Przychodzi Lechu Kaczyński do restauracji, zamawia zupę z żółwia. Czeka godzinę, w końcu bierze BORowika i karze mu dowiedzieć się, co z zupą. BORowik więc lezie do kuchni, a tam kucharz stoi z tasakiem nad żółwikiem.
- Panie, dlaczego jeszcze ten żółw nie jest w garnku
+ Ehh, widzisz. Co go wywabię i wezmę zamach, to chowa zaraz łeb w skorupę. Męczę się już tak z nim dobrą godzinę.
- To trzeba podstępem. Zobacz - BORowik bierze palec, wsadza żółwiowi w zadek, ten wyciąga łeb więc j**, tasakiem i po kłopocie.
+ Skąd wiedziałeś, że trzeba tak palcem?
- No wiesz, prezydent ma krótką szyję, a krawacik trzeba zawiązać!