Temat odkopuję aby nie zakładać kolejnych...delikatnie temat zmodyfikuję
(mkamelg - nie obraź się)
Po 1, będę się starał abstrahować od aspektów prawnych gdyż prawnikiem nie jestem, a i przedmiot dyskusji podlega prawom różnych krajów. Jednakże jeśli ktoś jest zainteresowany warstwą prawniczą znalazłem taki o to link ->
http://www.edukacjaprawnicza.pl/index.php?mod=m_aktualnosci&cid=43&id=576Można mówić o plagiacie, zapożyczeniu, inspiracji oraz o coverze...jak bardzo dyskusyjnym jest rozsądzenie i ocenienie tłumaczenia muzyków (lub ich braku) nie trzeba przypominać...Jednakże często może być tak, iż wykorzystamy daną strukturę akordów itd. nieświadomie pod wpływem przesłuchania, usłyszenia gdzieś jakiejś melodii nawet wiele lat temu...spowodowane jest to też przez mechanizm dzięki któremu potrafimy zanuć dany fragment długo po jego wysłuchaniu...mechanizm ten może być świadomy ale również nieświadomy.
Jaką moc mogą mieć tylko 4 takie same akordy niech świadczy poniższy link:
oraz
Skale muzyczne dają o sobie znać
Warto też spojrzeć na ten link:
http://dziennik.pl/kultura/muzyka/article399698/Posluchaj_polskich_mistrzow_plagiatu.html@@@
Teraz bym odwołał się do dawniejszych czasów gdy świadomość "praw autorskich" była znikoma lub też zupełnie inaczej postrzegana... Sytuacja ta zmieniła się za sprawą wytwórni muzycznych...które to zarabiają na płytach, siglach itd. Obecnie muzycy zarabiają (jeśli już zarabiają) to na koncertach. Oczywiście pojawiły się ostatnimi czasy modele biznesowe oparte na zasadzie - wytwórnia da Ci na nagranie płyty promocje itd. ale będzie uczestniczyła znacznie przy podziale dochodów z koncertów.
Ok. wróćmy do lat 60-70 ubiegłego wieku i do zespołu Deep Purple, wszystkie przykłady opieram na książce T. Szmajtera i R. Burego...
W twórczości Purpli można przyczepić się do:
1. "Why Didn't Rosemary" - w którym to riff został bezwstydnie zaczerpnięty z solo Scotty'ego Mooore'a znajdującego się w utworze "Too Much" z płyty "Heartbreak Hotel" Elvisa Presleya.
2. "Child In Time" - a w zasadzie jego intro powstało podczas żeglowania po Tamizie i słuchania płyt zespołów które w ostatnim czasie fascynowały muzyków. Największym powodzeniem na Tamizie cieszył się debiutancki album zespołu It's A Beautiful Day, a w zasadzie utwór "Bombay Calling". "Zrobiliśmy sobie krótką przerwę w naszym jamowaniu i ktoś nagle spytał: >>Pamiętacie ten numer >Bombay Calling<? (...) Jon zaczął grać dla nas pierwsze akordy. Dołączyliśmy nieco zwalniając tempo w stosunku do oryginału. Ian zaczął śpiewać i wyglądało, że może powstać coś ciekawego - wspomina Glover."
3. Black Night - klasyczny utwór Purpli przedstawiający zespół w roku 1970 takim - jakim był. Co ciekawe zespół, gdy przedstawił ten kawałek menadżerom (którzy byli nim zachwyceni), traktował jako „żart” - w wywiadach potwierdza Roger Glover. Ciekawe też są kulisy powstawania tegoż utworu. Rzecz miała miejsce między 4-7 maja 1970, Purple pojawili się w studiu ok. 14 i zaczeli poszukiwać, bezowocnie jakiegoś riffu. Około godziny 20 zespół udał się do pubu Newton Arms, gdzie się bardzo dokładnie upił. Roger oraz Ritchie postanowili jednak wrócić jeszcze do studia...Ritchie zaczął grać, jak twierdzi Roger brzmiało to całkiem nieźle. Ritchie oświadczył, że wziął to z piosenki Ricky'ego Nelsona „Summertime”, na co Roger powiedział: „Nie możemy tego wykorzystać”. Na co Człowiek W Czerni odparł: „Dlaczego nie? Słyszałeś o takiej piosence?”. Roger odparł, że nie. Na co Ritchie skwitował całą sprawę: „No i bardzo dobrze”. Niedługo później w studiu pojawiła się reszta zespołu, po czym nagrano 8 próbnych wersji. Tytuł został „pożyczony” ze starej piosenki Arthura Alexandra, a rytm i tempo zaczerpneli z „On The Road Again” Canned Heat. Próby napisania słów do muzyki, zważywszy na stan Purpli, był pewnym problemem. Jak wspomina Ian Gillan po latach – śmiali się całym zespołem z oczywistej głupoty tegoż tekstu. Jednak menadżerom ta kompozycja na tyle się spodobała, iż już 5 czerwca 1970 singiel ten pojawił się w sklepach.
Moim zdaniem to czy coś jest świadomym plagiatem/zapożyczeniem/inspiracją jest w zasadzie nie do rozsądzenia...kwestia ta powinna zostać do rozstrzygania dla prawników i księgowych...bo tak naprawdę od zawsze muzyka bazowała na dorobku poprzednich pokoleń i ich dzieł...Muzyka jak i większość innych dziedzin sztuki jeśli nie wszystkie, była i są kumulatywne...nie da się tworzyć w próżni a gdyby nawet byłoby to nie wyszłoby ro na dobre muzyce...
Teraz tak niech każdy sobie odpowie czy pamięta największy przebój autorstwa Billy'ego Robertsa czy też z kultowy Joego Southa.
Pewnie wielu z Was nie będzie wiedziało bez google'a co napisali Ci muzycy...
A może się mylę i to by dobrze świadczyło, że "plagiaty", zapożyczenia, inspiracje, covery służą muzyce