni chłopiec bawi się śnieżkami na podwórku. Nagle słychać dźwięk rozbitego szkła. Wybiega typowy rosyjski dozorca z miotłą - srogi, ze świńską mordą, ubrany w waciak i uszankę. Zaczyna biec za chłopakiem. A ten uciekając tak sobie myśli: "Po co, no po co to wszystko? Po co, skoro ja już dawno nie jestem małym chłopcem. Po co te śnieżki i ci koledzy z podwórka? Odrobiłem już lekcje, wiec czemu nie siedzę w domu i nie czytam książki mojego ulubionego pisarza Ernesta Hemingwaya?"
W tym samym czasie. Hawana. Ernest Hemingway siedzi w swoim gabinecie w podmiejskiej willi. Kończy właśnie kolejną powieść, rozmyśla: "Po co, no po co to wszystko? Jak mi wszystko już obrzydło, ta cała Kuba, te plaże, banany, trzcina cukrowa, te upały.. Pije jakiś syf z marynarzami lub staram się nadać nutę romantyzmu cuchnącym rybakom. Czemuż nie jestem w Paryżu i nie siedzę ze swoim najlepszym przyjacielem Andre Maurois w towarzystwie dwóch pięknych kurtyzan, popijając poranny aperitif i debatując o sensie życia?"
W tym samym czasie. Paryż. Andre Maurois leży w swojej sypialni, spogląda na kurtyzanę, myśli: "Po co, no po co to wszystko? Jakże ja ma dość tego Paryża, tych gruboskórnych Francuzów, tej wieży Eiffla z której ptaki srają mi na głowę. Upijam się każdego dnia, głupieje od tych dziwek i dymu papierosów. Dlaczego nie jestem teraz w Moskwie, gdzie chłód i śnieg? Czemu nie siedzę teraz z moim przyjacielem Andriejem Płatonowem przy stakańciku wódki, rozmawiając o wieczności...?"
W tym samym czasie. Moskwa. Zima. Piździ. Andriej Płatonow w waciaku i uszance goni jakiegoś wyrostka powtarzając sobie w myśli: "Jak go złapię to zaj**ię, zaj**ię ja psa!!!`