Ja na wątek GTA V patrzę bardziej przez pryzmat kampanii otaczającej całe to medialne wydarzenie, aniżeli samej gry. Kiedy dekadę temu gry stawały się olbrzymie i dawały dużo swobody - była to nowość, od której nikt nie mógł się oderwać. Sam pamiętam, kiedy pierwszy raz zobaczyłem u kolegi GTA: San Andreas - coś niesamowitego. Sam musiałem odczekać jakiś czas, kupić nowy sprzęt i dopiero wtedy móc w to zagrać. Co ciekawe na możliwość zagrania w IV też musiałem dość długo czekać, bo mój komputer nie było znów gotowy na taką ilość detali. Aż do momentu w którym sprawiłem sobie XBOX'a. Czwórka była wtedy jedną z pierwszych gier, które odpaliłem na nowym sprzęcie. Pamiętam ten początek ekscytacji, a potem... już trochę bardziej wiało nudą. Od tamtego czasu zaliczyłem sporo innych gier i chyba teraz nie zgrzeszę, jeśli stwierdzę, że teraz prawdopodobnie już bym Czwórki nie skończył.
Boję się, że podobnie może być z piątą częścią. Cała, napompowana na zachodzie otoczka premiery kryje prawdę: ludzie lubią grać w gry, które już znają. A GTA znają wszyscy. Nie spodziewajmy się niewiadomoczego bo tego deweloperzy nie mogą nam dać. Dla mnie minęło jednak 10 lat. Co za tym idzie: mam mniej czasu na grę, nie czerpię satysfakcji ze spędzania przed nią ok 100 h, mam swoje życie a gry są jakąś tam odskocznią. Nie ukrywam jednak, że jestem ciekawy. Pewnie kiedyś w nią zagram. Ale jeśli uda mi się skończyć przynajmniej główną kampanię - to będzie sukces. Dla mnie ideałem są gry, które mogę przejść w tydzień (grając maksymalnie 2/3 h dziennie) a potem odsprzedać za taką samą wartość, za jaką je nabyłem. Nowe Call of Duty jakoś mnie już w tym roku nie ciągnie... to wszystko już było. GTA V - też już było...