Mecz Polska - Ekwador w TVP1!
(Otwieraj±ca animacja z błyszcz±cymi nazwiskami naszych gwiazd i gwiazdeczek z disco-polo w tle. Kamera z góry najeżdża na Studio M¦ TVP. Widzimy nowoczesne biurko z wielkim plazmowym telewizorem z tyłu, ogromne zdjęcie ekipy Górskiego, palmy, marmurow± fontannę, kanapę ze skóry jaguara, chromowan± podłogę, oraz popiersie Korzeniowskiego. Za biurkiem, na pięknym mahoniowym fotelu, siedzi Włodzimierz Szaranowicz.).
Szaranowicz: Dobry wieczór państwu. Na dzisiejszy, myyyeeee, wieczór, czekali¶my już od dawna. Mecz Polska - Ekwador. Telewizja Polska będzie oczywi¶cie transmitować to spotkanie; prawa nabyli¶my wczoraj po okazyjnej cenie na stadionie X-lecia. A w studiu znakomici go¶cie: Jan Tomaszewski, sławny przed laty bramkarz. Jolanta Kwa¶niewska, była pierwsza dama. Michał Wi¶niewski, ¶wietno¶ć polskiej kultury. Mateusz Rutkowski, znakomito¶ć polskiego sportu. (Go¶cie poważnie kiwaj± głowami).
Szaranowicz: To może pierwsze pytanie do pana Jana. Jak ocenia Pan szanse Polaków w dzisiejszym meczu?
Tomaszewski: Mówi±c krótko ja uważam że cała reprezentacja jest, jak to się mówi w żargonie piłkarskim, pojechana na mordę. Winę za to ponosi wył±cznie Zbigniew Boniek, głupi kretyn, oraz cała ta banda w PZPN, która...
Szaranowicz: (Przykłada słuchawkę do ucha) Eeeeeeh, taaaaaak, myyyyeeeeeee... to może teraz pytanie do pani Jolanty. Jak pani uważa, jak daleko jak daleko dojdzie Polska podczas tegorocznych finałów?
Kwa¶niewska: Osobi¶cie serce mi będzie krwawiło, je¶li w swojej kryształowo złocistej idei dzielni wojownicy po¶wieci¶cie diamentowego trenera Janasa nie wyjd± z grupy. Oczywi¶cie, w głębi mojej wszechkochaj±cej duszy żywię cenny płomyk nadziei, że Polska przetrwa straszliw± tę zawieruchę, i zdobędzie ten - jakże upragniony - tytuł Mistrza ¦wiata.
Rutkowski: No ja się zgadzam, nie.
Szaranowicz: Myeeeeee, taaak. A co s±dz± państwo o stadionie?
Wi¶niewski: Tak więc stadion ten jest pełen Niemców. Wspomniałem już, jak bardzo Niemcy mnie kochaj±? Uwielbiaj±. Tak na marginesie, polsk± reprezentację należałoby zlepperować.
Szaranowicz: Yyyy. A pan, panie Mateuszu, jak obstawia wynik dzisiejszego meczu?
Rutkowski: No nie wiem, nie.
Szaranowicz: Ale Polska wygra?
Rutkowski: No chyba tak, nie.
Szaranowicz: Tak więc życzymy Polsce wszystkiego najlepszego.
Rutkowski: No.
Szaranowicz: Dobrze, więc teraz poł±czmy się z domem trenera Piechniczka.
(Na ekranie pojawia się wnętrze domu Piechniczka. Elegancki kominek, zdjęcia reprezentacji. Piechniczek w purpurowym szlafroku pali fajkę wodn± z ko¶ci słoniowej.)
Piechniczek: Dobry wieczór Włodek, dobry wieczór państwu.
Szaranowicz: Panie trenerze. Panu udało się niegdy¶ doprowadzić Polskę na 3 miejsce na, yyyeeee, Myyyundialu. Czy wierzy Pan, że trener Janas powtórzy ten sukces?
Piechniczek: Zdecydowanie siln± stron± reprezentacji jest jej siła. Uważam, że choć trener Janas to tępak jakich mało, stać nas nawet na mistrzostwo ¶wiata.
Szaranowicz: Dziękuję. Teraz przenie¶my się na Stadion, gdzie Krystyna z Gazowni przeprowadzi wywiad z trenerem Janasem.
(Na ekranie pojawiaj± się Krystyna i Janas).
Krystyna z Gazowni: Panie trenerze, jak panu się wydaje, jak dzisiaj zagra reprezentacja z... ten, no... z kim dzisiaj gramy?
Janas: Z Ekwadorem.
Krystyna z Gazowni: Ach. A, a my to ci w białych koszulkach i czerwonych spodenkach?
Janas:...
Krystyna z Gazowni: A proszę mi jeszcze raz wytłumaczyć zasady, jak piłka wpadnie do bramki, to jest gol, tak? A... (transmisja zostaje przerwana. W telewizorze znów pokazuje się Szaranowicz, z łagodnym u¶miechem na twarzy, i mruga kilka razy, zanim orientuje się, że jest znów na wizji.)
Szaranowicz: Dobrze, to teraz zapraszamy na reklamy, spotykamy się po krótkiej przerwie.
(Reklamy. Jacek B±k zajada zupki chińskie. Radosław Kałużny reklamuje nowe kapsle z Pokemonami. Jerzy Dudek z błogim u¶miechem prowadzi now± Skodę Fabię. Ireneusz Jeleń potwierdza, że nie widzi różnicy między tkanin± wypran± w Dosi a t± w proszku droższym o 2,13%. Audiotele: Powiedz, jakie zwierze robi `Muuuu' i wygraj piłkę z podpisem Żurawskiego.)
(Koniec reklam. Widok boiska z lotu ptaka).
Szpakowski: Witamy państwa, godzina 20:29, już za parę chwil rozpocznie się mecz Polska - Ekwador! Komantuj± dla państwa: Dariusz Szpakowski...
Gmoch: Hehehe. I ja.
Szpakowski: Widzimy tutaj, jak Prezydent Lech Kaczyński siedzi obok prezydenta Ekwadoru z kamiennym wyrazem twarzy... i już za chwilę hymn polskiej reprezentacji od¶piewa GoĽdzikowa!
(GoĽdzikowa ¶piewa hymn przy akompaniamencie górniczo-hutniczej orkiestry, myl±c słowa i wychodz±c w połowie).
Gmoch: Ależ ona ma dynamit w nogach.
Szpakowski: Ale co to, na stadion wybiegł zupełnie nagi kibic!
Gmoch: He he he. Zaraz, co on ma napisane flamastrem na plecach?
Szpakowski: ...'Nonckiewicz'.
Gmoch: He he he. No cóż, został schwytany przez służby porz±dkowe i zmuszony do si±dnięcia.
Szpakowski: Sędzia już zaczyna, to może ja szybko podam składy... (Szpakowski wymienia zawodników, rezerwowych, trenerów, wujostwo trenerów, sprz±taczki, woĽnych, mechaników, cieciów, i przodków do 8-go pokolenia każdej z reprezentacji).
(W tym czasie reprezentacja gra jak natchniona. Absolutnie żadne podanie nie dochodzi do celu, jedyny strzał obiera kurs kolizyjny z wysokim na 170 metrów reflektorem, bajeczne sztuczki techniczne nieodwołalnie kończ± się potknięciem o własne nogi i strat±).
Gmoch: Wydaje mi się, że zawodnicy s± do¶ć zdenerwowani, oni szukaj±, szukaj±, próbuj±, walcz±, ale jak na razie z prób tych nic nie wychodzi.
Szpakowski: No rzeczywi¶cie, nie graj± może jak na przykład Ronaldinho. Proszę sobie wyobrazić, że jak Ronaldinho był mały, to on miał psa, i z tym psem on się bawił piłk±, i teraz wyrósł na geniusza... ah, boski Ronni, jak cudownie wygl±dasz, jak tańczysz z t± piłk±... oddaj mi choć jeden taniec, Ronni, pra...
Gmoch: He he he.
Szpakowski: Ah tak, wracj±c do meczu, to jest już 6 minuta, 0:0, i je¶li taki wynik utrzyma się do 90 minuty, to będzie wynik do¶ć dobry dla Polski, prawda panie trenerze?
Gmoch: Ale przecież wtedy będzie dogrywka...
Szpakowski: No, nie, to jest faza grupowa, więc nast±pi podział punktów.
Gmoch: Ahaaaaaaaa! A, to co¶ mi się troszkę pomyliło.
Szpakowski: Mam nadzieję, że Jerzy Dudek wytrzyma presję. Jak spotkałem go dzisiaj rano w hotelu, powiedział mi: `Darek, ja jestem spokojny'. Należy trzymać kciuki, aby ta pierwsza, niezwykle ważna interwencja była udana, po to pozwoli mu wej¶ć w taki rytm meczowy.
(Czas mija. Reprezentacja gra fatalnie, tylko cudem nie trac±c 9 bramek [uratowani 3 razy przez słupek, 5 razy przez poprzeczkę, raz przez przelatuj±cego ptaka]. Obrona stoi w miejscu, pomocy nie chce się wrócić. 42 minuta).
Szpakowski: Jest dobrze. Jest bardzo dobrze. Jest super. Prawie udało nam się teraz opu¶cić własn± połowę, można powiedzieć, że taki zryw polskiej reprezentacji... ale uwaga, strata w ¶rodku boiska, atakuj± Ekwadorczycy, i oj, bł±d obrony...
Gmoch: Gol.
Szpakowski: (Trzęs±cy się głos) Niestety. (Głębokie westchnięcie). A było tak blisko, moment nieuwagi, i teraz to my będziemy musieli rzucić się do ataku. No trudno, sędzia kończy pierwsz± połowę, oddajemy głos do studia. Halo Warszawa.
(Reklamy. Zawodnicy reprezentacji ukazani w szatni, jak z głębokim skupieniem i zamy¶leniem z dum± nakładaj± koszulki. Ujęcie na polsk± flagę. W tle `Bitwa pod Grunwaldem' Matejki. Rasiak z Lewandowskim dostojnie klepi± się po ramionach. Dudek na białym wierzchowcu majestatycznie odjeżdża ku zachodz±cemu słońcu. Pompatyczno-patetyczny lektor stwierdza: `Naszych od pocz±tku wspiera Telekomunikacja Polska'.)
(Ujęcie na Szaranowicza, który z łagodnym u¶miechem wpatruje się przez kilka sekund w kamerę, zanim orientuje się, że jest na wizji).
Szaranwicz: Zero - jeden przegrywaj± nasi po tej pierwszej połowie... panie Janie, chyba nie tak wyobrażali¶my sobie inauguracyjny mecz Polaków na niemieckich boiskach.
Tomaszewski: No nie, to jest jaka¶ farsa, to, co się dzieje teraz na boisku. Zero asekuracji, bezmy¶lno¶ć w rozgrywaniu piłki, tragedia. Spójrzmy jeszcze raz na tę feraln± sytuację z 42 minuty (bierze markery i zaczyna rysować na ekranie wykres funkcji f(x) = arcctgln(5x^8 * 3x - 7/45x)). Proszę, jak tutaj mamy obrońcę, o tu, TU (z furi± dĽga obrońcę markerem) to on nie może sobie pozwolić na tak± niefrasobliwo¶ć, żeby pu¶cić napastnika lew± stron±, to jest według mnie bł±d kardynalny, to powinno zostać wyeliminowane w procesie szkolenia, ale tak nie jest, i pozostaje tylko się zapytać, kto jest za taki stan rzeczy odpowiedzialny?
Rutkowski: No tak, nie.
Kwa¶niewska: Mnie także owa sytuacja z tej - jakże mrocznej - 42 minuty napełniła gorzkim dziegciem i spowiła moje oblicze ponurym całunem przygnębienia.
Szaranowicz: Myyyeeeeaaaaa. Eeeeee. Przedstawimy może teraz teledysk, przedstawiaj±cy najciekawsze momenty tych 45 minut... (telewidzowie zostaj± uraczeni co gorszymi fragmentami do melodii z reklamy Samych Swoich).
Szaranowicz: Dobrze, yyyyyyyyy, dostaję informację, że zawodnicy już wbiegaj± na boisko. Halo, Darek?
Szpakowski: Witam po przerwie. Wci±ż przegrywamy 1:0 po golu tego napastnika, którego sylwetkę teraz przybliżę... no więc już jako młode dziecko...
Gmoch: Taki chłopaczek, he he he.
Szpakowski: Tak. No więc proszę sobie wyobrazić, że jego praprapradziadek pracował na okręcie Kompanii Wschodnioindyjskiej. Pewnego razu uderzył się w nogę. No i to jest koniec tej ciekawej anegdotki. Jego ciotka natomiast...
(45 minut póĽniej)
...i tak wła¶nie dziad kolegi jego współlokatora pokonał niedĽwiedzia i osiadł na stałe we... eee, zaraz, sędzia kończy mecz... czy co¶ ciekawego się stało?
Gmoch: He he he. Do¶ć ciekawe rozstawienie taktyczne spowodowało, że stracili¶my jeszcze jedn± bramkę i przegrali¶my cały mecz 0:2. Ale ogólnie, jak mówię, he he he, nie było najgorzej.
Szpakowski: Ah. No cóż, oddaję zatem głos do Warszawy.
(Ujęcie na Szaranowicza, który z łagodnym u¶miechem wpatruje się przez kilka sekund w kamerę, zanim orientuje się, że jest na wizji).
Szaranowicz: No cóż, troszeczkę nam nie wyszedł ten mecz... he he...
Wi¶niewski: He he...
Kiwa¶niewska: He he...
Rutkowski: He he, nie...
Tomaszewski: Hah.
Szaranowicz: To może poł±czmy się z mieszkaniem pana Piechniczka.
(Na ekranie znów pojawia się Piechniczek, z przekrzywionymi okularami, kępkami wyrwanych włosów, i podartym szlafrokiem).
Szaranowicz: Jak pan skomentuje...
Piechniczek: Tak, ja od pocz±tku wiedziałem, już przed meczem mówiłem, jest ch***wo, reprezentacja jest tragicznie słaba, bez komentarza.
(Piechniczek się rozł±cza. Lekka konsternacja.)
Szaranowicz: Eeeeeee. No cóż, to by było na tyle na dzisiaj, dziękuję go¶ciom w studio, a państwu przed telewizorami życzę spokojnej nocy. Dobranoc.
(Koniec transmisji. Reklama Żywca. Facet poci±ga łyka, odstawia kufel, z najgłębszym spokojem opiera się a krzesło i mówi: `Nieewaaażne'. Historia toczy się dalej).
